Recenzja filmu
Wyimek z geniuszu
Zapytajcie mnie o definicję dokumentalnego samograju – skieruję Was do Gregory'ego Monro. W "Kubricku o Kubricku" francuski dokumentalista adaptuje na ekran wywiady, jakich twórca "Spartakusa" przez 20 lat udzielał francuskiemu krytykowi Michelowi Cimentowi. Już nazwisko geniusza kina umieszczone w tytule powinno zadziałać jak lep na kinomanów. Dodajmy do tego zachowane w audio rozmowy, kolaż scen z Kubrickowej filmografii jako ilustrację, a wszystko poprzeplatane archiwalnymi taśmami i fotografiami pochodzącymi z prywatnej kolekcji reżysera oraz fragmentami wywiadów z jego współpracownikami. Voila, zupa gotowa?
Zupa okazuje się pułapką, jaką dokumentalista zastawia na siebie samego. Choć wywiadów udzielał Kubrick od święta i nigdy wcześniej nie był narratorem swojej biografii, to przez lata poświęcono mu pokaźną biblioteczkę, a jego filmy analizowano wzdłuż i wszerz, w kluczach doprawdy wszelakich (o czym pamiętają chociażby widzowie "Pokoju 237"). Twórca "Kubricka o Kubricku" stoi więc w rozkroku. Wydaje się, że jego dokument nie celuje w efekt nowości, lecz w popularyzację. Z drugiej strony, słyszana z głośników rozmowa z reżyserem jest organiczna i lawirująca, pozbawiona chronologii, miesza tematy i ich nie kompletuje. Czy zatem dokument Monro zadziała jako wstęp do przygody z Kubrickiem? Niekoniecznie. Jako wideoeseistyczne przypomnienie dla tych, którzy sporo z jego filmografii zdążyli zapomnieli? Już prędzej.
Zaskakuje słyszany z offu głos reżysera: ostry, przenikliwy ton księgowego (Kevin Spacey w "American Beauty"?). Jeśli połączyć go z "jurodiwą" pod koniec życia aparycją, intelektem szachisty i charakterem do bólu wytrwałego perfekcjonisty, powstaje niespotykana, a przez to intrygująca mieszanka. Gregory Monro potwierdza wyjątkowy status twórcy "Lolity", lecz udaje mu się podważyć kilka krążących wokół niego mitów. Rzekomy mizantrop okazuje się komunikatywny, a otaczający go mur tajemniczości kruszeje, gdy, wbrew popularnym przewidywaniom, autor "Mechanicznej pomarańczy" wyjaśnia swoje filmy, zdradza motywacje i dzieli się filozofią artysty. Na psychoanalizę jednak nie liczcie; choć do domu rodzinnego raz czy dwa przenika trochę światła, to praca, a nie życie prywatne reżysera okazuje się tu najważniejsza.
Jest więc mowa o fotograficznych inspiracjach, jest o świetle i kadrze jako podstawowych materiałach, w których rzeźbi filmowiec. Frapuje wyrażona przez bohatera obrona kinowej iluzji rozumianej jako podniesiony do kwadratu realizm (to przy okazji "Barry'ego Lyndona"). Chyba z obowiązku odhaczono tu stałe tematy filmografii: władzę, wojnę, ambicję, ryzyko technologiczne, sztuczną inteligencję; niektórych motywów mogłoby nie być, a rozmowa toczyłaby się dalej tak samo. Przy wszystkich skrótach i przypadkowościach właściwych wywiadom przekonująco wypada jednak wyłożony tu – zilustrowany fragmentami filmów – dualizm ludzkiej natury jako filozoficzne paliwo Kubrickowego dorobku.
W innej puli tematów zadziwia wiadomość, że żyjący w Anglii wizjoner zwykle montował swoje filmy w domu, ujęcia zaś kręcił w promieniu zaledwie 15 km od Londynu. Dla niektórych największym zaskoczeniem może okazać się pochwała improwizacji w wykonaniu naszego maniaka kontroli. To właśnie obsesja ciągłych poszukiwań skutkowała legendarnym już dublowaniem scen dziesiątki i dziesiątki razy, co wywoływało złość ekip filmowych (z atakami przemocy włącznie), a aktorów doprowadzało do szaleństwa. Były tego i dobre strony: piosenki "Singin' in the Rain" nie było w scenariuszu "Mechanicznej pomarańczy" – zakiełkowała w głowie Malcolma McDowella przed kamerą; podobnie rzecz się miała z nazistowskim ramieniem doktora Strangelove; dopiero burza mózgów na planie "2001: Odysei kosmicznej" pozwoliła HALowi 9000 czytać z ruchu warg. Refleksje Kubricka o obsesji oryginalności trawiącej naszą kulturę brzmią więc tym ciekawiej, że autor jednej z najróżnorodniejszych filmografii w dziejach kina nie raz i nie dwa korzystał z pomysłów innych.
Sami widzicie. Tematyczne tutti frutti w wywiadowej konwencji potrafi przynieść sporo przyjemności, lecz przy 13 w większości wybitnych filmach i 46-letnim dorobku wyimek z rozmowy... no właśnie, pozostaje zaledwie wyimkiem. W pewnym sensie życiowa praktyka stroniącego od dziennikarzy reżysera okazała się zatem słuszna. Bezsprzecznie kino Kubricka daje nam znacznie więcej, niż on sam chciałby nam powiedzieć.
Zupa okazuje się pułapką, jaką dokumentalista zastawia na siebie samego. Choć wywiadów udzielał Kubrick od święta i nigdy wcześniej nie był narratorem swojej biografii, to przez lata poświęcono mu pokaźną biblioteczkę, a jego filmy analizowano wzdłuż i wszerz, w kluczach doprawdy wszelakich (o czym pamiętają chociażby widzowie "Pokoju 237"). Twórca "Kubricka o Kubricku" stoi więc w rozkroku. Wydaje się, że jego dokument nie celuje w efekt nowości, lecz w popularyzację. Z drugiej strony, słyszana z głośników rozmowa z reżyserem jest organiczna i lawirująca, pozbawiona chronologii, miesza tematy i ich nie kompletuje. Czy zatem dokument Monro zadziała jako wstęp do przygody z Kubrickiem? Niekoniecznie. Jako wideoeseistyczne przypomnienie dla tych, którzy sporo z jego filmografii zdążyli zapomnieli? Już prędzej.
Zaskakuje słyszany z offu głos reżysera: ostry, przenikliwy ton księgowego (Kevin Spacey w "American Beauty"?). Jeśli połączyć go z "jurodiwą" pod koniec życia aparycją, intelektem szachisty i charakterem do bólu wytrwałego perfekcjonisty, powstaje niespotykana, a przez to intrygująca mieszanka. Gregory Monro potwierdza wyjątkowy status twórcy "Lolity", lecz udaje mu się podważyć kilka krążących wokół niego mitów. Rzekomy mizantrop okazuje się komunikatywny, a otaczający go mur tajemniczości kruszeje, gdy, wbrew popularnym przewidywaniom, autor "Mechanicznej pomarańczy" wyjaśnia swoje filmy, zdradza motywacje i dzieli się filozofią artysty. Na psychoanalizę jednak nie liczcie; choć do domu rodzinnego raz czy dwa przenika trochę światła, to praca, a nie życie prywatne reżysera okazuje się tu najważniejsza.
Jest więc mowa o fotograficznych inspiracjach, jest o świetle i kadrze jako podstawowych materiałach, w których rzeźbi filmowiec. Frapuje wyrażona przez bohatera obrona kinowej iluzji rozumianej jako podniesiony do kwadratu realizm (to przy okazji "Barry'ego Lyndona"). Chyba z obowiązku odhaczono tu stałe tematy filmografii: władzę, wojnę, ambicję, ryzyko technologiczne, sztuczną inteligencję; niektórych motywów mogłoby nie być, a rozmowa toczyłaby się dalej tak samo. Przy wszystkich skrótach i przypadkowościach właściwych wywiadom przekonująco wypada jednak wyłożony tu – zilustrowany fragmentami filmów – dualizm ludzkiej natury jako filozoficzne paliwo Kubrickowego dorobku.
W innej puli tematów zadziwia wiadomość, że żyjący w Anglii wizjoner zwykle montował swoje filmy w domu, ujęcia zaś kręcił w promieniu zaledwie 15 km od Londynu. Dla niektórych największym zaskoczeniem może okazać się pochwała improwizacji w wykonaniu naszego maniaka kontroli. To właśnie obsesja ciągłych poszukiwań skutkowała legendarnym już dublowaniem scen dziesiątki i dziesiątki razy, co wywoływało złość ekip filmowych (z atakami przemocy włącznie), a aktorów doprowadzało do szaleństwa. Były tego i dobre strony: piosenki "Singin' in the Rain" nie było w scenariuszu "Mechanicznej pomarańczy" – zakiełkowała w głowie Malcolma McDowella przed kamerą; podobnie rzecz się miała z nazistowskim ramieniem doktora Strangelove; dopiero burza mózgów na planie "2001: Odysei kosmicznej" pozwoliła HALowi 9000 czytać z ruchu warg. Refleksje Kubricka o obsesji oryginalności trawiącej naszą kulturę brzmią więc tym ciekawiej, że autor jednej z najróżnorodniejszych filmografii w dziejach kina nie raz i nie dwa korzystał z pomysłów innych.
Sami widzicie. Tematyczne tutti frutti w wywiadowej konwencji potrafi przynieść sporo przyjemności, lecz przy 13 w większości wybitnych filmach i 46-letnim dorobku wyimek z rozmowy... no właśnie, pozostaje zaledwie wyimkiem. W pewnym sensie życiowa praktyka stroniącego od dziennikarzy reżysera okazała się zatem słuszna. Bezsprzecznie kino Kubricka daje nam znacznie więcej, niż on sam chciałby nam powiedzieć.
Moja ocena:
6
Udostępnij: