Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Wspomnień czar

Kiedy na ekrany kin w 1994 roku wchodziła "Maska" Chucka Russella, Jim Carrey był już rozpoznawalną gwiazdą. Po latach grania ogonów w mniej lub bardziej głupawych projektach jego wyjątkowe vis comica wreszcie zostało docenione wraz z udziałem w skromnej komedii Toma Shadyaca "Ace Ventura: Psi detektywDrzwi do prawdziwej sławy stały otworem, a Carrey już niebawem znalazł się na przedzie najlepiej opłacanych i najbardziej rozchwytywanych hollywoodzkich aktorów. By to mogło nastąpić, potrzebny był jeszcze jeden spektakularny sukces. Zapewniła go właśnie "Maska" - zwariowana i nieprzewidywalna ekranizacja komiksu, w której talenta kuglarskie głównego gwiazdora zostały wykorzystane nie w 100, a w 200 procentach.

Bohaterem historii jest nieśmiały, prześladowany przez ciągłego pecha urzędnik bankowy nazwiskiem Stanley Ipkiss (Carrey we własnej osobie). Pewnego dnia Stanley znajduje przez przypadek niepozornie wyglądającą drewnianą maskę. Zaintrygowany specyficznym znaleziskiem, zabiera ją do domu, by wkrótce przekonać się, że posiada ona niezwykłe właściwości. Za każdym razem, gdy zakompleksiony urzędas przywdziewa tajemniczy artefakt, błyskawicznie przemienia się w pewnego siebie łamacza niewieścich serc i nieustraszonego pogromcę zbrodni. Żyjący w wiecznym cieniu szaraczek zawalczy w końcu o miłość swego życia i udaremni niecne plany bezlitosnego gangstera...



"Od zera do bohatera" - jak mówiło jedno z haseł reklamowych obrazu Russella. Podwaliną jest bowiem typowa dla amerykańskiego kina apoteoza przeciętności i pokrzepiająca wiara w spełniające się marzenia. Wcielający się w postać nieudacznika Ipkissa Carrey to idealne wcielenie tejże przeciętności właśnie, które jednak pod pospolitą fizjonomią skrywa szatańsko plastyczną mimikę. Przyznam w tajemnicy, że w momencie największego boomu na pana Carreya, który przypadł właśnie na połowę lat 90-ych, sam byłem jego zażartym fanem. Ów stan rzeczy utrzymywał się stosunkowo długo, do czasu, gdy kolejne projekty z udziałem gwiazdora nie zaczęły coraz bardziej zniżać lotów, a jego próby w repertuarze dramatycznym okazały się na dłuższą metę niewypałem. Dziś pozostał już tylko sentyment, który każe z rozrzewnieniem powracać czasem do największych przebojów z udziałem aktora, wśród których "Maska" z pewnością zajmuje miejsce szczególne.

Właśnie niedawno zdecydowałem się na taki "wspominkowy" seans i, odkurzywszy stary magnetowid z czasów dzieciństwa, zaaplikowałem mu przechodzoną taśmę VHS z filmem Russella. Oglądany z akompaniamentem topornego głosu lektora i z daleką od doskonałości jakością obrazu ten komiksowy rollercoaster zachowuje w pełni swój niegdysiejszy urok. Nawet jeśli gagi nie bawią już tak jak kiedyś, a Cameron Diaz od dawna nie jest już żadnym objawieniem. Na marginesie przyznać za to muszę, że będące wówczas prawdziwą rewolucją efekty specjalne autorstwa Industrial Light & Magic, wciąż prezentują się świeżo i cieszą oko dalece bardziej niż współczesne komputerowe wygibasy z największych blockbusterów. Wyskakujące z orbit oczy zielonego bohatera czy jego sceniczne popisy w nocnym klubie to widok niezapomniany. Owszem - to jest czadowe!


Moja ocena:
7
http://savagesinema.pl/ *** "Seks z żywymi ludźmi nie jest zbyt dobry, bo zawsze mogą wstać i sobie pójść." Jeffrey Dahmer
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje