Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Ekspresjonizm zredukowany

Siedem lat temu, gdy do polskich kin wchodził "Telefon" Joela Schumachera, byłem przekonany, że umieszczenie akcji thrillera w bardzo ograniczonej przestrzeni (budce telefonicznej) jest absolutnym szczytem ekstrawagancji. O dziwo, film trzymał w napięciu do samego końca i choć Schumacher do najwybitniejszych reżyserów naszych czasów nie należy, trzeba przyznać, że "Telefon" mu wyszedł bardzo dobrze. W tym roku absolutny szczyt ekstrawagancji został przekroczony przez hiszpańskiego prawie-debiutanta (jak dotąd miał w dorobku tylko jeden film pełnometrażowy) Rodrigo Cortésa. O ile miejscem akcji "Telefonu" to prawie wyłącznie budka telefoniczna, o tyle miejscem akcji "Pogrzebanego" jest tylko i wyłącznie mała, ciasna trumna...

Alfred Hitchcock powiedział kiedyś: Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Twórcy "Pogrzebanego" najwyraźniej nie wzięli sobie do serca rady mistrza suspensu. Tutaj film zaczyna się praktycznie od niczego. Cicho, ciemno, nic się nie dzieje. Po jakimś czasie zaczynają dochodzić nas odgłosy wskazujące na to, że ktoś się właśnie obudził i ze zdziwieniem odkrył, że coś jest nie tak. A nie tak jest to, że jest cicho, ciemno i - z jego perspektywy - również ciasno, duszno i gorąco... Skonfundowany bohater znajduje zapalniczkę, zapala ją i stwierdziwszy, że jest w trumnie, dostaje (pierwszego) napadu lęku. Tutaj zaczyna się seria sapań, prychnięć, jęków i krzyków towarzyszących próbom zniszczenia drewnianej pułapki. Kiedy widz z niepokojem dochodzi do wniosku, że ta przeciągająca się kakofonia odgłosów wzmożonego wysiłku będzie mu towarzyszyć przez kolejne 90 minut seansu, nagle w trumnie rozbrzmiewa dzwonek telefonu komórkowego...

Powyższy opis to absolutne maksimum, które widz powinien wiedzieć na temat fabuły przed obejrzeniem "PogrzebanegoWszelkie informacje na temat tego, kim jest bohater, kto go umieścił w trumnie, dlaczego został w niej zamknięty i w jaki sposób może się uwolnić, powinny być stopniowo odkrywane przez widza już w trakcie seansu, gdyż tylko w ten sposób można w pełni "wczuć się" w sytuację w filmie.



A sytuacja jest jak najbardziej niecodzienna. Rodrigo Cortés, korzystając prawie wyłącznie z elementarnych technik budowania napięcia, stworzył dzieło zapierające dech i trzymające w niepewności właściwie do ostatniej sekundy seansu. Bardzo dobrze w tym wszystkim została wykorzystana klaustrofobiczna, duszna atmosfera filmu. Jedyną wadą jest zgrzytający momentami realizm, ale dla widza, który zdaje sobie sprawę z faktu, że ogląda film rozrywkowy, a nie dokumentalny, nie powinno to stanowić większego problemu.

Odgrywający główną rolę (rzadko kiedy stwierdzenie "główna rola" jest tak trafne, jak w kontekście tego filmu) Ryan Reynolds spisał się znakomicie. Świadczy o tym już sam fakt, że oglądanie zbliżeń jego twarzy praktycznie przez cały półtoragodzinny seans nie irytuje. Poza tym świetnie przedstawił lęk, strach i poczucie beznadziejności sytuacji, a zarazem rozpaczliwą nadzieję na uratowanie życia. Jak dotąd tak rozwiniętym kunsztem aktorskim popisał się chyba tylko w "Amityville

Oprócz Reynoldsa i Cortésa na wyróżnienie zasługuje jeszcze Eduard Grau. Dla autora zdjęć ten film był naprawdę nie lada wyzwaniem. W końcu musiał nakręcić przeszło 90 minut materiału składającego się wyłącznie z ujęć wewnątrz małej skrzyni, w której w dodatku cały czas znajdował się aktor wypełniający sporą część przestrzeni. Długie ujęcia, oszczędne zbliżenia i czasami naprawdę zaskakujące kąty ustawienia kamery sprawiają, że od strony wizualnej film cieszy oko bardziej niż niejedna produkcja kręcona w otwartych plenerach.

"Pogrzebany" jest filmem, który warto zobaczyć. Jako thriller znacznie wyróżnia się na tle większości produkcji tego typu. Przy okazji w zgrabny sposób porusza ciekawą kwestię polityczno-społeczną. Warto go obejrzeć, by  przekonać się, czego ona dotyczy.


6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje