Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Klasyka polskiego kina... klasy B

Z perspektywy 2020 roku nie idzie tego oglądać na poważnie. Film jest połączeniem komedii (momentami mniej, momentami bardziej zamierzonej), dramatu i filmu akcji. Najwiarygodniej wypadłby chyba jako komedia, ale ciężko go do tego gatunku zaliczyć, zważywszy na ilość trupów i nieudolnie zarysowanych dramatów.

Wielki to jest miszmasz, na przestrzeni kilku scen możemy obserwować i ratowaną w objęciach nastolatkę, i biegających z uzi "mafiozów", czyli dziadków w garniturach i białych skarpetkach z komediowo przerysowanym Pazurą na czele, i seks na granicy dobrego smaku i pedofilii, i skorumpowanych gliniarzy w polonezie - dwóch na całą Warszawę - i ludzkie dramaty - śmierć ojca głównego bohatera. 

Wszystko to jak w kalejdoskopie, na przestrzeni pięciu minut. To nawet nie miało szans wypaść realistycznie. Punktem kulminacyjnym jest wkroczenie Lindy do pokoju, gdzie jakiś konował z wąsem i książką typu "Poradnik małego lekarza" przymierza się do aborcji bez znieczulenia, a związana Włodarczyk leży przywiązana do łóżka z miną znudzoną, jakby ją ktoś przyłapał w trzeciej godzinie mszy rezurekcyjnej w kościele w Częstochowie.



Kompletnie nikt nie wypada w tym filmie przekonująco ani realistycznie. Pazura sprawia wrażenie, jakby nie wiedział czy znajduje się na planie gangsterskiego dramatu czy "13. PosterunkuLinda wyszedł chyba z przekonaniem "zapłacili, to zagrałem", bo najwidoczniej nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby dać do zrozumienia reżyserowi, że ta i ta i tamta scena to może lepiej nie...

Grę Włodarczyk litościwie pomijam, bo ona wtedy chyba kończyła podstawówkę i nie wydawała się nawet rozumieć, czym jest i czym może być aktorstwo. Ktoś jej chyba doradził, żeby mówiła wszystkie kwestie cicho, to się nie wyda, że nie wie jak i co ma grać. 

Jedno co temu filmowi trzeba oddać, to to, że ta koślawo zarysowana miłość jest przedstawiona tak naiwnie, że aż rozczulająco. I faktycznie przypomina bajki Disneya, a i  u mnie wywołała pewne rozrzewnienie i melancholię, bo przypomniała, że jak za pierwszym razem ten film oglądałem, mając chyba 11 lat, to w taką nieskazitelną disneyowską miłość wierzyłem. 

I tylko tym (no może jeszcze trochę sentymentalnym powrotem do klimatu lat 90.) ten film punktuje czymś pozytywnym.

6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje