Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Ślepa miłość

Z historii o niewidomym nastolatku, który zakochuje się w koledze z klasy, z łatwością dałoby ulepić przygnębiający dramat. Podwójne wykluczenie – z powodu kalectwa i orientacji seksualnej – mogłoby zdemolować emocjonalnie niejednego dorosłego, a co dopiero wrażliwego licealistę słuchającego Brahmsa i Vivaldiego. Brazylijczyk Daniel Ribeiro od tragedii woli jednak bajki, a od monumentalnej muzyki klasycznej  – romantyczne ballady Belle and Sebastian. Dlatego jeśli po zapoznaniu się z opisem fabuły "W jego oczach" spodziewaliście się "Płynących wieżowców 2", możecie odetchnąć z ulgą. Reżyser nie idzie na widza z ciężką artylerią.



Ribeiro nie każe swoim bohaterom mierzyć się z homofobią otoczenia, uprzedzaniami albo krzywdzącymi stereotypami. Poza jednym klasowym łobuzem – szablonową postacią wyjętą żywcem z filmów familijnych Disneya – każdy jest tu  otwarty i tolerancyjny. Trudno powiedzieć, ile wspólnego z rzeczywistością ma ta pluszowa wizja społeczeństwa. Brazylia to przecież największy na świecie kraj katolicki, gdzie przynależność do Kościoła deklaruje trzy czwarte z prawie 200 milionów obywateli. Z drugiej strony w 2011 roku południowoamerykański kolos zatwierdził prawo zrównujące związki homoseksualne z tradycyjnymi małżeństwami. Geje i lesbijki zyskali m.in. przywileje podatkowe i emerytalne, a także możliwość adoptowania dzieci.





Reżysera interesują przede wszystkim uniwersalne zagadnienia związane z okresem dojrzewania: młodzieńcza niepewność, poszukiwanie samego siebie, bunt wobec rodziców, pierwsze doświadczenia erotyczne. Ribeiro nie lubi wkładać kija w mrowisko – jako twórca prędzej porozumiałby się z nostalgicznym Jackiem Borcuchem niż skandalistami pokroju wczesnego Gusa Van Santa albo Larry'ego Clarka. Nastolatkowie z "W jego oczach" nie przeklinają, nie palą papierosów, nie uprawiają seksu. Choć szamocą się emocjonalnie, potrafią też wykazać się  zadziwiającym opanowaniem i zdrowym rozsądkiem.



Jest coś rozbrajającego w mieszaninie czułości, humoru i naiwności, z jaką Ribeiro portretuje bohaterów (zagranych przez rewelacyjny tercet Lobo-Audi-Amorim). W tym, jak przypomina, że miłość bywa jednocześnie uwznioślająca i samolubna. Reżyserowi przy pomocy języka kina udało się przy okazji pokazać, jak  bardzo sensualnym, odbieranym wszystkimi zmysłami doświadczeniem może być zakochanie. Wniosek płynący z filmu? Nawet, jeśli miłość rzeczywiście jest ślepa, to i tak warto o nią zagrać za najwyższą stawkę.

Moja ocena:
6
Łukasz Muszyński
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje