Wypłukany z emocji spektakl, wykastrowany z wiedźmińskiej epickości, bez dobrej muzyki, z drętwymi aktorami, a co najgorsze ze scenariuszem na poziome typowego B-klasowego serialu (albo gorzej). Showrunnerka odleciała w inną galaktykę z jej wspaniałymi pomysłami i przepisaniem "Wiedźmina" po swojemu, a drugi odcinek jest tego skrajnym przykładem. Poprawiła się natomiast scenografia (ciężko, żeby nie - przy 90 milionowym budżecie). Triss wygląda znacznie lepiej, Cavill nie musi się nawet starać, Joey jako Jaskier - świetny.