Temat dla wariatów szarpiących w najnowsze dziecko Rockstara. Jaka jest wasza ulubiona
postać? Możecie pisać o jakiekolwiek, czy to i jednym z trzech głównych, czy także te
drugoplanowe. Rockstar ma talent do takich rzeczy. Do kreowania postaci w grach.
Odpowiedź uzasadnijcie (;
-Jeśli chodzi o mnie:
# Trevor - od razu przypadł mi do gustu. W sumie teraz najwięcej czasu z nim spędzam. Nieźle
szurnięty psychol i taki bardziej antybohater. W sumie mógłby być czarnym charakter. Jego cut-
scenki ogląda się z wypiekami na twarzy.
# Lester - postać świetnie wykreowana jak na zwykłego maniaka komputerów. Fajnie wpisuje
się w kanon świata przedstawionego i stanowi niezłą alternatywę dla reszty jajcarskiej ekipy
napadającej na banki.
# Jimmy - ten gość zawsze mnie rozbawia. Jego teksty mnie po prostu rozwalają mi wątrobę.
(szczególnie ten dialog z ojcem na plaży :D ). Nie wiem czy czytacie statusy na lifeinvanderze,
ale jego wpisy rządzą!.
Czekam na Wasze propozycje.
Niestety, mam całkiem odmienne zdanie ogólnie na temat bohaterów w tej grze. Nie opiszę ulubionych, tylko co mi się rzuciło w oczy.
1. Trevor - postać przesadzona i skrojona tylko i wyłącznie na potrzeby humoru. Nie zasługuje na miano ani czarnego charakteru, ani antybohatera - zwykły, prosty rabuś, nie panujący nad sobą, który miał szczęście pracować z bardziej ogarniętą ekipą. Podobnie sądzę o Jimmym - obaj są tak zbudowani, że mają wymuszać śmiech. Nie lubię, kiedy twórcy przesadzają i robią postaci, które pełne są jednolinijkowców i mają wymuszać śmiech. Zwłaszcza przy Trevie powinni nieco przyhamować, bo jest głównym bohaterem.
2. Córka Michaela (zapomnialem imienia)- ona mi się podobała bardziej, bo jest całkiem prawdziwa. Curunia bogatych rodziców, której w głowie melo, fejm i blichtr. Skądś to znamy, prawda? Jej motywacje przyjmuję.
3. Franklin - nieważne, co by twórcy z R* wymyślili, od CJ;a nie uciekną. Młody Murzyn z biednej dzielnicy zawsze będzie się kojarzył z bohaterem San Andreas. Mimo wszystko - postać poprawna.
4. Michael - najlepszy z głównej trójcy, gość, który sam pociągnąłby wątek główny w V. Zmęczony życiem, w kryzysie wieku średniego, obwiniający się za przeszłość. Trochę pobrzmiewa mi w nim John Marston, bo podobnie jak on chce coś odpokutować. Lubię go za jego słabość do kina, cyniczne podejście i właśnie ogólnie za realizm. Starszy gangster z Kalifornii właśnie tak mógłby wyglądać.
Co do punktu z Trevorem. Nie zgodzę się z Tobą. Nie jest zwykłym, tak jak to określiłeś - rabusiem. I również nie zgodzę się z tym, że Trevor ma wzbudzać śmiech, i że jest jakoś specjalnie na potrzebę wykreowana. Po pierwsze: Cała trójka jest wyjątkowo zdegradowana. Jestem Rockstarowi do zgodnie wdzięczny, że nie sprzedali nam ckliwą bajeczkę o szlachetnych w głębi sercach gangsterach. Oni wykreowali coś na wzór "wściekłych psów" Q. Tarantina. Cała trójka jest nikczemna, wyjątkowo zdegradowana. Bez żadnych ubarwień - wcielamy się w kryminalistów. I za to cenię najnowsze dziecko Rockstara. Trevor jest psycholem, i właśnie taki miał być. Nie wyobrażam sobie ckliwej bohaterskiej opowiastki bez skazy, napędzająca fabułę GTa V, gdzie amerykańskiemu narcyzmowi dostaje się w mordę.. Tu wcielamy się w gangsterów, bez dorabiania historyjek o trudnym dzieciństwie. Poza tym postać Trevora jest wręcz wskazana. Dlaczego? Bo cala seria wręcz słynie całkiem z absurdalnych misji, całkiem nawet ześwirowanych, tylko po to aby się wyżyć i urozmaicić gameplay na tle innych misji. I postać Trevora, notabene pasująca charakterologią , idealnie wpisuje się w kanon takich misji. Jakoś sobie nie wyobrażam, jeździć obdartym pick-up'em z grają wieśniaków, msząc się na wszystko np. Franklinem - z chłopakiem, który stara się wyrwać z dzielni. Gta na tym tle jest przełomowe. Nie wiem, jak reszta, ale ja już sobie nie wyobrażam grać w gry gangsterskie jednym protaganistą.
Nie odmawiam R* umiejętności kreowania postaci i historii. Możliwe, że tak naprawdę spieram się tylko o argument z gatunku: ,,gra nie spełniła moich oczekiwań z tego a takiego względu" - a sam na ogól nie lubię, jak inni używają takich argumentów. Tak więc po przemyśleniu mogę się z Tobą zgodzić, że postać Treva jest przemyślana i pasująca do gry- a to, że mi nie pasuje, to inna sprawa, ona tylko trochę mi uprzykrzyła zabawę. Nie lubię po prostu tego psychola i SPoILER załatwiłem go na końcu.
Zastanawiam się nad Twoim ostatnim zdaniem. GTA to seria już na tyle bogata, było już w niej wszystko, dlatego właśnie R* zdecydował się na kolejny ważny krok i dodał więcej bohaterów. Z punktu widzenia wątku głównego - nie wiem, czy było to do końca trafione, bo ciężko napędzić historię na trzy fronty, zbudować wiarygodne motywacje. tutaj się udało w tak 80% - a więc bardzo dobrze, jak na taka innowację. Lecz czy ten trend rozpowszechni się? Nie wiadomo. Mam wrażenie, że ze względu na to, iż R* tka dobrze poradził sobie z tym aspektem już przy pierwszym podejsciu, to inni deweloperzy, tworzący gry gangsterskie mogą tylko po nich pozamiatać, bo raczej im nie dorównają:)
Jeśli chodzi o gry z większą ilością głównych bohaterów, to w tym roku mamy już jedno arcydzieło, przy którym i GTA V wysiada - The Last of Us. Walka tych obu gier na koniec roku bedzie pasjonująca!
Jeśli chodzi o głównych bohaterów.. Wszystko super, ale... Franklin. W porównaniu do bardzo barwnego Trevora i lekko cynicznego, ale sympatycznego Michaela gość wypada nieco sztywno (osobiście, jeśli chodzi o "biało-czarny" duet, fajniejszą sprawą byłby zespół w stylu Julesa i Vincenta z Pulp Fiction, tzn gdzie zamiast schematycznego gangstera z "dzielni" dać kogoś o bardziej... wyrafinowanej osobowości)
Trevor... Powód wielu kontrowersji, głównie za scenę z torturami (osobiście uważam, że nie była ona taka mocna. Jeśli chodzi o takie "interaktywne" sceny w grach to i tak nic nie pobije ucinania palca w Heavy Rain) i ogólną osobowość. Mi bardzo podpasował. Spodobała mi się "teatralna" maniera aktora go grającego, która dodawała postaci uroku i szaleństwa zarazem. Do tego te sceny, w których widzimy "innego" Trevora (pożegnanie z Patricią, spotkanie z matką) świetnie kontrastują z jego nieokiełznaną naturą.
Z innych.. Duet Dave i Haines; niby nic specjalnego, a jakoś gościu lubiłem. Taki przykład dwóch zupełnie odmiennych skorumpowanych agentów: jeden spokojny i lekko "wypalony", drugie energiczny i kreujący się na "gwiazdę"
No i Devin Weston, obowiązkowa postać wybrednie bogatego milionera. Niby nic wielkiego, ale jakoś go lubiłem.
Ogólnie, postacie w GTA 5 są jednak dość "klasyczne" (oprócz Trevora, oczywiście), ale przecież takie miały być-w końcu gra to parodia filmów akcji, gier jak i ogólnie społeczeństwa amerykańskiego.
Odniosę się tylko do fragmentu z Heavy Rain. Zgadzam się z tobą, że to jedna z najbardziej poruszających gameplayowo scen w tej generacji. Jednak zwróć uwagę, że w HR nie mieliśmy od takich sobie tortur - to była walka ojca o życie syna, element krwawej układanki. Sami sobie zadawaliśmy ból. W GTA jest inaczej, jesteśmy rzeczywistymi oprawcami, to zmienia perspektywę, choć też jest to szokujące.
1. Trevor Philips
2. Franklin Clinton
3. Michael De Santa
4. Lamar Davis
5.Lester Crest
6. Jimmy De Santa
7. Ron Jakowski
8. Wade Hebert
9. Harold Joseph
10. Dave Norton
1.Trevor Philips
2.Michael De Santa
Z tymi postaciami się najbardziej utożsamiam a szczególnie z tą pierwszą. Trevor - Były pilot sił specjalnych, nie dbający szczególnie o wygląd jednocześnie całkiem przystojny ze względu na wzrost i subtelną muskulaturę. Jest w stanie zamordować z zimną krwią w ogóle się tym nie przejmując. Lojalny pewny siebie świr ceniący cobie wartości przyjaźni. W głębi duszy osoba delikatna i wrażliwa, aczkolwiek ludzie to k*rwy i tylko nie liczni mogą poznać jego dobre strony. Nie jest to głupi człowiek ale wie że na pewne rzeczy nie można sobie pozwolić bo Cię zniszczą. Jeśli będę koło 40 to pewnie będę marzył czasami o życiu Michaela. Wszystko osiągnął, może oddawać się pasji, teoretycznie ma kochającą się rodzinę ale bez niej pewnie by się zanudził więc dobrze że w całej płaszczyźnie naszego życia towarzyszą nam problemy (mniejsze / wieksze), bez nich życie było by bez sensu.