Jak sadzicie czy cala intryga byla zaplanowana od samego poczatku?
Raczej byla...i to niestety psuje ten film bo jest plytki.
Czemu psuje ten film to że od początku Tim Robbins planował taką akcję ?
Wyjaśnisz dlaczego spłyca film? Ta końcówka sprawia że film jest zaskakujący.
Tak, od początku. Dlatego końcówka tak zaskakuje i zmienia całe spojrzenia na film.
Tzn. że Robbins powiedział do syna: idź spal sobie rękę synku bo muszę się zapoznać z sąsiadem. No bo skoro od początku.
Hehe, nie można obudzić wyobraźni? Po zapoznaniu zaczęli planować.
@mikamves: i tutaj właśnie musimy się zastanowić, czy dzieci Robbinsa były faktycznie jego dziećmi.. w ostatniej scenie Robbins stoi sam z żoną przed domem... być może jego syn też miał tylko odegrać swoją rolę, a cała trójka dzieci Robbinsa była 'wypożyczona na czas akcji'.
Robbins chętniej spędzał czas z synem Bridges'a niż ze swoim synem. Jednak w scenie na przyjęciu po tym jak Robbins uprowadził syna Bridges'a mówił mu, że ten uratował mu syna (na początku filmu) i tylko dlatego daruje mu życie jeżeli nie wejdzie mu w drogę...
Chyba że wtedy też kłamał.
Myślę, że tak.
"w ostatniej scenie Robbins stoi sam z żoną przed domem"
Nie oznacza to jednak że dzieci nie ma w domu.
"a cała trójka dzieci Robbinsa była 'wypożyczona na czas akcji"
Przesada według mnie. Jeśli wypożyczona to należy zadać pytanie skąd? Z magazynu dziecięcego terrorystów?:) Po za tym musiałaby by być szalenie dobrymi aktorami i pilnować się na każdym kroku, by się nie zdradzić, a przecież to tylko dzieci.
W sumie jeszcze raz muszę obejrzeć ten film. Może też nasuną mi się jakieś ciekawe wnioski lub wątpliwości.
W moim odczuciu intryga była zaplanowana od samego początku w tym sensie, że rodzina Robbinsa wprowadziła się na przeciwko Bridgesa, który był do wykonania ich planów idealną marionetką (wiarygodny motyw do wysadzenia budynku FBI). Wątek z synem zrozumiałam jako podpowiedź, że niedaleko pada jabłko od jabłoni - syn odziedziczył pirotechniczne skłonności ojca i po prostu podczas jakieś zabawy z ogniem, doszło do wypadku. By obie mieszkające w bliskim sąsiedztwie rodziny się poznały, aranżowanie tak makabrycznego wypadku wydaje się przesadą. No ale ponieważ nie jest to dopowiedziane, można sobie gdybać.
Przypomnijcie sobie scenę z końcówki filmu, w której Oliver pali zdjęcia Michaela'a i taśmy z podpisem Faraday w kominku, co tylko potwierdza, że był wcześniej obserwowany, a Langowie nieprzypadkowo wprowadzili się na Arlington Road.
Zresztą myślę, że agent FBI był w to wszystko wmieszany.
w jednym z wykładów Faraday mówi że często w tego typu zamach wini się jakiegoś kozła ofiarnego (np. Lee Harvey Oswald). I tak też dzieje się na końcu filmu.