Niby o czym miałaby być drugą część? Bez sensu. Dostaliśmy inną wersję podobnej scenerii. Pokazano tu kolejny raz patologię naszej, ale i pewnie światowej władzy sądowniczej, jak i służb.
Jedyny minus to pretensja brata do głównego bohatera. Trochę z tyłka. Niby o co? Leżał pobity, jak niby miał jej pomóc? A to przeto brat był winny całej tej patologicznej sytuacji. Rodzicom też nic nie powiedziała, że ją porwali, bo brat miał problemy. Lekko naciągane, jak dla mnie.
Moim zdaniem Niewolski mógł zrobić rzeczywistą kontynuację Symetrii. Bohater z pierwszej części wychodzi z puszki i zostaje wciągnięty w wojnę gangów razem z Adolfem na podobnej zasadzie dwóch luster, którą wprowadził z udziałem nowych postaci. Albo chociaż wykorzystać obiecujący materiał scenarzysty filmu Kler.
tak, mógł tak zrobić - ale uznał, że ciekawiej będzie zrobić inaczej, trochę pobawić się w Kieślowskiego z Przypadku i pobawił się wariantowymi wersjami tego samego zdarzenia. Coś jakby Linda wbiegał na ten peron i.... ;)
Wiem z oficjalnych źródeł, że reżyser "zamordował" pierwotny scenariusz Rzehaka. Moim zdaniem film miał potencjał, ale jest niedorobiony i niedopracowany. Poza tym nie ma co dorabiać jakichś wielkich znaczeń do tego obrazu, bo nie wystarczy się wzorować na znanych patentach, żeby zrobić dobry film. Historia nie jest wbrew pozorom skomplikowana, mądra czy wyrafinowana.
I tu UWAGA: SPOILER!!!
Pierwszy epizod Piotra jest prawdziwy, drugi toczy się w jego głowie podczas rozprawy sądowej. Bohater godząc się z wyrokiem wyobraził sobie inny wariant wydarzeń na zasadzie, gdyby Kamilek nie zginął z powodu jego interwencji byłoby jeszcze gorzej. A tak jest nadzieja, że pieniądze przeznaczone na prawnika, które ukradł Darek mogą niewinnie oskarżonego wyciągnąć. Natomiast Piotr w swojej podświadomości czyli za pomocą wyparcia, cofa czas w swojej głowie jeszcze dalej: umawia się na egzamin i nie spotyka z ukochaną. Dlatego w finale Zborek siedzi osamotniony w swoim klubie, a Adolf nadal w swojej celi. Wszystko zaczyna się od początku.
Szkoda też, że Niewolski połączył to dziełko z kultową Symetrią. Gdyby film nazwać inaczej, a wątek Zborka i Adolfa wyrzucić ze scenariusza, to tego chyba naprawdę nikt by nie obejrzał. Może fani Popka.
Swoją drogą ciekaw jestem, ile wynosił budżet Asymetrii (z taką obsadą chyba dość sporo, mimo że wygląda jak produkcja offowa), i ile się zwróciło. Film raczej przeszedł bez echa, wstawiony na nieznaną platformę, z przesadzonymi cenami za dostęp.
Racja, ten film wygląda jak rozbudowana na pełny metraż etiuda dyplomowa. Można byłoby to jeszcze reżyserowi wybaczyć, bo czerpał z prywatnych funduszy i kręcił (na własne życzenie) w Covidowym okresie. Pomijam światopogląd i teorie Niewolskiego, lecz buta i arogancja z jaką promował swój film, obrażając innych ludzi w swoich wypowiedziach ma wiele wspólnego dla mnie z odbiorem tego filmu. Reżyser poczuł się jak władca polskiego kina, który ma w rękach bezkonkurencyjny materiał. Zaczął "ważniakować" I myślał, że zawojuje rynek . Miał być hit, wyszedł trochę kit.
Ciężko to nawet nazwać światopoglądem, to chyba po prostu jakiś mitoman. Twierdzi, że żyje od tysięcy lat i miał już wiele wcieleń, albo że potrafi kontaktować się ze zmarłymi. I tak dobrze, że w 2003 tak nie pajacował, choć było już wiadomo, że siedział za nielegalną broń. Teraz jeszcze zaangażował się we wspieranie środowisk proputinowskich.