Przyjemnie sie to oglada choc tresci wielkiej to dzielo nie niesie. Takie sympatyczne kino, moze nieco nawiazujace do wielkich filmow drogi lecz raczej na mala skale...
Główny bohater przypominał mi kolegę ze studiów, tym przyjemniej mi się oglądało :) Zabawne było też wyśmianie polskiego tytułu przez kilkusetosobową publiczność we wrocławskim kinie Warszawa. Na ekranie pojawiły się trzy tyuły, kolejno: oryginalny, angielski i polski... NORD - NORTH - (?!)BIAŁE SZALEŃSTWO
Kilkusetosobową??? Z jakiej okazji uzbierał się tam taki tłum? Ja do tej pory w Warszawie najliczniejsze towarzystwo miałam na "Rusałce" - 7 osób, kilka razy wróciłam do domu, bo byłam jedyną chętną do oglądania filmu, najczęściej towarzyszą mi dwie osoby, czyli to minimum, a raz tylko jedna, ale to była znajoma pracowniczki kina i wyświetlili film dla nas dwóch :-D
Ja tez widzialem ten film w towarzystwie niemal pelnego kina (ktore rowniez wysmialo polskie tlumaczenie tytulu ;) Wszystko dlatego, ze dzialo sie to w czasie festiwalu Era Nowe Horyzonty, a wtedy kina zazwyczaj sa pelne.
Filmu nie widziałem aczkolwiek domyślam się że z szaleństwem wspólnego ma niewiele. Nie wiem skąd ta mania na odpowiedniki typu krwawa, zabójcza, szaleńcza... Szczerze powiedziawszy gdybym zwrócił uwagę jedynie na tytuł to zapewne na film bym się nie wybrał, pierwszy skojarzenie to American Pie w Alpach.
Mi też towarzyszył pokaźny tłumek kinomanów - być może z okazji taniego czwartku, wtedy sala zwykle jest pełna, ale zdziwiłam się nieźle, że aż tyle osób chodzi do kina w Sylwestra...
Film ten obalił dla mnie mit,że istnieje coś takiego jak: normalni ludzie;)