Straszna nuda, zasnąłem, choć było wcześnie. Do "Prostej Historii" mu
daleko. A jeśli chodzi o porównania do Jarmuscha, to Białe Szaleństwo
faktycznie zawiera to, co we wczesnych jego filmach najbardziej irytuje:
przestoje i nudę.
Cóż, muszę się zgodzić. Poszłam na "Białe szaleństwo" jako osoba, która nie znosi głośnych, przewidywalnych i konwencjonalnych komedii i właściwie coś takiego dostałam... w mocnej hiperboli.
Było coś ciepłego i przyjemnego w tej komedii, ale też czegoś zabrakło,czegoś co przesądziło o wrażeniu jakiegoś niedokończenia, czy dość częstym barku pomysłu na rozwinięcie danej sceny.
Porównywanie ze "Straight Story" to zdecydowanie przesada, tamten film jest prostą słodkością, małym arcydziełem spokoju, harmonii i "nieprzekombinowania", poza tym, film Lyncha jest od pierwszej do ostatniej sceny przemyślany, przez co brak w nim owych przestojów i.... czasu na ziewanie.