Stary Maciej łowiąc ryby wyciąga z wody przyczajone tam Licho. Rozzłoszczony stwór wypuszcza wszystkie ryby z sieci i jeziora, a potem, jak może, dokucza gospodarzom. Gospodyni podrzuca mu więc cep. Złe Licho w ferworze młóci całe zboże, potem miele je w żarnach. Wreszcie z pieca dobiega miły zapach pieczonego chleba. Licho, przycupnięte pod stołem, ma nadzieję, że i jemu dostanie się choć kęs.