Film, fakt faktem, czasem przynudzał, ale
kocham Chopina, był wybitnym mistrzem, artystą, zbyt wrażliwym, by mógł być zrozumianym do końca, i przez każdego (mówię po jego biografii, nie po filmie), zresztą, artyści zawsze są w jakimś sensie egoistami. W filmie Chopin jest pokazany jak jakiś człowiek bez serca, a to nie prawda, nie do końca...
Wyrażał się muzyka, z której każdy polak może być dumny.
A poza tym film podobał mi się, bo mam w sobie ten sentyment do Polski, wzruszenie, gdy widzę wierzby, i słyszę mazurka Chopina :)
No, i Adamczyka, i Stenkę, polską femme fatale uwielbiam.
Pozdrawiam, i polecam 1 koncert fortepianowy Chopina (op.11 szczególnie:)