Film zaskoczył mnie pozytywnie, oczywiście spodziewałam się wspaniałej, porywającej muzyki, bo przecież Chopin był mistrzem, jednak jest ona bardzo dobrze skomponowana z obrazem, tworzy z nim razem całość, nie odnosi się wrażenia (przynajmniej ja go nie odniosłam), że muzyka swoje, sceny swoje. Nie spodziewałam się tak dobrej kreacji Piotra Adamczyka, muszę przyznać, że jest on bardzo utalentowanym młodym aktorem i mam nadzieję, że wkrótce będę go mogła ponownie zobaczyć na dużym ekranie. Ogólnie film oceniam dość dobrze, chociaż pod koniec stał się nudnawy i mdły, a postacie w jakiś magiczny sposób opierały się działaniu uciekającego czasu (pomijając Solange), szczególnie Chopin, pomimo swojej ciężkiej choroby dopiero w jeden z ostatnich scen wygląda jak osoba ciężko chora - blada i z podkrążonymi oczami. Przez cały film irytowała mnie także postać Maurycego... Nie mogłam go znieść, a każde jego pojawienie się na ekranie wzbudzało we mnie śmiech bądź litość. Nie chodzi tutaj bynajmniej o aktora, który wykreował tą rolę, ale o samą postać, która jest bez wyrazu oraz wydaje mi się, że aktor był odrobinę niedostosowany wiekiem, ponieważ kiedy poznajemy Maurycego wygląda na ok. 18-20 lat, tymczasem sposób jego rozumowania, myślenia odpowiada co najwyżej 14 latkowi, ale to tylko moje przemyślenia.
Na film niewątpliwie warto iść, chociażby ze względu na wspaniałą muzykę.
adamczyk...
Adamczyk w tym filmie był aktorsko sparaliżowany, ale nie dziwię sie, w końcu grać w takiej telenoweli o miłości nie każdemu jest dane. O wiele bardziej naturalny byl maurycy, bez niego ten film to kisiel, w dodatku z bryłami...