Na początku skupię się na plusach.Film klimatyczny i wciągający .Ujęcia majestatycznego hotelu w zimowej aurze były niesamowite.Zachęcająca fabuła.Zmienność konkluzji nie pozwalała na poczucie przez widza pewnosci co do ostatecznej wersji wydarzeń.....I wszystko byłoby pięknie, a moim zachwytom nie byłoby końca gdyby nie postać Virginii.COME ON! Trzeba być ślepym żeby nie zauważyć ,że Virginia i matka Daniela to ta sama osoba.Kiedy widz zda sobie z tego sprawę,mówiąc kolokwialnie,wszystko bierze w łeb.Oriol Paulo to jeden z najlepszych hiszpanskich rezyserów.Jego propozycje są zawsze dopracowanie w najdrobniejszym szczególe,a tu proszę,takie niedopatrzenie.
Ja również (i tysiące innych osób) przyłączamy się do podziękowań, bo przez myśl mi nie przeszło, że to ta sama osoba.
Ja też to zauważyłam i film stracił przez to swój urok, chociaż w sumie i tak mi się podobał. Na pewno byłabym pod większym wrażeniem, gdyby nie dostrzegła podobieństwa
Mi niestety też to zepsuło cały film. Podobieństwo było zbyt duże. Już pierwsza scena w domu rodziców i mimo okularów widać kim jest prawniczka.
Podobno na kobiety w pewnym wieku nie zwraca się uwagi, sukces tego filmu, zważywszy na ocenę na filmwebie, dowodzi, że faktycznie tak jest. Fajny film, z misją społeczną, bo opierający całą fabułę na zakładanym seksizmie widzów. Żartuję sobie, ale może nie aż tak bardzo. Podobieństwo rzucało się w oczy, poza tym - spotykasz kogoś na drodze z zepsutym samochodem i od razu chwalisz żonę za talent aktorski? W filmie, w którym z założenia ma nastąpić szokujący zwrot akcji? Dołączam się - COME ON!
Nie zauważyłem tego, natomiast byłem przekonany, że ona współpracuje z rodzicami zabitego. Miała być już na emeryturze, specjalnie wróciła dla tej sprawy. Pomyślałem, że być może za namową rodziców uznała, że na koniec kariery warto zrobić coś dobrego. A tu patrz, niby blisko , a jednak jak daleko.
Ja zorientowałem się, że adwokatka i matka to ta sama osoba w momencie, jak Adrian pokazał jej, gdzie zatopił samochód. Wtedy zagrały "oczy matki"
Ja zajarzyłem dopiero w czasie retrospekcji już pod koniec filmu, kiedy pada zdanie że strony T. Garrido że "poznaliśmy się z żoną w szkole aktorskiej".
Zgadzam sie, postac Virginii byla przedstawiona jako nazbyt emocjonalna, natomiast naprowadzenia kamery na osobe matki zbyt czeste i bliskie. Dosc wczesnie domyslilam sie, ze to ta osoba. Nie mniej uwazam, ze film jest znakomity. Aczkolwiek bylby lepszy gdyby rezyser uwzglednil moje powyzsze uwagi
W takim razie ciesze się, że tego nie zauważyłem. Dopiero pod koniec fabuły zacząłem podejrzewać, że współpracują, w momencie kiedy Virginia poszła już do mieszkania to pomyślałem sobie "może siostra? " i zdziwienie jak zdjęła maskę
Jedni są bardziej spostrzegawczy, inni mniej. Mój mąż pod koniec filmu, gdy Adrian zobaczył jak Virginia ściąga perukę, zapytał : a kto to był? :)
Różnica między prawniczką i matką jest mniej więcej taka jak między Supermanem i Clarkiem Kentem lub między Janosikiem, a Janosikiem w sztucznym wąsie. No niestety. Bardzo charakterystyczna twarz, szczególnie płaski nos. Okulary i inne włosy tego nie zakryły. Jestem w grupie tych, którzy się domyślili za szybko. Szkoda.
Ja się nie domyśliłem prędko, mam trudności z rozpoznawaniem kobiet nawet po zianie uczesania. Choć zachowanie "Goodman" wydawało m się b. niestandardowe, np. gdy dowiedziała się, gdzie jest auto albo gdy "dostrzegła" T. Garrido w odległym budynku, to jednak nie podejrzewałem, że ktoś się może pod nią podszywać. Matka chłopca wydawała się być zwyczajną kobietą, a nie demonem intelektu. Bardziej myślałem, że Goodman z jakiegoś powodu współpracuje T. Garrido (może konflikt z Felixem, może kasa od rodziców D. Garrido, może "ostatnie zlecenie", może pragnienie sprawiedliwości u schyłku życia...).
Pewnie jak oglądałeś "Prestiż" to też wiedziałeś od razu? Trochę mnie śmieszą ci odkrywcy, którzy wiedzieli od początku, czyli od 9/10 filmu.
Śmieszy mnie, bo większość tych "bystrych" osób się tylko chwali, że przewidziała jakieś rzeczy, które ciężko było przewidzieć, czasami były nie do przewidzenia. W internecie można napisać jednak wszystko i nikt tego nie zweryfikuje.