PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32385}

Cube 2

Cube 2: Hypercube
5,9 38 877
ocen
5,9 10 1 38877
4,0 6
ocen krytyków
Cube 2
powrót do forum filmu Cube 2

"Cube" to ciekawy i trzymający w napięciu film, jednaj "TO COŚ" zatytułowane "Cube 2" to kompletne NIEPOROZUMIENIE. Mnie osobiście ten film rozśmieszył a nie przestraszył. Trzecie wymiary, jakieś dziwne figury geometryczne, tnące kwadraty i ruszające sie ściany - rozumiem ze filmy Sci-Fi muszą być trochę naciągane ale to jest bajer do potęgi!! Ten film to absolutna strata czasu i pieniędzy NIE POLECAM NIKOMY, omijajcie bardzo szerokim łukiem.

ocenił(a) film na 9
waldi87

Dlaczego? Przecież właśnie o to chodzi w filmach sci-fi aby były wybajerowane i miały przedziwne efekty. Jak dla mnie zmiana grawitacji, spowalnianie czasu były najlepsze. Chociaż film nie ma co sie równać z pierwszą częścią to i tak był dobry jak na swój gatunek. Zostawiam "tylko" 9/10 a to ze względu na słabość do pierwszej części :)

ocenił(a) film na 10
waldi87

"Wymiary" nie były trzecie, a czwarte. Zastanawiam się jak ty byś zilustrował, sfilmował coś co istnieje tylko w teorii. Człowiek nigdy nie widział hipersześcianu i jak na razie nie zanosi się, żeby coś takiego ujrzał. Może przesuwające się ściany były obrazem tego że składa sie on w sobie? A może po prostu miało dac filmowi "to coś" co przyciągnie widzów?

No ale sa gusty i guściki a o gustach się nie dyskutuje :)

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
waldi87

Niestety mnie również film bardziej bawił niż przerażał.

Rozumiem doskonale, że hipersześcianu nie da się logicznie przedstawić i trzeba się uciekać do różnych dziwów - nie widów, ale magia pierwszego "Cube'a" nie polegała jedynie na pokazywaniu coraz to ciekawszych pułapek.
Dosyć dawno temu oglądałem ten film, ale na ile dobrze go pamiętam:
Jego największą zaletą jest samo wyobrażenie hipersześcianu i różne wynikające z tego obrazy (ta zmysłowa czerwień sukni na zmysłowej prawniczce... ;) ) i brak wyraźnego happyendu.
Najbardziej zawiodła mnie realizacja koncepcji dotyczącej bohaterów filmu. W większości opisów mówiło się o postaciach, które przyczyniły się do powstania sześcianu, ale te związki były często tak luźne, że zwyczajnie psuły fabułę zamiast ją uatrakcyjniać.
Zabrakło też dwóch ważnych elementów znajdujących się w pierwszej części - dusznego klimatu potęgowanego przez dobór charakterów (zastąpiony sterylnością i nijakimi postaciami) oraz magii liczb, która w tej części została zdewaluowana przez wprowadzenie czwartego wymiaru, którego żadna z postaci nie mogła więc nawet nie próbowała zrozumieć.
Czekam na drugie obejrzenie filmu, by zobaczyć czy sprawdza się jako wariacja na temat czy z kostką poradziłaby sobie grupa osób, która lepiej ze sobą współpracuje.

Visca: Nie zgodzę się z Twoją wypowiedzią, że "Przecież właśnie o to chodzi w filmach sci-fi aby były wybajerowane i miały przedziwne efekty." W filmach zawsze chodzi o przekazanie czegoś widzowi, a SF z samego założenia gatunku, w którym świat przedstawiony ma opierać się na prawdopodobnym rozwoju nauki, ich użycie jest po prostu lepiej usprawiedliwione.

ocenił(a) film na 5
Khaosth

Po ponownym obejrzeniu nadal niewiele w nim dostrzegam i nadal nikomu go nie polecam.

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Mówimy o filmie czy o opisach?

Możesz mi jakoś wyjaśnić, dlaczego luźne związki bohaterów filmu z istnieniem sześcianu psują fabułę? Ja ogólnie niedouczony jestem i nigdzie, jak żyję, nie znalazłem jeszcze takiej tezy o psuciu fabuły przez luźne związki.

SF ma kiepską nazwę. W ogóle podział filmów na kilka szuflad sprawia, że ludzie, którzy w normalnych warunkach po prostu wykopywali ziemniaki, teraz biorą się do mówienia, na czym to jakiś gatunek ma polegać.
W myśl takiego człowieka, który na pewno przy ziemniakach byłby znakomity, gatunek powstaje przez jakieś założenia. Twórcy nagle nie mogą przekazywać tego, co chcą, bo jeśli zrobią film nierealistyczny, to już ma łatę SF, a jeśli ma tę łatę, to już ziemniaki z forum opisują założenia SF i trzeba się trzymać. Ja widzę, że ktoś tu się mocno zgubił.

Jeśli masz problem z oglądaniem filmu, gdy znasz kategorię, to może nie poznawaj kategorii? Weź korektor i na monitorze napisz "fantastyka" tam, gdzie film nie opiera się na prawdopodobnym (dla wykopujących ziemniaki) rozwoju nauki. No bo zapytaj się, czy jesteś może naukowcem? Jakiż to rozwój nauki prognozujesz jako futurolog? :>

Zatem wracając do myśli Twojego poprzednika: filmy mają różne cele powstania, przekaz nie jest tak ubogi jak Twoje rozumienie kilku filmowych gatunków. Są filmy tworzone dla rozrywki prostszej, są takie dla rozrywki intelektualnej. Są filmy dla snobów i są filmy dla mas. Są filmy tworzone dla estetyki, są takie, które mają poruszyć fabułą, są takie, które poetyckim obrazowaniem mają przekazać to, co nieprzekazywalne bardziej wprost.
To jednak, że można to o filmach powiedzieć, tak jak można o części filmów powiedzieć, że świat przedstawiony oddaje prawdopodobny rozwój nauki, nie jest dobrą podstawą do tworzenia kategorii, jeśli później dzieci mają się w tych kategoriach zgubić.
Widzisz, jeśli długo myślisz o tych swoich ziemniakach i burakach, to potem widząc cebulę możesz tylko niezwykle trafnie zauważyć, jaki z niej słaby burak/ziemniak. Trafność tego wniosku nie stoi jednak w sprzeczności z kiepskością założeń, jakie przy okazji przemycasz. Tak jak przyroda ma głęboko w cebuli Twoje rojenia na temat tego, jakie warzywa są dobre, tak cały calutki świat kina może się tylko pośmiać z wytycznych tak opisanych, jak to wyżej serwujesz.

Kategorie są uproszczeniem świata. Abstrakcją służącą celom praktycznym, jak na przykład stworzenie katalogu. Natomiast kategorie nie są wyznaczeniem kryteriów dla filmowców. Żadne uproszczenie nie wyznacza drogi przyszłości, bo z samej definicji oznaczałoby to upośledzenie, ograniczenie tej przyszłości. Z samego faktu, że myślisz kategoriami, wynikać musi, że Twoja ocena filmów jest ograniczona.

ocenił(a) film na 5
hyrkan

Na temat kategoryzacji i SF na pewno piszesz do mnie? Krytykowałem "Cube 2" ale nie ze względu na bycie złym SF, tylko za bycie słabym filmem (sterylnym, pozbawionym klimatu, zapełnionym papierowymi i nieciekawymi postaciami, który jako tako broni się tylko pod względem wizualnym). O SF pisałem tylko w odniesieniu do wypowiedzi @Visca, która sprowadzała cały gatunek jedynie do efektów.

Wygrzebałeś odpowiedź sprzed sześciu lat - jak pewnie się domyślasz po ocenie do filmu raczej nie wracam. O ile dobrze pamiętam, to te związki z sześcianem były na tyle nikłe, że ani nie rozwijały rysów większości postaci, ani nie wnosiły niczego do fabuły. I chyba w tej części przeszłość osób zamkniętych w kostce była ilustrowana krótkimi nic nie wnoszącymi flashbackami. Ani te motywy nie wniosły do filmu żadnych odpowiedzi, ani tym bardziej nie prowokowały ciekawych pytań.

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Piszesz "a SF z samego założenia gatunku, w którym świat przedstawiony ma opierać się" i tak dalej.
Jedno, że nie rozumiesz tego, co ja piszę, ale drugie, że nie rozumiesz tego, co sam piszesz. To se nie pogadamy. ;)

Film nie jest sterylny. Pomieszczenia są "sterylne", bo tak naprawdę są po prostu białe.
Nie brakuje klimatu, bo tworzy klimat ta "sterylność", matematyka, inny dobór bohaterów i inne zachowanie kostki. Klimat jest inny, a nie nieistniejący.
"Zapełniony" to tylko przesada, bo bez przesady Twoje zdanie by było jakby słabiutkie.
"Papierowe postaci" to tylko etykieta. Bez trudu można przylepić ją jedynce. Obie części nie były filmami psychologicznymi, niby pokazywały jakieś reakcje ludzi na dziwną sytuację, ale reakcje były (tylko!) skrajne, oczywiste, banalne, bo i skrajnie dziwna i stresująca była sytuacja. Psychologicznie banał. Zestaw z osoby znającej matmę, policjanta, włamywacza, lekarza jest ubogi jak RPG z wojem, magiem i złodziejem, a postaci szczególnie poza swe funkcje nie wykraczają. Nerwy im puszczają, tyle tej głębi w części pierwszej.
Zatem jedynie po to przylepiasz etykietę "papierowe postaci", by kogoś przekonać, że masz ARGUMENT za gorszością dwójki. Nie masz. Nie podobała się - ok. Jednakże nie umiesz uzasadnić prawdą, czymś poza etykietą, że to film gorszy.

Sprowadziłeś cały gatunek do przewidywanego rozwoju nauki. A ja odpowiedziałem Tobie. Więc się racz tłumaczyć ze swoich słów, nie czyichś. Jest to jakby naturalne, że coś piszesz, ja pisze jak to beznadziejne, a Ty w razie potrzeby próbujesz coś ze swojej pisaniny uargumentować.

Odpowiedzi nie "wygrzebałem". Wszedłem na forum, zerknąłem na wypowiedź. Jako osoba mnie interesujesz trochę mniej niż mało. Opinia była zauważalna, to tylko skomentowałem, żeby jakiś czytający forumowicz, który filmu nie widział, nie dał się na Twoje etykiety nabrać, albo żeby nie uwierzył, że to ziemniaki decydują, że najpierw są kategorie filmowe, a potem filmy, które się mają zasad w kategoriach trzymać. Możesz nie wracać do filmu i nie wracać do forum. W szczególności, jeśli poza nieprawdą nie masz nic do powiedzenia, to chyba niewielu osobom na tym powrocie zależy, prawda?

Związki z sześcianem były takie, że detektyw szukał zaginionej pani z IZONu, prawniczka reprezentowała firmę, był i projektant gry, i projektant drzwi, byli naukowcy dostarczający teoretycznych podstaw i była osoba dostarczająca rozwiązań praktycznych, a ukrywająca się przed firmą. Jakby: znacznie więcej niż w części pierwszej. Nie wniosło to wiele do fabuły, poza tym, że o tym rozmawiano, przez co widz poznawał lepsze wyjaśnienie niż w części pierwszej. Wyjaśnienie matematyczne pozwoliło uzasadnić użycie efektów specjalnych. Związki z firmą uzasadniły siedzenie tych ludzi w kostce, bo w większości byli niewygodni, nadto uzasadniły zakończenie, które w jedynce było niewiadome jak większość filmu, a tu - konkretne. Wpływ związków bohaterów z filmu na fabułę był więcej niż znaczny (oczywiście względnie, bo samych wydarzeń było w filmie niewiele, więc większa część z nich to wciąż niewiele, ale jednak większa część).

"Nic nie wnoszący" to etykieta. Napisać, że etykieta stosowana przez ćwiećinteligencję, czy poprzestać na gimbazie? Jeszcze się podekscytujesz i zamiast pisać bzdury będziesz pisać bzdury osobiste.
Jest to, wracając, tylko etykieta, którą się naiwni posługują, by skrytykować fragment. W wielu filmach wątki, które się komuś nie podobają (na przykład śmieszne w obyczajówce albo smutne w komedii, miłosne w horrorze, straszne w sf, naukowe w dramacie, dramatyczne w dreszczowcu, fantastyczne w romansie...) nazywane są "nic nie wnoszącymi". Zmienimy nieco perspektywę. Nazwiemy Ciebie widzem "nic nie wynoszącym z filmu". Natomiast o wnoszeniu możemy porozmawiać.
Nie liczyłem scen filmowych. Jeśli nie uwierzysz, że nie masz racji, to możemy przeprowadzić eksperyment. Scena po scenie sobie puścimy część pierwszą, Ty mi powiesz, co te sceny wnoszą. Potem puścimy część drugą, a ja podam dwa razy więcej wyjaśnienia, co wnoszą odpowiednie sceny. W większości nawet będę bezpośrednio cytował Twoje wyjaśnienia.
Bez obrazy, ale nie ryzykuję, że mi się nie uda, skoro nic nie wynosisz z filmów. hihi.

Gimbaza, gdy mówi "to nic nie wnosi" wierzy, że pozostałe sceny, motywy, fragmenty coś wnoszą. Gimbaza tego nie umie opowiedzieć wprost. Tu chodzi o niechęć, zwykłą emo niechęć. Nie lubię fragmentu, więc użyję słownictwa zerżniętego z jakiejś słabej recenzji, żeby wtórnie racjonalizować tę niechęć. I już. Filmy nie dzielą się na sceny coś wnoszące i te niewnoszące, które tak zgrabnie zauważasz. Mamy filmy rozrywkowe Cube 1 i Cube 2, część 1 serwuje nowy pomysł, część 2 go przerabia. Można przy mniejszym budżecie nie filmować scen zewnętrznych, a przy większym kilka do filmu dodać. Podobnie z efektami specjalnymi.

Skądinąd - nie odpowiadasz na pytania. Po tym się też poznaje ćwierćinteligenta, że po pytaniach ta ćwierć poznaje, że są niebezpieczne, ale te trzy brakujące ćwierci dają reakcję obronną, ominięcie pytań, a cały człowiek sobie nawet sprawy nie zdaje, że dalej broni swoich racji, tylko z głową pod kołderką stara się argumentów drugiej strony nie widzieć.

Można zatem obok pytań o naukowość Twoją, o wiedzę na temat przyszłości nauki, o futurologię, zapytać, jakie to sceny w Cube 1 coś wnoszą (pewnie nie widziałeś filmu tak długo, że niewiele podasz), jakie w Cube 1 znajdujesz "ciekawe pytania". Ja powiem, że kostki w Cube bywały zielone, a nie było takich w groszki. Jaką odpowiedź to wniosło? Jakie ciekawe pytanie prowokowało? Dlaczego nie napiszesz, że to nic nie wnosiło bo Cube 1 to film słaby? :)
Czy w odniesieniu do wypowiedzi innych użytkowników zmienia się Twoja opinia, że SF ma przewidywać rozwój nauki w sposób prawdopodobny?
Co było ciekawego w postaciach z 1?
Jaki poziom związków z sześcianem powoduje rozwinięcie rysów (!) postaci?
Jaki poziom związków z sześcianem wnosi coś do fabuły? Co wnosi?

Widzisz, po tym poznać etykietę. Piszesz "nic nie wnosi" i gdybyśmy scena po scenie przeanalizowali te, których tak nie skrytykowałeś, to ani byś nie umiał powiedzieć, co wnoszą, ani by nie było prawdą, że niewnoszące będą te tylko, które krytykowałeś. Ot, coś Ci się nie spodobało, więc użyłeś etykietki.
Kto inny rzuca "debilna fabuła", "kiepska muzyka", "nielogiczne" i inne takie nazwy, których nie umie, z braku wykształcenia muzycznego i logicznego uzasadnić NIJAK.

Jeśli Cube 1 różni się od Cube 2 zawartością scen prowokujących ciekawe pytania i dających odpowiedzi, rozwijających rysy etc etc, to z łatwością je podasz, a ja nie będę umiał podać ich odpowiedników w Cube 2. Jeśli nie podasz z taką łatwością, z jaką przylepiasz etykietę, to nie zmienię mojego zdania na Twój temat. ;)
Oczywiście to było dawno, nie chcesz oglądać, w ogóle taka dyskusja poziomem Ci do pięt nie dorasta i inne takie kolejne fałszywe racjonalizacje ucieczki i mi na pytania nie odpowiesz, a przykładów nie podasz. Jeśli odpiszesz, to zupełnie obok tematu, zestawem ogólników i minięć się z rzeczywistością. Dlatego nie zachęcam, ale Twoja wola.

ocenił(a) film na 5
hyrkan

"Jedno, że nie rozumiesz tego, co ja piszę, ale drugie, że nie rozumiesz tego, co sam piszesz. To se nie pogadamy. ;)"
Skoro wiesz lepiej co miałem na myśli, to chyba za bardzo Ci do dyskusji nie jestem potrzebny...

Nie zauważyłeś, że tamten post porusza dwa tematy? Najpierw piszę swoją opinię na temat filmu, a potem zwracam się bezpośrednio do użytkownika @Visca odnośnie jego słów na temat czym jest SF. Nie rozumiem czemu te dwa wątki usilnie ze sobą łączysz.

""Nic nie wnoszący" to etykieta. Napisać, że etykieta stosowana przez ćwiećinteligencję, czy poprzestać na gimbazie? Jeszcze się podekscytujesz i zamiast pisać bzdury będziesz pisać bzdury osobiste."
Po tym jak sam zacząłeś ze swoją erystyką schodzić na pole bzdur osobistych, byłoby to chyba całkiem uzasadnione, nie sądzisz?
(Aczkolwiek prawie trafiłeś - wtedy byłem w liceum)

Apropos erystyki:
"Sprowadziłeś cały gatunek do przewidywanego rozwoju nauki. A ja odpowiedziałem Tobie. Więc się racz tłumaczyć ze swoich słów, nie czyichś. Jest to jakby naturalne, że coś piszesz, ja pisze jak to beznadziejne, a Ty w razie potrzeby próbujesz coś ze swojej pisaniny uargumentować."
Sęk w tym, że Twoja odpowiedź zamiast dotyczyć wytycznych dla gatunku SF dotyczyła samej kategoryzacji jako takiej. Może nie zauważyłęś, że @Visca to nick osoby, która się tu wcześniej wypowiadała, a ten fragment mojej wypowiedzi tyczył się jej konkretnego postu, w którym napisała swój punkt widzenia na temat gatunku. Wyszedłeś z błędnych założeń, jakoby bardzo przeszkadzała mi łatka SF dopisana temu filmowi, tak jakbym nie odnajdywał przyjemności w oglądaniu filmów surrealistycznych, albo pulpowej fantastyki. Źle odczytałeś moją wypowiedź i oczekujesz wytłumaczenia się z niej? Przeczytaj dyskusję jeszcze raz.

"Zatem jedynie po to przylepiasz etykietę "papierowe postaci", by kogoś przekonać, że masz ARGUMENT za gorszością dwójki. Nie masz. Nie podobała się - ok."
Nie żartuj z tym ok. Jakbyś nie szukał zwady dopisałbyś do tematu jedynie swoje wrażenia po seansie filmu, zapewne złożone z tym podobnych uproszczeń i frazesów. Zamiast pisać o filmie, wolisz jednak czepiać się słówek i wytykać wszelkie hiperbole. Ok, zatem bawmy się dalej...

...:::[SPOILERY do obu części]:::...
"Cube 2" jest zdecydowanie sterylniejszy od pierwszej części. Nie tylko pomieszczenia są śnieżnobiałe, ale też i bohaterowie noszą swoje, czyściutkie i kolorowe ubrania, nie było chyba też zbyt wielu zbliżeń na spocone twarze zmęczonych bohaterów, a same pułapki nie zostawiały tak dotkliwych obrażeń. Stres, zmęczenie i napięcie w grupie nie były tak widoczne jak w pierwszej części.

Pierwsza część faktycznie przedstawiała skrajne reakcje wśród bohaterów, ale druga? W pierwszej części grupa ledwo się zgodziła, aby osoba ułomna kontynuowała z nimi podróż i narażała ich na śmierć - w dwójce podobna scena z uśmiechniętą staruszką spuszczaną po linie z ubrań nie miała tak intensywnego charakteru. Pewnie miałeś na myśli drugi kraniec skali, czyli niemal całkowite pogodzenie się z zastaną niekorzystną sytuacją i szukanie konstruktywnych rozwiązań, jednak dla mnie to znacznie mniej wiarygodny i banalny wybór ze strony scenarzysty.

Zgadzam się - obie części to w większym stopniu filmy rozrywkowe, a nie psychologiczne, zaś w bohaterach można odnaleźć typowe klisze znane z innych filmów. W "Cube" ten zestaw zaserwowano w bardziej emocjonujący sposób mnożąc wzajemne animozje między postaciami. Dobór postaci w "Cube 2" zdaje się zresztą odwoływać do tego z jedynki. Policjant został zastąpiony detektywem, ale w finale spełnił podobną rolę. Autystyk z przydatną zdolnością matematyczną, aczkolwiek stanowiący dla grupy pewien ciężar znalazł w dwójce swój odpowiednik w postaci uroczej, acz dotkniętej chorobą staruszki - nie kojarzę by w tej części była równie istotną postacią. Prawniczka i projektant gry - dla tych postaci nie znajduję odpowiedników w "Cube", ale też nie kojarzę by te osoby w "Cube 2" miały jakąś przydatną dla grupy cechę, czy informację. Losem raczej mało szlachetnych awanturników z pierwszej części byłem się w stanie przejąć - dość przypadkowej grupki z części drugiej niestety nie.

Podczas seansu zastanawiałem się jak bardzo niewygodny dla tajnego projektu mogli być nieświadomi jego istnienia projektant komputerowej strzelanki i jego prawniczka. Więcej sensu by miało, gdyby scenarzysta zrobił z nich sprzątaczy kostki, projektantów basenu, albo dzieciaki jakiegoś wojskowego umoczonego w projekt - przynajmniej zachodziłoby minimalne prawdopodobieństwo, że byli tego tesseraktu świadomi.

W "Cube" dobór postaci - chociaż poza architektem Worthem nie był jakkolwiek umotywowany fabularnie - był uzasadniony przez pełnione przez nich funkcje i posiadane umiejętności. Każdy z nich wydawał się mieć swoją istotną rolę w kostce, co stanowiło dla bohaterów kolejny trop prowadzący ich do wyjścia. Nawet pozostawione im drobne przedmioty były podpowiedziami, które pozwoliły ich naprowadzić na sens liczb opisujących pomieszczenia. Nie powiem, żebym rozumiał temat permutacji, ale śledzenie sposobu w jaki odkrywają kolejne tajemnice sześcianu był bardzo absorbujący. Rezygnacja z doboru postaci według ich funkcji oraz skomplikowanie matematycznej zagadki do geometrii czterowymiarowej, której żaden bohater nie był w stanie ogarnąć (poza tymi już nieżyjącymi) zniwelowało przyjemność śledzenia dalszych poczynań bohaterów, które z powodu nieznajomości żadnych danych na temat konstrukcji i niemożności uniknięcia pułapek stały się aż nazbyt losowe.

"Nie liczyłem scen filmowych. Jeśli nie uwierzysz, że nie masz racji, to możemy przeprowadzić eksperyment. Scena po scenie sobie puścimy część pierwszą, Ty mi powiesz, co te sceny wnoszą. Potem puścimy część drugą, a ja podam dwa razy więcej wyjaśnienia, co wnoszą odpowiednie sceny. W większości nawet będę bezpośrednio cytował Twoje wyjaśnienia."
Ciekawy eksperyment. Odwróciłbym tylko sytuację - jak dotąd sporo uwagi poświęciłeś na rozbicie mojej opinii na czynniki pierwsze - wyszukanie etykiet, wypomnienie urojonej kategoryzacji, podkreślenie konkretnych słów, samemu zaś o filmie pisząc bardzo niewiele. Wiem że kopiowanie cudzych wypowiedzi jest łatwe, a to byłoby sporym ułatwieniem zadania dla Ciebie, a - jak mniemam - chyba lubisz wyzwania. I chyba masz też sporo wolnego czasu, nie?

"Można zatem obok pytań o naukowość Twoją (...)"
- żadna
"(...) o wiedzę na temat przyszłości nauki, o futurologię (...)"
- Również żadna. Raz na ruski rok przełączę telewizor na discovery, albo planete.
"(...) zapytać, jakie to sceny w Cube 1 coś wnoszą (pewnie nie widziałeś filmu tak długo, że niewiele podasz) (...)"
- korci mnie, ale ten eksperyment...
"(..) jakie w Cube 1 znajdujesz "ciekawe pytania". (...)"
- no cóż - eksperyment, który zapewne zechcesz zrealizować by zmarnować czas swój i mój... Najbardziej podobała mi się kwestia Wortha dotycząca tego jak rzadko w kontakcie z różnymi zjawiskami stosujemy szerszą perspektywę, skupiając się jedynie na tym dobrze nam znanym i dla nas ważnym wycinku tematu.
"(...) Ja powiem, że kostki w Cube bywały zielone, a nie było takich w groszki. Jaką odpowiedź to wniosło? (...)"
- Faktycznie wiele wynosisz z filmów... Może masz jakieś przemyślenia na temat tapet stosowanych w scenografiach sit-comów?
"(...) Jakie ciekawe pytanie prowokowało? Dlaczego nie napiszesz, że to nic nie wnosiło bo Cube 1 to film słaby? :) (...)"
- Ponieważ ścianki z nieregularnym wzorem umożliwiały zakamuflowanie różnych czujników oraz pułapek, a do tego dobrze korespondowały z sugestią Rennes, że bohaterowie mogą być obserwowani. Różne kolory pomieszczeń pozwoliły też na odkrycie faktu, że położenie kostek nie jest niezmienne. Ponadto kolory pozwoliły przełamać monotonię jednakowych pomieszczeń z powtarzającym się wzorem, nie mówiąc o tym jak atrakcyjnie ten wzór wyglądał w podkreślających osaczenie kadrach Dereka Rogersa. Dlatego brak grochów kompletnie mi nie przeszkadzał. ;P
"(..) Czy w odniesieniu do wypowiedzi innych użytkowników zmienia się Twoja opinia, że SF ma przewidywać rozwój nauki w sposób prawdopodobny? (...)"
- Nie, zwłaszcza jeśli mowa o hard-SF. Zdaję sobie sprawę, że to jedynie teoretyczny postulat stanowiący podstawę dla kategoryzacji, a rzeczywistość często się jej wymyka i sam uznaję kilka filmów za perełki SF pomimo ich mało realnych podstaw ("Raport mniejszości" chociażby). Rozumiem też, że dzieła SF mają różne stężenie elementów fantastycznych i elementów realnych i często mi to nie przeszkadza. Twierdzenie jednak, że SF ma być po prostu "wybajerowane i mieć przedziwne efekty specjalne" stoi w zbyt dużej sprzeczności ze spotkanymi przeze mnie książkowymi definicjami tego terminu.
"(...) Co było ciekawego w postaciach z 1? (...)"
- wzajemne relacje, wzajemne animozje...
"(...) Jaki poziom związków z sześcianem powoduje rozwinięcie rysów (!) postaci? (...)"
- taa... jak czytasz, takie pytania zadajesz...
"(...) Jaki poziom związków z sześcianem wnosi coś do fabuły? Co wnosi? (...)
- Konstruktor wyjaśniający po czym poznać obecność pułapek i dający bohaterom możliwość obrony; może ktoś z zarządu wyjaśniający motywację która im przyświecała przy konstrukcji tej zabawki; sprzątaczka która w przerwach na papieroska ponumerowała komory, a na dwie minuty przed finałem stwierdziłaby że tą panią skądś kojarzy i sama w domu ma podobny rejestrator? Choćby i taki prosty zwrot fabularny.
...:::[SPOILER OFF]:::...

ocenił(a) film na 5
Khaosth

Przeoczyłem swoją wypowiedź o rysach postaci i zależnościach między sześcianem - mój błąd.

a zatem ...:::[SPOILERY]:::...
"(...) Jaki poziom związków z sześcianem powoduje rozwinięcie rysów (!) postaci? (...)"
Na ile kojarzę "Cube 2" żadna z postaci nie miała istotnych związków z sześcianem. Może hakerka która coś o tym miejscu wiedziała i coś tam powiedziała pani doktor (ta blondynka, dobrze zapamiętałem?) i osoba która na początku przykuła się do drabinki i nikomu nie przekazała danych jakie miała w teczce. Dla reszty hipersześcian był nowością. Nie mieli żadnych wspomnień związanych z jego budową, z odbywającą się przy jego pomocy działalnością. Nikt nie działał na jego (tudzież firmy lub organizacji która go wybudowała) rzecz, nikt nie był jego zajadłym przeciwnikiem. Gdyby bohaterowie nie mieli absolutnie żadnych związków z kostką, wydarzenia potoczyłyby się tak samo.
...:::[SPOILER OFF]:::..

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Nie jesteś, to prawda, potrzebny w dyskusji, póki nie piszesz nic trafnego. Chciałbym, żeby się pojawił rozmówca, który napisze coś trudnego do zaobserwowania, ale prawdziwego. Który coś niebanalnie przeanalizuje, ale trzymając się logiki i poprawnych założeń. Póki takim rozmówcą nie jesteś, pozostajesz zbędny.
Ponadto odnosisz się z tym emocjonalnym stwierdzeniem do moich słów, że nie wiesz, co piszesz. Nie odnosisz się jednak do podanego przeze mnie konkretu:
a) napisałeś, czym niby ma być SF
b) ale SF nie ma tym być
c) napisałeś, że nie pisałeś, czym ma być SF
d) zauważyłem, że pisząc c) nie zauważyłeś a)
Pomijając ten konkret próbujesz przenieść rozmowę na grunt emo, gdy on dotyczy prostych faktów intele. ;)

Drugi raz podkreślasz, że słowa kierowałeś do innego usera. Rozumiem, że do niego kierowałeś.
Napisałeś, czym ma być SF. Napisałeś, czym ma być SF. Napisałeś, czym ma być SF.
Ale nie ma być tym, co napisałeś. Twoje zdanie o SF było głupie. Bez sensu. Nieuzasadnione. Łatwo do obalenia. Skrytykowałem. Obaliłem.
A wtedy napisałeś, że nic takiego nie twierdziłeś.
Należało nie twierdzić. Twierdziłeś. Należało nie twierdzić. Twierdziłeś.
Widzę, że czegoś mocno nie rozumiesz. Ja mogę poczekać, aż zrozumiesz. Nie zmuszaj się do pisania wcześniej.

Nietrafnie etykietujesz przez "erystyka". Odnoszę się osobiście do twojej ćwierćinteligencji w ramach wniosku. Nie twierdzę, że nie masz racji bo jesteś ćwierć. Twierdzę, że jesteś ćwierć, ale braki racji udowadniam racjonalnie, bez manipulacji.

Wypowiedź odnosząca się do kategoryzacji jako takiej jest abstrakcyjna, stosuje się do każdej konkretnej kategoryzacji. Jest to ogólniejsza wersja wypowiedzi, którą mogłem napisać po prostu odnośnie SF. Nie zmienia to prawdziwości.
Zatem nie piszesz o erystyce, ale o normalnej technice dowodzenia. Bardziej niż popularnej. Tylko że w nauce. Ośmieszające, nie? :D

"Wyszedłeś z błędnych założeń, jakoby bardzo przeszkadzała mi łatka SF dopisana temu filmowi, tak jakbym nie odnajdywał przyjemności w oglądaniu filmów surrealistycznych, albo pulpowej fantastyki. Źle odczytałeś moją wypowiedź i oczekujesz wytłumaczenia się z niej? Przeczytaj dyskusję jeszcze raz."

- nie wyszedłem z żadnych założeń, że przeszkadza ci łatka dopisana. Stwierdziłem, że dla ciebie łatka ZNACZY
- o tym braku przyjemności coś w moich słowach znalazłeś? Zacytuj.
- pisałeś: "a SF z samego założenia gatunku, w którym świat przedstawiony ma opierać się na prawdopodobnym rozwoju nauki"
- nie pisałem o tym, co ci się podoba, bo mnie to nie interesuje. Nie pisałem o żadnych moich założeniach. Zauważyłem twoją wypowiedź, twoją, twoją, twoją, odnośnie tego na czym się coś ma opierać w SF.
SF ma w nazwie naukę, ale nazwa nie jest celna. Zwłaszcza, jeśli się łatkę przylepia filmowi, który prawdopodobnego rozwoju nauki nie opisuje, by następnie stwierdzić, że to wada tego filmu, bo SF a nie opisuje :D.

Łaskawie zatem skończ mi pisać, że oparłem się na czymś innym niż na twoich słowach. Nie zmieniłem ich znaczenia wyrwaniem z kontekstu, nie wymagają one przyjęcia założeń odnośnie tego, co też ci się podoba albo nie.
Napisałeś, jakie są rzekomo założenia SF, a ja odpisałem, że takie nie są. Napisałeś, że o tym nic nie pisałeś, więc dodałem jeszcze, że najwyraźniej nie wiesz, co piszesz, bo wyraźnie twoje słowa widać.

Bardzo przynudzasz.

"Nie żartuj z tym ok. Jakbyś nie szukał zwady dopisałbyś do tematu jedynie swoje wrażenia po seansie filmu, zapewne złożone z tym podobnych uproszczeń i frazesów. Zamiast pisać o filmie, wolisz jednak czepiać się słówek i wytykać wszelkie hiperbole. Ok, zatem bawmy się dalej..."
Pierwsza myśl mnie ubawiła. Otóż osoba wymagająca argumentacji, uzasadniania krytycznych myśli "szuka zwady", ale osoba przesadzająca (hihi, hiperbole!) nie szuka zwady. :)
Nie wiem, co ci na to odpowiedzieć. W mojej rodzinie jest na odwrót, gdy nie szukamy zwady, to nie przesadzamy, a poglądy uzasadniamy.

Sterylność - była. Nie daje się bezpośrednio wartościować.

"chyba" - nie było chyba tylu zbliżeń. Czyli nie wiesz, ile było zbliżeń, więc chyba było tak, żeby pasowało do opinii. :D
Jeśli argumentujesz ilością zbliżeń i potu, miej pewność, ile ich jest.

Pułapki nie zostawiały tak dotkliwych obrażeń. Owszem. Nie daje się to bezpośrednio wartościować. Mam zacząć wypisywać filmy, które nie ukazywały tak dotkliwych obrażeń jak Cube 1, a braku klimatu im nie można zarzucić? Czy sobie ten poniżający fragment darujemy?

(Zresztą powtarzasz się. Napisałeś już, że było sterylnie i nie było takich pułapek jak w części pierwszej. Ja odpisałem, że wobec tego klimat był inny, a nie żaden. Nie uzasadniasz, dlaczego brak pułapek w Nosferatu, Edwardzie Nożycorękim, Dogville sprawia, że to filmy bez klimatu.
"Apropos"
à propos erystyki: jest nieuczciwym chwytem postawić tezę (tu: brak klimatu) i wymieniać prawdziwe cechy (tu: sterylność pomieszczeń, brak pułapek etc) jakby cechy te dowodziły postawionej tezy. Albo popełniasz banalny non sequitur, albo celowo manipulujesz podając jako uzasadnienie coś, co nim nie jest.)

Teraz mała dygresja odnośnie prawdopodobieństwa psychologicznego (w nawiązaniu do twojego opisu sceny ze staruszką). W momencie, gdy film przedstawia zachowanie tłumu (-> Metropolis), to oczywiście poprawność zachowania musi się odnosić do statystyki. Nie ma tej cechy zachowanie kilku osób. Nie można zasadnie przypuszczać, że film o 5-10 osobach musi mówić o TYPOWYCH 5-10 osobach, czyli jakichś średnich statystycznych. Dobór charakterów w Cube 1, dobór zawodów, dobór taktyk i umiejętności, świadczył o całkiem banalnym zestawieniu szczurów w klatce. Dobór w Cube 2 uzasadniony był związkami z twórcami kostki. W obu przypadkach nie było tu psychologicznego szaleństwa, raczej prostota.
Powtarzam - kilka osób nie musi podlegać zachowaniu statystycznemu. Statystycznie agenci nie rozbrajają tylu ładunków wybuchowych w ostatniej sekundzie, ile rozbrajają Bondy czy inne agenty filmowe. Właśnie dlatego filmy kręci się o Bondzie. Zatem można kręcić filmy o ludziach zachowujących się "nieprawdopodobnie", czyli nie typowo statystycznie (na przykład w odległości poniżej odchylenia std. od średniej).
Czymś innym jest personalne prawdopodobieństwo psychologiczne, to znaczy, przy założeniu, że postać ma pewne cechy uwidocznione już w filmie, zachowa się tak a siak. Charaktery osób w filmie nie są opisane na tyle szeroko, by można było zasadnie twierdzić, że późniejsze zachowania im przeczą, czyli są psychologicznie nieprawdopodobne.

Całkowicie inną sprawą jest, że seria Cube to nie są filmy ambitne. To są filmy rozrywkowe z pojedynczym, dość ciekawym, pomysłem. Psychologii jest tyle co w Bravo (albo Bravo Girl, w ogóle jesteś w odpowiednim wieku, by wiedzieć?). Zatem sama ocena prawdopodobieństwa psychologicznego postaci, głębi charakterów, złożoności osobowości, jest tu nieco nie na miejscu. :)

"Podczas seansu zastanawiałem się jak bardzo niewygodny dla tajnego projektu mogli być nieświadomi jego istnienia projektant komputerowej strzelanki i jego prawniczka. Więcej sensu by miało, gdyby scenarzysta zrobił z nich sprzątaczy kostki, projektantów basenu, albo dzieciaki jakiegoś wojskowego umoczonego w projekt - przynajmniej zachodziłoby minimalne prawdopodobieństwo, że byli tego tesseraktu świadomi."
Byłoby, zauważ, banalnie, gdyby zebrano osoby statystycznie najbardziej prawdopodobne w pierwszej (!) partii szczurów w sześcianie.
Nie wiemy, czy sześcian nie był uruchamiany już wcześniej. Ponadto panie, które w sześcianie zostały najdłużej (obok detektywa) były już z tych osób, których obecność tam jest uzasadniona.
Reszta mogła być przy okazji.
(Dygresja: jest taki gatunek jak nowela. Nowela ma jakiś rekwizyt, motyw, wokół którego osnuta jest fabuła. Nowela nie rozrasta się powyżej potrzeby. Są także powieści detektywistyczne. Banalność konstrukcji wielu z nich polega na dokładnym zaserwowaniu wszystkich potrzebnych motywów/rekwizytów, które w kolejności serwowania mają czytelnika mylić, ale po zmianie punktu widzenia przez detektywa okazuje się, że winna jest jakaś nierzucająca się w oczy osoba, często jednak obecna "w kadrze".
Próbujesz interpretować Cube 2 jak powyższe. Próbujesz znaleźć dokładnego uzasadnienia dla obecności akurat tych osób, choć w Cube 1 być go nie znalazł. Zatem brak uzasadnienia będzie wadą C2?)

Myślę, że seryjne mordowanie jest skrajną reakcją bohatera. Ładniej mi się podobał motyw zrzucenia pani w C1, o wiele bardziej, natomiast nie będę twierdził, że morderstwa seryjne albo samobójstwo przez przypięcie się kajdankami nie są reakcjami skrajnymi. Wybacz.

Etykietujesz, że w C1 emocji było więcej. Ale piszesz - zauważ! - o własnym odbiorze. Miałeś więcej emocji? Ok. Nie przeszkadza mi to. Ja też chyba w części pierwszej więcej odczułem, ale mogło to być spowodowane zaskoczeniem samym pomysłem. Po obejrzeniu C1 drugi raz nabrałem przekonania, że postaci odegrane są dość kiepsko, bo i film nie dał możliwości rozwinięcia charakterologicznego. To ogromne skróty, bo po pułapkach i scenach śmierci zostało niewiele czasu, rozdziel to jeszcze na kilkoro bohaterów - nie było gdzie i kiedy robić psychologii.
Zatem - i mnie emocjonalnie bardziej ruszyła część pierwsza. Ja tylko nie mówię, że to film taki a siaki był. Odczucia miałem. A ktoś inny mógł czuć więcej emocji w C2 i też dobrze.
Zatem po prostu mylisz tu emocje własne z jedynym możliwym odbiorem emocji. A w C2 lubiłem blondynę i mi było smutno na koniec (że nie przeżyła, mogła sobie być agentką)

O banalności doboru funkcji i umiejętności już parę razy pisałem, nie muszę więcej. Grasz w PRG? Można łatwiej, mag złodziej wojownik kapłan (wtedy i ofensywnie i leczenie i w zwarciu i na dystans i wprost i z zaskoczenia i z kradzieżą można wszystko), a można trudniej, bard bard i nikogo więcej, albo paladyn + barbarzyńca. Wtedy się robi ciekawiej. Cube 1 sobie mógł na nudę (!) pozwolić, bo efektowny był pomysł z kostką. IMO w C2 płytkość rzuca się w oczy dlatego, że pomysł z kostką nie jest już tak świeży, a nie dlatego, że tej płytkości jest więcej.

W C1 matematyka była ściemniona. Liczby pierwsze i podzielność - to rozumiem. Natomiast sama droga kostki była "wyliczana" magicznie. Nic z tej magii (!) liczb nie wyjaśniono widzowi. Dostałeś zatem informację, że "da się", ale nie "jak". I oni jakoś próbowali, skoro da się.
W C2 była czterowymiarowość, więc była daleko lepsza koncepcja matematyczna, nawet z wyjaśnieniem. Matematyka nie pomagała tu odkryć drogi, za to było o niestabilności kostki, o wyliczeniu czasu jej istnienia. Nie mniej i nie więcej, tylko inaczej niż w C1.
Możesz oczywiście woleć którąś z opcji, ale dla mnie w obu przypadkach matematyka była ściemniona, nie pokazana wprost a tylko przez sugestię, że niby "ktoś potrafi". Kto inny może woleć inne ujęcie, tu wracamy do subiektywizmu.

Mam umysł analityczny, dlatego łatwo mi się rozbiera na czynniki pierwsze cudze wypowiedzi. Pisałeś "nic nie wnosi", co jest etykietą. Dlatego proponuję mój eksperyment, po którym byś zobaczył, że albo sceny w ogóle nie wnoszą (gdybyś miał trudności z wyjaśnieniami), albo wnoszą banały (nie miałbym trudności z mnożeniem podobnych dla C2), albo byś popłynął z poezją (również zupełny brak moich trudności).
Eksperyment w drugą stronę nie ma racji bytu, bo nie stosuję argumentu "oto scena która nic nie wnosi" dla zasugerowania, że w innym filmie każda scena wnosi. Podobne założenia są mi obce. Uważam, że sceny budują film i zrozumiałe są w kontekście całej wypowiedzi, jak i znaczenie słów dokładnie się objawia w kontekście całości wypowiedzi (bodajże Quine, ale mogę mylić osobę, która o tym ładnie pisała).
Film (dowolna wypowiedź) nie jest zatem jedynie sumą części. Film pozbawiony jednej części nie straci tylko jej, bo zmieni się od razu kontekst odbioru pozostałych, skoro tej jednej nie będzie. To ogólne spojrzenie na dowolną wypowiedź, nie tylko artystyczną.
Zatem czemu chcesz przetestować, czy JA dam radę TWÓJ MIT utrzymać przy życiu, że w jakimś filmie sceny coś wnoszą, a w innym nie? :) Ja twojego mitu nie lubię, a mam się starać go reanimować?

Jest świetnie, że się odnosisz w zasadzie merytorycznie do większości kwestii. Poważnie dziękuję, bo to się rzadko tu zdarza. Od razu mi lepiej.
- przyzerowa naukowość czy zainteresowania futurologią powinny Ci zasugerować, że może nie wiesz o czym piszesz, gdy piszesz o prawdopodobnym rozwoju nauki. Raz, że trudno oceniać prawdopodobieństwo (brak próby! brak rozkładu!), a dwa, że niezbyt wielka wiedza (na poziomie popularnych publikacji z historii nauki) pozwala zrozumieć, że przyszłość nauki, nawet nieodległa, okazywała się wielkim zaskoczeniem nawet dla wybitnych naukowców, którzy naukę znali, tworzyli. Przewidywanie przyszłości nauki jest strasznie trudne. Mało tego, każda przepowiednia z konieczności będzie skrajnym uproszczeniem, bo gdyby się dało powiedzieć, jak, dzięki czemu, w jaki sposób dokona się konkretnych odkryć i stworzy konkretne wynalazki, to tak naprawdę już by się ich dokonało. Można zatem w SF przedstawić super-napęd, ale nie można go wyjaśnić naukowo inaczej niż teraźniejszością nauki wzbogaconą o czystą fantazję.

Tylko jedno ważne pytanie o niestosowanie szerokiej perspektywy? Mało. I uprzejmie wątpię, że potrzebowałeś Cube 1, by takie pytanie usłyszeć/wymyślić.

Nie oglądam sit-comów. Nie wiem, jakie są tapety.
Kolejno:
- pisałeś o sterylności
- pisałeś o odpowiedziach danych przez film
- pisałeś o scenach nic nie wnoszących
- w dużym skrócie odniosłem się do kolorów, które chyba nie wnoszą bardzo wiele, nie dają ciekawych odpowiedzi, a sprawiają po prostu inne wrażenie niż sterylna biel C2. Zadałem pytanie o odpowiedzi, jakich C1 dostarcza.

"- Ponieważ ścianki z nieregularnym wzorem umożliwiały zakamuflowanie różnych czujników oraz pułapek, a do tego dobrze korespondowały z sugestią Rennes, że bohaterowie mogą być obserwowani. Różne kolory pomieszczeń pozwoliły też na odkrycie faktu, że położenie kostek nie jest niezmienne. Ponadto kolory pozwoliły przełamać monotonię jednakowych pomieszczeń z powtarzającym się wzorem, nie mówiąc o tym jak atrakcyjnie ten wzór wyglądał w podkreślających osaczenie kadrach Dereka Rogersa. Dlatego brak grochów kompletnie mi nie przeszkadzał. ;P"
- technologia czwartego wymiaru prawdopodobnie jest bardziej skomplikowana niż technologia obserwowania ludzi w białych pomieszczeniach
- w C1 było o obserwacji (por. C0), a w C2 o ukrywaniu się w kostce i niepanowaniu nad nią. Inna fabuła, zatem nie ma co wymagać obserwowania. Nie było tylu pułapek, to nie trzeba było czujników tej samej mechanicznej postaci.
- różna zawartość trupowa w C2 pozwalała na zorientowanie się, że kostki nie pozostają niezmienne
- zmiany w kostkach łamią monotonię
- też mi nie przeszkadzał brak grochów
- powyższym odpowiedziałeś na "jakie pytania to prowokowało". Nie wydaje mi się, byś zaszalał z jakimiś ciekawymi pytaniami.

Zgadzam się, że opinia Twojego rozmówcy o bajerowaniu efektami też była niecelna.

W C2 były relacje (nawet seks, ha), i animozje (nawet seryjne mordowanie).

Dlaczego możliwość obrony, zresztą dość skłamana (por. C0), wnosi do filmu, a nie ujmuje mu? To rozwiązanie fabularne, ale nie widzę argumentacji, dlaczego in plus. Subiektywnie tak wolisz? Ok.

Zrozumiałem "rysy" jako charakter. Piszesz, jak uprościć fabułę w kierunku noweli/powieści detektywistycznej, by się wszystkie rekwizyty, motywy, postaci zazębiły w zwartą konstrukcję. Film taką może mieć, ale nie musi. Nie jest to obiektywna zaleta, co najwyżej subiektywnie można woleć.
Postać nie ma więcej charakteru dlatego, że konstrukcja jest zwarta, więcej rzeczy się zazębia. A przy tym nie jest zbyt prawdopodobne, by się w życiu coś zazębiało jak w detektywistycznej powieści.
Bardzo łatwo o sytuację, w której osoby mające wspólnych znajomych nie dowiedzą się tego nawet przez wiele tygodni znajomości ze sobą - bo w kontaktach międzyludzkich nie wszystko się od razu ujawnia tak wygodnie jak w powieściach detektywistycznych.

W C2 jedna pani uciekała przed firmą, druga pani pracowała w firmie (i zaginęła, detektyw jej szukał), trzecia pani robiła za tajniaczkę dla firmy. To bardzo bardzo mocne związki, których chyba nie pamiętasz zbyt ściśle.
Gdyby bohaterowie nie mieli związków z kostką, wydarzenia potoczyłyby się tak samo. Jak w C1. ;)

Pozdro i raz jeszcze dziękuję za odniesienie się, całkiem wyczerpujące, do wielu kwestii.

Moją odpowiedź w dużej części można streścić jako zarzut błędu non sequitur, podajesz prawdziwe cechy filmu, z czego jednak nie wynika, że to wady filmu. Ale poza tym też trochę napisałem, a że tak łatwo dostrzegasz poważne pytania i niebanalne odpowiedzi, może nie będzie to dla Ciebie zupełnie bez znaczenia. :)


ocenił(a) film na 3
waldi87

Był po prostu przekombinowany. W tym przypadku sprawdziła się zasada, że prosta, konkretna historia przedstawiona w odpowiedni sposób robi większe wrażenie niż ta bardziej złożona, w zamiarze mająca chyba być efektowniejszą...

Ja osobiście oglądałam wszystkie trzy części "Cube" ciągiem, jedną po drugiej i "Hipersześcian" był dla mnie przerywnikiem przed dobrą jedynką a kiepską, choć wracającą do pierwotnego pomysłu trójką.

ocenił(a) film na 7
waldi87

Śmieszą Cię ściany czy figury? :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones