Trudno o dobry film o nastolatkach, najczęściej popadają one w mało strawne schematy: seks, alkohol i wielkie nic. Tu mamy wyjątek. Subtelny, wyważony, bezpretensjonalny. W 90 minutach niegłupio muska o dojrzewanie, rodzicielstwo, miłość, poszukiwanie szczęścia jako takiego. Słowo klucz: niegłupi. Miles Teller jest znakomity, jego postać rozkwita z minuty na minutę. Mnie jednak ujęła najbardziej słodka, urocza, delikatnie i cholernie w kosmos utalentowana: Shailene Woodley. No kawał dobrej roboty!