Dobre przedstawienie rodziny dysfunkcyjnej. Ładny film o niespełnionej miłości. Fantastyczna Reese. I piętno bycia osobnikiem drugiej kategorii "tatuś czeka na męskiego potomka, prawdziwego człowieka"
Film o pierwszej, niespełnionej miłości - zgadzam się. Ale o dysfunkcyjnej rodzinie?!
Przepraszam, ale to bzdura. Czekanie na syna odebrałam w kategoriach przekory i żartu. Ojciec kocha córki, choć wychowuje je w sposób konserwatywny, poza tym to nie XXI w., tylko lata 50-60. ubiegłego stulecia.
Jedna z największych bzdur jakie czytałam na forum Filmwebu. :) Rodzina Trantów była jak najbardziej normalna. Widać że rodzice bardzo kochali swoje dzieci, z tym że matka była bardziej ciepła, wybaczająca, a ojciec bardziej surowy - ale moim zdaniem tak właśnie powinno być. A to że pan Trant chciał syna - cóż w tym dziwnego? Bruce Willis też oficjalnie - gdy był jeszcze z Demi Moore - mówił że chce mieć syna i będzie próbował tak długo, aż w końcu się doczeka. Nie zdążył, bo z żoną się rozstali, dorabiając się chyba trzech czy czterech córek. Czy to oznaczało, że traktował je jako ludzi drugiej kategorii? Sama znam człowieka który ma pięć córek i również czasami narzeka że nie doczekał się syna, ale robi to bardziej w formie żartu.
"Jedna z największych bzdur jakie czytałam na forum Filmwebu. :) "
Dokładnie. Trudno o bardziej kochająca sie i mądrą rodzine, niż ta przedstawiona w tym filmie. :)
Ja też, tak jak autor tematu, odebrałem wrażenie, że ojciec jest nadmiernie "surowy". To jego nadęte zachowanie, gdy starsza siostra wychodziła z Billy'm Sandersem na potańcówkę i spoglądanie na zegarek, gdy wróciła oraz to, że młodsza siostra zwracała się do ojca per "sir" w tonie salutującego żołnierza bardzo rzucało się w oczy (i uszy), pomimo, że film oglądałem z lektorem.
Jednak wszystko ulega zmianie, gdy młodsza córka mówi ojcu w samochodzie, że wcale się nie gniewa za lanie pasem, które jej sprawił, a ojciec ją przytula. Od tego momentu ojciec ewidentnie staje się bardziej troskliwy, nie ma już takiego "kija w dupie", gdy rozmawia z młodszą córką, by zaprosiła Courta do domu, nie napomina jej wiecznie, by pomagała mamie i ostatecznie zabiera ją w niedzielę na ryby, zamiast do kościoła i rozmawia z nią po ludzku, jak ojciec powinien. Dalej jest oczywiście surowy, ale wojskowy dryl zdecydowanie ustępuje miejsce miłości.
A co do sprawy Dani i Courta: w filmie jest mowa, że ojciec i matka mieli 12-13 oraz 17 lat, gdy zaczęli ze sobą chodzić - tyle samo, a nawet mniej co Dani i Court (14 i 17). Było by niesamowitą hipokryzją, gdyby ojciec bez żadnego powodu zakazał kontaktu z chłopakiem tylko z powodu jej wieku.
Masz takie wrazenie, bo przekładasz te relacje na realia z roku 2016. Wez pod uwage, ze akcja filmu działa sie 50 lat temu - inna mentalnosc, inna obyczajowosc. Nawet 20 lat temu inaczej traktowalo sie dzieci niz teraz, a co dopiero w połowie XX wieku, na południu Ameryki (ktore jest bardzo specyficzne nawet dzisiaj). Jednak to wszystko nie znaczy, ze nie było miedzy nimi miłosci, oddania i wzajemnego szacunku. Było i to sporo. Moim zdaniem wrecz wylewlo sie to z tego filmu
"Było by niesamowitą hipokryzją, gdyby ojciec bez żadnego powodu zakazał kontaktu z chłopakiem tylko z powodu jej wieku."
Hah, wskaż mi rodzica który nie jest hipokrytą. :D
To, że rodzic próbował alkoholu, papierosa, narkotyku czy seksu w wieku np. 14 lat, wcale nie oznacza że potem, gdy dorośnie i dojrzeje, ma na to radośnie pozwalać swoim dzieciom. :) To wręcz byłoby dziwne gdyby pozwalał.