Niby akcja filmu rozgrywa się współcześnie (2017?), rosyjska nauczycielka wspomina social media, a absolutnie wszystko wygląda, jakby zatrzymało się w szarości ZSSR. Prawie nikt nie ma telefonów komórkowych, o internecie nie mówiąc; nawet w Wiedniu i Budapeszcie króluje kruszący się beton i boazeria, nikt nie ma normalnych mebli, tylko pamiątki z okresu Zimnej Wojny, jest też oczywiście wieczna zima... Można tak wymieniać bez końca, a efekt jest ten sam: W wyobrażeniu scenarzystów o tym, jak wygląda Europa wschodnia, brakuje tylko niedźwiedzia polarnego.