Szczerze wątpię. Z tych które widziałem całkiem niezły był "Viva Django' a.k.a. "Preparati la bara" - choć to bardziej prequel niż kontynuacja. Terrence Hill w roli Django bardzo przypomina Franco Nero, od strony klimatu jest nie najgorzej, a soundtrack to klasa sama w sobie. Na minus: nierówny(chyba, że wersja z YT ma powycinane sceny) i momentami mocno kiczowaty (mi aż tak to nie przeszkadzało).
Nie widziałem jeszcze słynnego "Django kill! If you live shoot!", ale z tego co wiem to kontynuacja "tylko z nazwy" nie mająca nic wspólnego z właścicielem tajemniczej trumny.
Niedawno mieliśmy światową premierę "Django unchained" z którym wiążę wielkie nadzieje i czekam aż zawita na polskich ekranach.
Film wyraźnie przekłada "bycie cool" nad dramatyzmem, jakością, a nawet logiką. W jednej scenie bohater w czasie strzelaniny chowa się za drabiną; wyjaśnienie w jaki sposób skazańcom udaje się przeżyć powieszenie jest potraktowane po macoszemu i nieprzekonujące; finał na cmentarzu to wyraźne odwołanie do oryginału Corbucciego, ale został wykonany w sposób typowy dla średniaka klasy B (sztuczny patos i dramatyzm + masa upośledzonych wrogów).
Sam Sergio Corbucci też posługiwał się przerysowaniem tyle, że robił to o wiele umiejętniej np. tajemnicza trumna czy liche, zabłocone miasteczko przez które film tylko zyskał na niepowtarzalnym, brudnym klimacie.
Dla mnie trudne do wytłumaczenia jest, że sam Corbucci po arcydziełach jakimi są Django i Salario stworzył tylko słabe filmy. Wielki Cisza ma zdjęcia do niczego(tylko Kinski jak zwykle bardzo dobry), Companeros średnio, zwłaszcza zakończenie, gdy Peterson ni z tego ni z owego postanawia bronić miasta( Sergiusz walczył za pieniądze i to jest normalne), Navajo Joe nie biorę pod uwagę gdyż główną rolę gra cham który obraził Polaków.
Wiem, ale pytałem która dorównuje, a nie która jest oficjalna. "Pewnego razu na dzikim zachodzie" jest Leonego ale nie dorównuje jego poprzednim filmom, a "Colorado" Sollimy z 1966 jak najbardziej.
Jak oceniasz Powrót zza grobu?
Oceniłem na 3/10. I właśnie miałem dopisać, że żadna z kontynuacji nie dorówna oryginałowi Corbucciego. Oglądałem "Preparati la bara" - przyjemnie kino, szybko schodzi czas, ale bohater to Django tylko z imienia.
"La resa dei conti" to moja czołówka spagwestów.
Uzasadnij krótko czemu 3/10.
Dobrze widzieć, że ktoś pisze oryginalny tytuł zamiast amerykańskiego. Możesz dopisać wszystkie włoskie westerny, które polecasz.
A nie lepiej jest tu zajrzeć? http://www.filmweb.pl/user/Savio_Dan/blog
Dlaczego 3/10. Otóż uważam to za komercyjny chwyt - zatrudnimy Franca i nazwiemy Dżengo Tu - będzie fajnie. "Całość sprawia wrażenie przedemerytalnego odcinania kuponów".
Ślepiec(mam nadzieję że polski tytuł nikogo nie urazi) to ten ślepy rewolwerowiec którego zasypali w dole z wapnem(tak stracił wzrok) i zabił skorpiona będąc niewidomym?
Pytam, bo tyle pamiętam z filmu widzianego wiele lat temu.
W "Preparati la bara" bohater to Django tylko z imienia? Przecież to chyba jedyna nieoficjalna kontynuacja w której bohater jakkolwiek przypomina Django - Terence Hill wygląda podobnie do F. Nero, nosi wojskowy płaszcz, czarny kapelusz, pojawiają się też słynna trumna i równie słynny CKM oraz wątek zamordowanej żony (w prawdzie nie przez ludzi majora, ale jednak). Pomijając kilka niedociągnięć można powiedzieć, że to prequel "Django" Corbucciego, albo historia Django z równoległej rzeczywistości (jakkolwiek głupio to zabrzmi).
Od razu zaznaczam, że nie chcę się o to kłócić bo widzę, że jesteś dobrze (lepiej niż ja) zaznajomiony z włoskimi westernami - jestem tylko ciekaw Twojego szerszego zdania na ten temat.
Nie no, nie wyczułem ataku z niczyjej strony, więc spokojnie.
Warto tutaj wspomnieć, że Terence Hill zrobił karierę dzięki temu, że był bardzo podobny do Franco Nero i dzięki roli Django zaistniał w spagwestach. Nieoficjalnych kontynuacji o Django jest ponad dwieście - trzysta, oczywiście nie wszystkie przetrwały do dnia dzisiejszego, bo były to telewizyjne przeciętniaki, które puszczano i zapominano o nich. Co więcej, w niektórych spagach Django nawet nie występuje, mimo że w tytule filmu występuje jego imię! "Preparati la bara" zalicza się do tych nieoficjalnych kontynuacji.
O mnogości nieoficjalnych kontynuacji "Django" słyszał chyba każdy kto choć trochę interesuje się spaghetti. Zainteresowało mnie tylko dlaczego napisałeś, że bohater z "Preparati la bara" to Django tylko z imienia bo z tego co zaobserwowałem do tej pory to wizerunek Django z tego filmu jest najbliższy oryginałowi Corbucciego. Chyba, że uważasz, że każdy Django z nieoficjalnych kontynuacji jest Djangiem tylko z imienia (i w sumie dużo w tym racji).
Zaskoczyłeś mnie podając liczbę kontynuacji "dwieście - trzysta" słyszałem o 30-40 choć trudno tu mówić o jakichś konkretnych liczbach bo po pierwsze bywało, że film, który nawet nie próbował odcinać kuponów od westernu Corbucciego dostawał słowo "Django" w tytule od angielskiego lub niemieckiego dystrybutora (najlepszym przykładem byłby chyba "Django kill! If you live shoot!"!); po drugie tak jak mówisz duża część z nich to telewizyjne przeciętniaki.