Film ogólnie nie był taki zły. Jedna rzecz mi tylko nie pasuje. Jak Peter/Will wrócił do domu,
jego żona i dzieciaki powiedziały, że widziały tego faceta za oknami. Libby powiedziała też, że
zadzwoniła na policję, która rzeczywiście się pojawiła prawie od razu. Ale przecież jak
wiemy, żona nie była prawdziwa, więc kto zadzwonił na policję? Sąsiedzi zadzwonili?Tylko
walka Bonda z tym samochodem trwała tak krótko, że policja musiałaby chyba stać za
rogiem, żeby się tak szybko tam znaleźć. Jak myślicie? Czy ja się już za bardzo czepiam:P
Peter sobie wszystko wmawiał więc mógł sobie i wmówić, że żona dzwoniła na policję. Równie dobrze całej akcji mogło nie być bo przecież żył w wyimaginowanym świecie. Pozdro.
Ale Benek87 nie żebym był tam czepliwy czy coś to jeśli rozmawiamy to warto wspomnieć iż widziała to chyba Anna :D Szerokości!!!
Benek, no może i tak. Mógł sobie wyobrazić policję. I właśnie niestety nie pamiętam czy sąsiadka widziała czy nie=/ Trzeba będzie obejrzeć chyba jeszcze raz:)
A mnie nie pasuje ten fragment z agentką nieruchomości. Każdy by się pchał, żeby zawieźć faceta posądzonego o zabójstwo rodziny, który dopiero wyszedł z ośrodka, do jego starego domu :) ale tak po za tym, to bardzo dobry film, biorąc pod uwagę to co ostatnio grają w kinach sieciowych
Tak, morderca też pomylił domy. Ale przypomnij sobie moment, gdy agentka podwoziła Willa i powiedziała coś w stylu "drugi dom po lewej", a On ją poprawił "nie, trzeci, ale Ty przecież to wiesz". Może widziała, że dom jest opuszczony i myślała, że się przeprowadził obok...?
Scena z agentką musiała się dziać przed śmiercią rodziny Petera, kiedy wracał do domu, po czym został postrzelony. Wychodząc z wariatkowa powrócił do tego momentu.
Agentka nieruchomości to również mogła być osoba z psychiatryka, która nam umknęła. Spotkała go i chciała pomóc pacjentowi, stąd nie wiedziała dokładnie który jest jego dom.
Will sobie to tylko wmawiał, że przyjechała policja, a sąsiadka, która się przyglądała to widziała tylko jego, żadnej policji, tylko Peter to widział. Nie widzę nigdzie błędów.
A dobrze, że mówisz, bo ja w ogóle nie pamiętam czy tam była sąsiadka czy nie i czy widziała wszystko czy nie. Chyba muszę jeszcze raz obejrzeć ten film i tyle:)
Hm.. może faktycznie ta policja i całe zajście działo się w jego głowie.. ale ja raczej pomyślałam że faktycznie ktoś próbował go przejechać i był to zabójca jego rodziny. No przecież chciał za wszelką ceną udaremnić jego poszukiwania prawdy a jakby go zabił to raczej całe miasteczko by się ucieszyło.. A policja? Policja go olała bo też nie wierzyła w jego niewinność.
Z kolei mam wątpliwość co do wydawnictwa w którym pracował - to było również wymyślone przez niego tak? Bo jak odchodził to rozmawiał z kobietą która później okazała się jego psychiatrą.. Pytam ponieważ osoba która to ze mną oglądała upiera się że on "pracował w tym wydawnictwie po wyjściu ze szpitala, a później postanowił przeprowadzić się do tego domu i wtedy wszystko mu wróciło"... ;)
Nie pracował tam. Nie zauważyłaś/eś, że osoby z "wydawnictwa" były wszystkie w szpitalu psychiatrycznym tam gdzie poszedł na rozmowę? Nawet ten ochroniarz z wydawnictwa była tam jako policjant...