Ok, od razu przyznam, że ocenę tak mocno wywindowała buźka Księcia Kaspiana :) Bo mimo tych kilku min jakie prezentował to dobrze się na niego patrzyło. A używał życia w tym filmie :) I od razu tutaj odniosę się do wypowiedzi z innego tematu. Ktoś napisał, że raziło go, że Dorian najpierw aktorkę później jedną dziwkę, później wiele, później młodą, starą, aż w końcu chłopców a na koniec wszystkich na raz. Jak to mówią: "Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka raz chłopaczek" i moim zdaniem twórcom chodziło o to, żeby tak szybko pokazać, że Dorian nie odmawiał sobie niczego i to dosłownie.
Ale prawdziwą gwiazdą tego filmu jest Colin Firth, przynajmniej moim zdaniem. To on robi z Doriana to co robi a następnie to on z nim walczy. Ja postać Wooton'a odebrałam w taki sposób, jakby grał w filmie dwie role. Najpierw jest niczym diabeł. Kusi Doriana, pokazuje mu jak korzystać z życiowych uciech i zadaje pytanie czy młody sprzedałby duszę, by jego uroda trwała wiecznie. To spalenie płatka róży jest niczym podpis na cyrografie. Momentem przełomowym jest pojawienie się córki. Na koniec Wooton jest już hmm może egzorcystą? który ową duszę ratuje. Choć bardziej ratował córkę, ale co tam :)
I to chyba tyle :)
Zgadzam się. Co prawda książkę czytałem wieki temu i praktycznie nic poza "dziwnym obrazem" z niej nie pamiętam, to jednak film bardzo mi się spodobał. Podobał mi się zgniły klimat Anglii, pod powłoczką elegancji i wyrafinowania kryje się drugie dno - bardziej lubieżne i mroczne. Dorian z początku niewinny spadkobierca, szybko staje się pionkiem-uczniem w rękach swojego nowego przyjaciela. Dorian jest człowiekiem jakim chciał by być prawie każdy z nas - pięknym, młodym i wolnym. Jak pokierował swoim życiem - wiemy. Choć założę się że wiele współczesnych "pięknych i młodych" z chęcią przyjęła by na siebie klątwę Doriana Graya.