Bardzo dobrze mi się to oglądało, profesjonalnie zrealizowane, trzyma w napięciu itd. Ale na Boga, nie doszukujmy się w tym filmie 13 głębi, bo im dalej w las, tym film na tym może tylko stracić. Kto choć raz widział jakiś wywiad ze Smarzowskim przyzna, że facet też jest ostatni, żeby o swojej twórczości rozprawiać w kategoriach jakiś paraboli, wizji świata i tym podobne. Zrobił film thriller, z dobrym tempem (no może końcówka trochę siada), bardzo porządnie - zobaczcie na te sceny zbiorowe, wypadki - jak na polskie warunki nie ma żadnej fuszerki w stylu dwóch statystów łazi przez kadr. Postaci są przerysowane, trochę takie smerfowe, ale to pomaga wejść szybko w ten świat, rozróżniać bohaterów, a ich archetypiczne cechy pomagają Smarzowskiemu ciągnąć akcję do przodu. Jak często Petrycki ze swym ciągiem jest motorem zdarzeń? Dzięki temu historia jest barwna i ciężko kogoś z kimś pomylić. A że wszyscy są "ułomni". Skoro główny bohater nie miał być kryształem a'la Sęp, to tym bardziej jego tło musi być brudne, by ten mniejszy brud się jakoś wybijał. Co do tego pijaństwa, nigdy nikt z was nie oglądał siebie nagranego jakąś właśnie komórką na imprezie, czy w barze - tak to właśnie żenująco zaczyna od pewnej kolejki wyglądać. Jak na to spojrzeć z zewnątrz efekt jest mniej więcej taki, jak dostaje widz w kinie, który jest raczej (choć nie zawsze) trzeźwy. Taki styl Smarzowskiego, ten brud i syf są u niego katalizatorami historii i wypracował sobie taką konstrukcję filmową, która się sprawdza i z niej korzysta. Ale tworzenie na bazie tego jakiś ogólnych konstatacji w stylu, Patrzcie jaki jest syf, wszyscy jesteśmy zasyfieni, Smarzowski mówi nam, że nie ma białego, tylko szare i czarne (nie kościół ;)), no proszę. To jest trochę tak jak kupa na wystawie w galerii: wszyscy stoją i myślą, przemijanie, człowiek wychodzi z natury i do niej wróci, krąg życia.. A przychodzi autor i mówi, że dał tę kupę, bo lubi sobie popatrzeć, jak ludzie nad nią przystają i nie wiedzą co o niej myśleć, a na ich czołach pojawia się ten charakterystyczny grymas, jakby sami tworzyli eksponat na podobieństwo.. Przecież ten film jest jakby go rozebrać na czynniki pierwsze niczym innym jak... tabloidem! Nie jest to zarzut, ale w filmie nie ma zwyczajności, tak jak jej nie ma w Fakcie czy SE. Jest ekstrema, jest seksoholik, rasista, pijak, łapówkarz, źli biznesmeni ( nareszcie nie mówią po rosyjsku - wreszcie dorobiliśmy się naszych złych) ksiądz dziwkarz, poseł kombinator tak dwulicowy, że w tv rozprawia o moralności, a w życiu.. Wszyscy złapani dają w łapę, itd. Ale ten przegięty świat jest ciekawy filmowo i ma swoją niepowtarzalną energię i dzięki temu film się ogląda..
A dlaczego nie ma jednej postaci która miałaby chociaż jedną pozytywną cechę , chociaż jedną pozytywną zasadę ? Przecież znakomicie wzmocniłoby to kontrast . Świat wg Smarzowskiego jest patologicznie zły i nawet to zło jest zepsute ... . Coś chyba upraszczasz czy ukrywasz ?
Postaci mają pozytywne cechy, ale wszystkie są wykoślawione, złamane. Jest między nimi jakaś solidarność, ale Smarzowski zawsze wrzuca łyżkę dziekciu, czy Petrycki pomaga Królowi czysto bezinteresownie? Czy Król nie robi jakiś lewych interesów w pracy? Kijowska rozbija przecież małżeństwo.. Jakby pojawiła się tu postać jednoznacznie pozytywna, to wyszło by z tego "Przełamując fale". Świat w Drogówce jest cały taki zbrukany, życiowo szary do przesady. Tyle wynika z filmu. A co to miałoby znaczyć, to już zależy od nas, jak odbieramy to przez nasze doświadczenia. Dla mnie ciekawe jest w dyskusjach nad filmem to, że Smarzowski trochę w arystotelesowskim stylu przejmuje ten wykoślawiony obraz rzeczywistości jakim posługujemy się na codzień. Doprowadzając go do przesady skłania nas do przyjęcia niechcianej przecież roli obrońców ludzi, którymi przecież gardzimy. Wszystimi tymi złamanymi, skorympowanymi. A że obrońcy muszą poznać prawdę od swoich klientów, to sami zaczynamy szukać w sobie i wokół tych negatywnych cech, by móc powiedzieć, że reżyser przegina. No i ludzie zaczynają oceniać swój świat z innej perspektywy, nagle widać te kompromisy, rozdzwięk między naszym kodem moralnym a rzeczywistością. To jest dla mnie pozytywna wartość filmu, która dała się zasiać w coponiektórych głowach na forum. Ale czy Smarzowskiemu o to chodziło, to nie wiem. Mam nadzieję, że tak
O to to właśnie. Mogę podpisać się obydwiema rękami pod tym postem. W sumie nigdy nie mogę rozszyfrować tej manii prześladowczej Smarzowskiego, czyli przerysowania. Czy on już tak ma zawsze czy mu tak po prostu wychodzi?;)Pal licho żeby te negatywne cechy dotyczyły kilku bohaterów, ale żeby wszystkich albo niemal wszystkich? Żeby jeszcze ten obraz ogólnej beznadziei spotęgować reżyser prezentuje nam jakieś didaskalia w stylu: włączony tv, w którym programy informacyjne powiadamiają o kolejnych przewałach w podczas budowy autostrad czy przechodzących ukradkiem dystyngowanych jegomościów, którzy półgębkiem dogadują się przy lewym wykupie jakiejś działki...Za dużo tego, zbyt intensywnie i do przesady. Nie oszczędza żadnej grupy zawodowej..polityk - obłudny i zapijaczony prostak, policjancie - zapijaczeni, cyniczni dziwkarze, ksiądz - ukradkiem przemykający po korytarzach burdelu...itd. itd. Nawet kobiety w tym filmie są właściwie tylko...hmm eufemistycznie rzecz ujmę...zaspokajaczkami nieokiełznanego popędu mężczyzn i na tym właściwie ich rola w tym filmie się kończy. Nie mam zarzutu do tempa - pomysł naszpikowania fabuły przerywnikami z różnych ujęć kamer przemysłowych czy nagrań z telefonów wypalił. Przydaje to pozorów realizmu i skraca dystans między bohaterami i widzem. Żeby nie było że tylko krytyka: film się ogląda świetnie (co nie znaczy, że jest świetny). Momentami bawi, częściej żenuje, a po seansie człowiek ma wrażenie jakby dostał między oczy. Rozumiem zamysł autora szokowaniem widza, ale czy każdy to kupi. Ja niestety nie.
Bo pewnie tak jak w życiu, nikt z nas nie jest do końca dobry ani zły. Jeśli chcesz oglądać postaci całkowicie dobre/złe polecam "m jak miłość";P
Wybacz , asamulo . Filmy Smarzowskiego oglądam , ale przychodzi mi to z trudem , natomiast "M jak ..." to już nie moja kategoria . Nie mam ani zdrowia ani sił aby wytrzymać choć fragment czegoś takiego . To naprawdę ponad ludzką wytrzymałość . Co do życia mam wrażenie że Smarzowski pokazuje ludzi do końca złych i to tak złych że są wstanie "dobrze traktować żonę" (tzn. nie tłuc jej na każdym kroku, tylko od czasu do czasu ) którą nie zdradzają bo to nie ten świat, po prostu zapamiętale , instynktownie bez celu wszystko dookoła nie pomijając nawet tzw. tirówek . ... . Może to i dobroć ? Ale taka "smarzowska" . Może to i "M jak ..." , ale taka ....
Wydaje mi sie ze jakies pozytywne cechy to akurat ma wiekszosc bohaterow, Petrycki kocha żonę, widz wie, ze pie*rzy wszystko co na drzewo nie ucieka, ale ona nie i jest dobrze przez niego traktowana, wielu facetow zdradza zony i do tego podle je traktuje, Petrycki de facto nie, Banaś ostatecznie akceptuje "syna", Król i Gołąb maja poczucie przyzwoitosci. Naprawdę negatywna postacia to "sierżant ku*wa Lisowski jest".
Pozytywne cechy czy odruchy ? Zupełnie jak w kwestii " Osobiście do Ciebie nic nie mam. Potraktuj to czysto zawodowo... " czy jakoś tak . Traktuje ją dobrze czysto zawodowo bo osobiście nic do niej nie ma ......... .