Wiem ze porownywanie ksiazaki i filmu nie ma sensu ale ciezko oprzec sie tej pokusie. Film niesie ze soba pozytywne
przeslanie, jest niezly ale ksiazka poprostu "blow my mind" !
W filmie zabraklo esencji Szkocji, samego Leith, ktora Welsh zawsze tak skrupulatnie przedstawia i podkresla. Zabraklo
porownania dwoch odrebnych swiatow, dwojga obcych ludzi, ktorych finalnie jednoczy milosc.
Mysle ze tworcy ekranizacji Ecstasy, zauroczeni dzielem Welsha porwali sie troche z motyka na slonce...