Kolejny awangardowy film Portabelli, aczkolwiek bardziej zrozumiały i łatwiejszy w interpretacji, Kluczem są tutaj sceny, w których kilku hiszpańskich reżyserów czyta długą listę wymogów francowskiego rządu, które muszą spełnić filmy, aby być dopuszczone do projekcji. Portabella następnie robi wszystko na przekór i łamie te konwencje - ironicznie podchodzi do tematów religii i wojny, tradycji, pruderii, traktowania zwierząt. Pstryk w nos dyktaturze.
Technicznie znowu sporo to niepowiązanych ze sobą i pociętych scen, utrzymanych w wyblurowanej czarno-bieli. Jest Christopher Lee przechadzający się po Barcelonie i robiący losowe rzeczy, następnie deklamujący wiersz Poego i śpiewający zagraniczne piosenki, dwie-trzy sceny z nagimi kobietami, realistyczna scena z uboju kur, wstawka z filmu wojennego, w której ksiądz mimo ataku rakietowego dalej odprawia mszę. Ogląda się to przyjemniej niż Nocturno 29, film w podobnej stylistyce, bo tutaj można doszukać się sensu.