Spodziewałem się filmu o dużym wydźwięku politycznym. Dostałem raczej opowieść o tym jak człowiek zmienia się w zwierzynę. Całość to w zasadzie taki odcinek "Szkoły przetrwania Beara Gryllsa" tyle tylko że przepięknie sfotografowana, udźwiękowiona i naszpikowana symbolizmem. Ale też ma ten film pewne mankamenty, wydaje się wręcz niedopracowany i niedokończony. Mam ten sam problem co z "Fuchą" tego reżysera. Tutaj też polskie dialogi wydają mi się bełkotem, a sama postać Seigner sprawia wrażenie jakby dostała rolę "niemej", jedynie po to by reżyser znów nie musiał radzić sobie z zagranicznymi aktorami kaleczącymi nasz język.
Ogólnie jednak ten chaotyczny obraz wciąga. Zezwierzęcenie bohatera zostało świetnie ukazane, Gallo poradził sobie jak zwykle doskonale. Niejasna fabuła (trącąca wręcz bezsensem) stwarza warunki by jeszcze bardziej uwypuklić motywy działania bohatera. Sceny halucynacji i snów też ładnie wpleciono, dodając klimat paranoi. Tyle tylko że w tym filmie tak wiele braków (kuleje logika, spójność) że sam nie wiem co było zamierzone, a co nie. Wydźwięk filmu jest jednak dość jasny i wielowymiarowy, dzięki czemu jestem w stanie rekomendować ten film. 6 to chyba idealna nota.