jedno jest pewne, plastic people of the universe to to na pewno nie jest.. zarazem warto odnotować chwilowy tak zwany ruchawy postęp w twórczości zen warhola: o ile w bardziej typowych dla niego filmofrajdkach facet śpi, facetka je, budynek stoi i zupełnie nic się nie dzieje, tutaj dzieje się naprawdę wiele, tutaj dziania jest co niemiara - strobo skopy, cierpkie testy, napalmy dyskotekowego szaleństwa na granicy widzialności. mówiąc z chińska wytwór chwili, wysokooktanowy i naspiderowany. warholowska impka multimedialna na czternaście tysięcy fajerek, której na pewno nie powinno się mijać. z muzycznymi weteranami z aksamitnego podglebia obowiązkowo na nawiertnikach.