Amerykańskie Południe za czasów prohibicji: bracia Bondurant rozprowadzają whisky własnej roboty, rozkręcając intratny rodzinny biznes. Ale prawo nie śpi...
Historia na faktach, a scenariusz (i muzyka) od Nicka Cave'a. Jego "australijskiego ducha" czuć tu na kilometr, co daje dość ciekawy rezultat, zważywszy, że opowiadana historia jest na wskroś "amerykańska". Bondurantowie to kolejni mitologiczni bohaterowie ludu, niczym "Bonnie i Clyde" kreowani jak postacie nie do końca z tego świata. Wyjątkiem jest osoba głównego bohatera i narratora w jednym: LaBeouf, z którego perspektywy poznajemy całą opowieść, z "wroga publicznego # 1" nie ma w zasadzie nic, ciamajdowaty "rys" i wątek inicjacyjny mają wzbudzić dodatkową naszą względem niego sympatię. Oczywiście, chwyt to (nie jedyny zresztą) bardzo hollywoodzki, ale nawet jeśli w "Lawless" schematycznych rozwiązań i posunięć nie brakuje, to i tak większego wpływu na seans to nie ma. Akcja jest wartka, postaci wyraziście nakreślone, a wcielający się w nich odtwórcy - niezawodni. W szczególności wymienić należałoby "mamroczącego" Hardy'ego, przerysowanego Pearce'a i Oldmana, którego na ekranie niestety jest stanowczo za mało (szczerze liczyłem, że twórcy bardziej rozbudują jego wątek). Historia więc może i znajoma, ale i tak warto - na nudę na pewno nikt nie będzie narzekał.
Oldman ma boleśnie mało scen, Hardy rządzi ekranem niepodzielnie, Pearce zbyt przerysowany, Szyja lekko irytujący, ale bardziej jego postać niż on sam, bo gra przyzwoicie. Fajny rednecki klimat z idealnie dobraną muzyką Cave'a. Dobrze się ogląda, choć mogło być lepiej.
No, akurat Virginia była najbardziej na północ położonym stanem konfederackim podczas wojny secesyjnej, niemniej akcja dzieje się w dwudziestym wieku; trudno nazwać Virginię Amerykańskim Południem. Prawdę mówiąc akcja raczej wartkością nie zaskakuje; większość sceny z Hardym jest rozwleczona niemiłosiernie.
Zbliżenia twarzy głównych postaci i eksploatacja takich ujęć - to był główny pomysł na film. Ponieważ twarze są ciekawie "odgrywane": Wasikowska, LeBeouf, Chastain, Pearce a ponadto wspaniała scenografia i zdjęcia, to z filmu można być zadowolonym. Ale wielkiego rozmachu nie ma.