jak to możliwe, że nie było Oskara za muzykę. "Przyczajony... " owszem muza niezła, ale kudy jej do Zimmera i Lisy.
W zasadzie co jakiś czas wracam do muzyki z "Gladiatora" i dostaję metafizycznych wzruszeń.
A film? No cóż już klasyka. Oglądałem go w Rzymie, gdzie zatrudniony byłem jako wolontariusz przy 2000 lat chrześcijaństwa. Ech wspomnienia...