Takie filmy zwykłem określać Małym Wielkim Filmem.
Kameralny, zajebiście zagrany, zajebisty scenariusz, a co najważniejsze - humor. Nie powiem, że płakałem ze śmiechu bo to nie ten rodzaj humoru, ale w tym filmie praktycznie każda scena, każde zdarzenie ma drugie dno, podszyty żarcik. Żarty tkwią tu w niuansach, oszczędnych gestach, mimice czy często absurdalnych, ale jeszcze częściej inteligentnych dialogach.
Tak sobie myślę, że mimo, że rzecz się dzieje w Irlandii to wyśmiewa głównie Amerykanów, a dopiero później Irlandczyków, Anglików, a gdzieś w tle również Walijczyków i Chorwatów.
Gleeson w roli genialnego cynika - genialny. Cheadle zagrał perfekcyjnie tyle, że jego rola nie jest tak spektakularna jak Gleesona. Trio złoczyńców to poezja (a raczej filozofia ;), zwłaszcza Strong i Cunningham.
Generalnie skojarzenia z Monty Pythonem jak najbardziej na miejscu. Odejmijcie tylko Pythonowski surrealizm i mniej więcej to jest to.
Film klimatem i poczuciem humoru mi przypomniał In Bruges (polskiego tytułu nie daję, bo we mnie kipi). Taki film mógł powstać tylko na Wyspach. Humor, jak zauważyłeś / aś, jest ukryty głębiej, ale jest wszechobecny. W kinie amerykańskim humor masz podany na tacy i polany ketchupem i syropem klonowym. Dlatego mam już dość amerykańskich wulgarnie nieśmiesznych komedii z żartami penisowo-odbytowymi. Polecam fanom dobrego kina!
Również dołączę do głosów pochwalnych:) Nie sądziłem, że dane mi będzie obejrzeć coś takiego jak irlandzki western:)
Banda bezwzględnych złoczyńców, małe miasteczko i samotny sprawiedliwy szeryf w świecie korupcji i zła. Mający przy boku swego wiernego pomocnika (chyba nie przypadkowo czarnoskórego) Inaczej nie byłoby wielu dobrych scen:)
Klimat filmu jest niesamowity.
Każdy kto był na Wyspach bądź interesuje się kulturą irlandzką i brytyjską znajdzie tu wiele znajomych rzeczy:)
Zgadzam się z wszystkimi powyżej :). Obejrzałem 20 min. i jestem zachwycony. Nie ględzę więcej i uciekam oglądać dalej.
A pewnie,że perełka! Po zerknięciu na okładkę/plakat spodziewałem się banalnej wariacji na temat dobry,ale niedoświadczony gliniarz (Cheadle) i jego zupełne przeciwieństwo (Gleeson),a tu dostałem w miarę oryginalną,świetnie zagraną ( nawet drugi plan błyszczy!) historię,rewelacyjnie lawirującą między zgrywą a smutną codziennością.