Standardowe kino akcji a la Hollywood.
Mamy fantastyczne efekty specjalne za miliony
dolarów,w obsadzie gwiazdy drugiej wielkości,
dramatyczne kulminacje ,nitrogliceryna w plecakach ale jakoś w tym filmie brak napięcia.W większości scen dominuje pustka,
nie przejmujemy się losem bohaterów, nie ma emocjonalnej więzi miedzy widzem a postaciami.Aktorzy nie mieli co prawda wiele tu do zagrania a schematy typu zemsta Wicka
na milionerze czy wyprawa ratownicza brata po siostrę ,która staje się dla niego(nich)
uwolnieniem od dręczącej ich pamięć tragedii, która wydarzyła się przed laty, są łatwe do przewidzenia to jednak czysty film akcji ,który powinien nas wciągnąć
mieszanką sensacyjnej intrygi,efektami specjalnymi,napięciem,pojedynkiem dobra ze złem.
Tak się jednak w moim odczuciu nie dzieje.
Sceny akcji może oprócz dwóch(tej z upadającym termosem i gdy jeden z pakistańczyków gubi plecak z nitro)nie powodują że podskakujemy
w fotelu,pomysł z nitrogliceryną("Cena strachu") chyba nie wypalił.Martin Campbell. to moim zdaniem dobry rzemieślnik ale ten jego film ogląda się może nie ze znużeniem ale z obojętnością.Ot przeciętny film akcji z Ameryki.Nie ma on intensywności "Alpinisty" R.HArlina,nie ma w nim pojedynku człowieka z przyrodą jak w "Krzyku kamienia".
W.Herzoga.Nad takim filmem człowiek nie przystaje a po wyjściu z kina zaraz o nim zapomina i zastanawia się:
I po co wydawać na to pieniądze.Nie
lepiej"zbudować sierociniec".