Ponoć może być tylko dwóch - mistrz i uczeń. A w pewnym momencie byli jednocześnie Palpatine, http://www.surfcanyon.com/search?q=Maul&f=slc&p=wtiffrwo i Dooku.
Teoretycznie tak powinno być, ale np. Palpatine gdy miał Vadera to uczył także innych, z resztą Vader też
Nie żadna sprzeczność-po prostu upojeni swymi dotychczasowymi sukcesami przestali się już z tą zasadą pieprzyć. A trzeba też dodać, że nie znowu aż tak bardzo. Już rządzący Imperium Palpatine i Vader szkolili tajną elitę i różnych zaznajomionych z mocą zabójców, ale w sposób kontrolowany. Dawali im tyle znajomości mocy, ile w zupełności tym sługusom wystarczało. Dość, by byli skuteczni, ale nie dość, by się-nie będąc zresztą za bardzo uświadomieni w możliwościach-zbuntować.
Przede wszystkim, Maul został przez Sidiousa wyszkolony na... bezmyślne zwierzę do zabijania. Palpatine nie wiązał z nim jakiejś szczególnej ambicji, uważał go jedynie za narzędzie, postanowiwszy zaryzykować, iż sithowie przejmą władzę nad Galaktyką jeszcze za życia Palpatine'a. Darth Maul, który podczas wojen klonów okazał się jednak żywy, nie stanowił jakiegoś specjalnego zagrożenia. To wciąż mało ambitny, niespecjalnie rządny władzy bezimienny zabójca sith.
O jakiej elicie szkolonej przez Sidiousa mówisz? Że niby byli to też Sithowie? Kto konkretnie bo nie kojarzę?
Maul mało ambitny? Wojny Klonów pokazują coś zupełnie przeciwnego.
O tym akurat nie było w samych filmach, lecz w rozwiniętym uniwersum. Darth Vader w tajemnicy szkolił na planecie Byss na polecenie Imperatora tzw. Inkwizycję. Istniała też Gwardia Cienia, która pojawiła się w grze komputerowej "The Force Unleashed". Wiele tajnych jednostek, utrzymywane w tajemnicy asy w rękawie.
To raczej nie sithowie, lecz wyszkolone w fanatycznej wierności elitarne jednostki, którym raczono udzielić trochę wiedzy o mocy.
Co się zaś tyczy Maula, bardziej opisywałem tego sprzed jego porażki w pojedynku na Naboo. Po tym wydarzeniu Palpatine przecież nie wiedział, że jego pierwszy uczeń nadal żyje.
Mnie chodzi tylko o Sithów. W momencie gdy Sidious szkolił Maula a jego uczniem był Dooku, do powstania Imperium było jeszcze daleko a Anakin wciąż był pod większym wpływem Obi Wana niż Palpatine'a. Sithowie już wcześniej trzęśli galaktyką ale nawet wtedy zasada jeden mistrz jeden uczeń obowiązywała, o czym wspominał Yoda.
UWAGA - MOŻLIWE SPOILERY (min. "Darth Plagueis")
Kiedy Palpatine rozpoczynał szkolenie Maula, to sam miał jeszcze status ucznia - mistrzem był wtedy Darth Plagueis. Plagueis zresztą o tym wiedział, i dał na to przyzwolenie. W gruncie rzeczy Maul trenowany na Lorda Sith nigdy nie był, on miał być jedynie chłopcem na posyłki dla Sidiousa i Plagueisa. W pewnym momencie obaj zainteresowali się Hrabią (wtedy jeszcze mistrzem) Dooku. W zamyśle Plagueisa zapewne Dooku miał zostać przeciągnięty na ciemną stronę i użyty do utworzenia ruchu separatystycznego. Sidious miał jednak inne plany. Pozbył się Plagueisa, Maul zginął na Naboo. A na scenie pojawił się Skywalker. Dooku był więc takim jakby tymczasowym Lordem Sith, który nie miał nigdy stać się mistrzem i dziedzicem Sithów. To było przeznaczone Anakinowi.
W międzyczasie powrócił Maul, co było dla Sidiousa zaskoczeniem. Sprawę jednak szybko rozwiązał, osobiście zresztą.
Potem faktycznie Anakin przeszedł na ciemną stronę, ale Kenobi pokonując go na Mustafar uniemożliwił mu obalenie Sidiousa. Vader wciąż był jednak silny, więc Sidious traktował go jak ucznia, ale w międzyczasie szukał kogoś silniejszego. Najpierw pojawił się Starkiller, ale nie wyszło. Potem Luke - i znów nie wyszło.
Co do reszty zaś - wszelacy Inkwizytorzy, Ręce imperatora lub też Prorocy ciemnej strony byli jedynie pionkami. Otrzymali ograniczone (dużo bardziej niż np. Maul) szkolenia, i do grona Sithów z pewnością się nie zaliczali.
Przecież Sithem był każdy go władał Mocą. Maul jak najbardziej spełniał ten warunek.
Bane miał rację z tą zasadą - była dobra - bo Sithowie przed nim i za jego zycia wpadali w wwiele sideł związanych z tak ogromną władzą lub jej pożądaniem - ta zasada miała stworzyć dwuosobową elitę wolną od bratobójczych walk i tracenia czasu na wyniszczanie się - aktualny JEDEN Lord szkolił swego ucznia, potem uczeń gdy stawał się Lordem miał obalić swego mistrza a nasępnie wyszkolić swojego ucznia który potem udowodni że jest pełnoprawnym Sithem zwyciężając mistrza i tak dalej.......Sithowie pragną włądzy absolutnej a w tym wypadku trudno taki absolut podzielić na dużą liczbę - prędzej czy później dojdzie do konfliktu.....
Maul jak czytałam - nie zdradzał zamiarów zabicia mistrza - ale był świetnym tak czy owak Sithem tylko czy - byłby wstanie podniesć rękę na Sidiousa?był zwarty i gotowy,posłuszny,silny,mobilny,tajemniczy,fascynujący,pełen mocy - bardzo go lubię - ale istotnie jak pisze KETOSZ - nie pragnął jak się zdaje władzy - napewno nie nad Sidiousem.... Darth Vader w CZARNY LORD.NARODZINY DARTHA VADERA - już pragnął wyszkolić ucznia bo nie nawidził Plagueisa i chciał przy jego pomocy go obalić.....
A może chodzi o zasadę podobną do tej jaka obowiązywała Jedi - mistrz mógł mieć tylko jednego ucznia (ale mistrzów i uczniów było wielu) - choć tutaj zachodzi kolejna nieścisłość bo np. Anakin, który nie był mistrzem miał ucznia- Ashokę.
podobno - dopiero ten kto wyuczył jednego ucznia zostawał mistrzem....ale od tego były ustępstwa......bo rycerz który brał pod opiekę ucznia nie musiał być mistrzem - ale jego uczeń czyli padawan musiał zwracać się do niego ''mistrzu'' w konsekwencji to tez mylące bo nie każdy zwany przez padawana mistrzem nim jest;
właściwie tu są różne interpretacje - i tak jak piszesz - Anakin miał uczennicę a mistrzem nie był a jedynie rycerzem - ale ona powinna go przez szacunek zwać''mistrzem'' - u Jedi którzy nie byli tak żądni włądzy te zasady wielu padawanów,rycerzy i mistrzów świetnie funkcjonowały ale u Sithów u których każdy chciał byc tym naj........
co prawda dla mnie jeden Sith mistrz i jeden Sith uczeń to mało ale jeśli to miało pomóc.....
Na marginesie - kiepsko to świadczyło o możliwościach Jedi skoro cała ich chmara nie była sobie w stanie poradzić z duetem Sithów.
Na tym polegał ich upadek. NIe uczyli się niczego nowego przez wiele pokoleń, a Sithowie ciągle doskonali swoje umiejętności, przez co w epizodzie 3 jedyna postacią która była w stanie go pokonać był Yoda, który w swoim ponad 800 letnim życiu zdążył rozwinąć swój potencjał podobnie jak Palpatine. Potem Imperatora dopadła identyczna buta co Jedi, przez m.i.n. nie był w stanie wyczuć zdrady Vadera, ciągle myślał, że ma wszystko pod kontrolą i ta pewność siebie go zgubiła w szóstej części .
Yoda może nie przegrał pojedynku ale też nie pokonał Palpatine'a (stracił też swój miecz). Brak wygranej w jego odczuciu był równoznaczny z klęską bo przecież przewodniczył Radzie, był więc niejako odpowiedzialny za istniejący porządek. Sam skazał się na pobyt na Dagobah. Jedi co najwyżej dorównywali Sithom umiejętnością władania mieczem - i to też tylko niektórzy: Yoda, Obi Wan a Windu - chyba jako jedyny - nawet ich w tym przewyższał. Ale pod względem umiejętności władania Mocą nie było już tak różowo.
Słabością Yody okazał się tym razem jego rozmiar. Zanim obydwu przeciwników odrzuciło od tej mównicy Palpatine przestraszył się tego, że Yoda mimo użycia wszystkich swoich tricków nadal ma siłę walczyć. Był mniejszy i dlatego poleciał dalej od Sidiousa w chwili, gdy ten sam tracił kontrolę nad własnymi błyskawicami. Windu potrzebował miecza, żeby odeprzeć atak Sidiousa, a Yoda dał radę je blokowawać gołymi rękami stąd moje domysły o potencjale w władaniu mocą dorównujać Sithom.
Windu dał radę z umijętnościami Sithów dzięki specyficznej technice walki zwanej Vaapad, ale Kenobi szczerze musze przyznać był jedynie farciarzem z niesamowitym refleksem. Dwa razy został pokonany przez Hrabiego Dooku, więc nie mógł się wykazać szerokimi znajomościami Mocy w przeciwieństwie do innych członków rady Jedi. Wspomniany wyżej refleks i intuicja uratowały Kenobiego w wydawałoby się beznadziejnej sytuacji, kiedy Maul nad nim górował i w trakcie pojedynku z Anakinem, który był od niego potężniejszy, ale nie na tyle, żeby nie wziąć poprawki na lepszą pozycję Obi-wana w trakcie finału pojedynku z byłym uczniem. NIektórzy ( ja także się do nich zaliczam ) uważają, że właśnie ten refleks uratował Kenobiego przed rozkazem 66, który wyczuł podobnie jak Yoda, że zostanie zdradzony przez swój oddział i w chwili gdy został zestrzelony znajdował się tuż nad wodnym zbiornikiem, co uratowało go od śmierci na wskutek upadku z tej ogromnej wysokości .
To, że Kenobi nie zginął zawdzięcza raczej przypadkowi niż intuicji. W walce z Dooku przegrał nie w pojedynku na miecze ale z racji tego, że hrabia użył Mocy. W pozostałych pojedynkach na miecze Obi Wan nie miał sobie równych (zwyciężył nawet Greviousa), pokonał Maula będąc w beznadziejnym położeniu, pokonał Anakina i mógł go pokonać po raz drugi. Sądzę, że jeśli chodzi o władanie mieczem tylko Windu mógł go przewyższać.
Po części zgadzam się, że przetrwanie rozkazu 66 przez Kenobiego to kwestia szczęścia. Spadł do wody, a klony nie dały rady go odnaleźć. Sam fakt, że nie został trafiony. to - z tego co pamiętam - kwestia tego, że Boga (ta jaszczurka) osłoniła go.
Co zaś do umiejętności Kenobiego w fechtunku:
Kenobi najlepszy nie był. Był bardzo dobry, bez problemu łapał się do najlepszej dziesiątki szermierzy swojego okresu. Ale byli lepsi od niego: Yoda, Sidious, Dooku, Windu, Anakin, prawdopodobnie Plagueis. Maul jako szermierz był na podobnym poziomie.
Pokonał Grievousa, owszem. W całym Zakonie, liczącym parę tysięcy członków, Grievousa w uczciwiej walce pokonać mogło może dwudziestu Jedi. Grievous był mocnym przeciwnikiem, ale nie tak mocnym, aby zwycięstwo nad nim stawiało kogoś w gronie ścisłej czołówki.
Również Windu nie był aż tak dobry, jak mu to przypisujesz. Najlepszym szermierzem Zakonu był Yoda, a w okresie Wojen Klonów Dooku i Windu stali na podobnym poziomie.
Obi Wan nie przegrał z Dooku w walce na miecze. Dooku przegrał natomiast z Anakinem.
Windu pokonał Sidiousa, a Obi Wan nie miał okazji się z nim zmierzyć. Anakin przegrał z Benem. Poza tym Kenobi mógł go pokonać również gdy ten przystał do Sithów ale ważniejsze dla niego były nauki Qui Gon Gina i chciał żeby przepowiednia iż Anakin przywróci równowagę Mocy - się spełnił.
Czy Greviousa mógł ktoś jeszcze pokonać? Być może ale nikomu poza Benem ta sztuka się nie udała, a generał po każdym pojedynku wzbogacał swoją kolekcję mieczy. Yoda nie wygrał ani z Dooku ani z Palpatinem.
Maul przegrał dwukrotnie z Benem.
Na tej podstawie wnioskuję, że najlepszymi szermierzami byli właśnie Mace i Ben, natomiast Mocą najlepiej władali Sidious i Yoda.
I jeszcze kwestia samej przepowiedni. Skoro najtrudniej Jedi było oprzeć się ciemnej stronie śmiem twierdzić, że najpotężniejszym Jedi był Luke - to on przywrócił równowagę.
Z Twoich wypowiedzi wnioskuję że opierasz się na filmach i słabo znasz EU. Więc odpowiem posiłkując się filmem.
Obi-Wan przegrał z Dooku w "Ataku klonów". Przegrana, to nie jest zresztą termin, który dobrze opisywałby ich spotkanie. Dooku go najzwyczajniej w świecie upokorzył. To była jedna z bardziej jednostronnych walk z filmach.
W "Zemście Sithów" pokonał Kenobiego przy użyciu Mocy, ale to nie była fair walka, skoro Kenobiemu pomagał Skywalker. Poza tym, póki walczyli razem nie zdobyli nad Dooku żadnej przewagi. To Dooku serwował im kopnięcia, ataki Mocą, pozostając dodatkowo w znakomitym nastroju.
Co do Grievousa - korzystając z EU bez trudu udowodniłbym, że Grievous był przeciętny. W filmie nie mniej, też było to dosyć wyraźnie widać: zobacz jak długi i cięzki dla Kenobiego był pojedynek ze Skywalkerem. Dla porównania, z Grievousem Kenobiemu szło łatwo. Minimalne szanse na wygraną Grievous zachował tylko dlatego, że Kenobi zgubił miecz goniąc go. I był to zwykły przypadek, Grievous nie miał na to specjalnego wpływu. Niestety, ale w porównaniu do topowych wojowników tego okresu, Grievous był po prostu mierny.
Kenobi raczej nie pokonałby Vadera. Sam Vader podczas walki stwierdza, że siły Kenobiego słabną. No i Kenobi nie podłożył się dlatego, żeby Anakin wypełnił przepowiednię. W "Powrocie Jedi" wyraźnie stwierdza, że jego zdaniem w Vaderze nie ma już dobra. Kenobi się podłożył, bo został otoczony - szturmowcy pilnujący statku podeszli bliżej aby obejrzeć jego starcie z Vaderem. Luke i reszta mogli więc bez trudu dostać się na pokład i odlecieć. Ale nie odlecieliby bez Bena, więc ten się poddał, aby nie zostali wszyscy złapani.
Maul przegrał dwukrotnie z Benem? Widzę, że jednak możemy podawać przykłady z EU, tak? O którym ich starciu konkretnie mówisz? Tym z Tatooine? Jeśli tak, to zdaje się że jest ono niekanoniczne.
Luke oparł się ciemnej stronie, ale nie przywrócił równowagi. To Anakin to zrobił, najpierw niszcząc Vadera w sobie, a potem zabijając Sidiousa. Luke nie był zresztą jedynym Jedi, który nie dał się zwieść ciemnej stronie - Obi-Wan również nie dał się przekonać Dooku do ciemnej strony.
OK. Dooku pokonał Obi Wana i Anakina. Anakin pokonał Dooku. Obi Wan pokonał Anakina.
Kto jest z nich najlepszy?
Obi Wan podłożył się Vaderowi i to jest fakt. Ben spogląda na Luka i na Vadera i uśmiecha się i dopiero wtedy składa broń. Z pewnością nie po to by dać Lukowi uciec skoro szturmowcy nawet go nie zauważyli http://www.youtube.com/watch?v=X_MkDgRAXo4.
Czy Grievous był miernym szermierzem? Biorąc pod uwagę, że pokonał kilkudziesięciu Jedi, śmiem wątpić - pobierał nauki u samego Dooku, a ten chyba nie przyjmował na korepetycje kogo popadnie. Nic dziwnego, że Obi Wan miał duże problemy z pokonaniem go.
Czy Anakin zbuntowałby się przeciwko Sidiousowi gdyby nie Luke? Przecież nawet jego mentor Obi Wan nie był w stanie zawrócić go z ciemnej strony. Wielu rycerzy walczyło z Sithami - fakt - ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że Sithowie nie byli zainteresowani w pozyskaniu i szkoleniu jakiegokolwiek jedi - byli pod tym względem absolutnie wybredni, więc nawet gdyby któryś chciał przejść na ciemną stronę, niekoniecznie uzyskałby status ucznia. O ile więc Obi Wan oparł się Dooku, to Luke potrafił zmienić Vadera i to dzięki niemu przywrócona została równowaga Mocy.
Cóż, a wyobrażasz sobie, żeby Obi-Wan mógł stoczyć całkiem równą walkę z Anakinem i Dooku? Albo żeby Anakin walczył jak równy przeciwko Dooku i Obi-Wanowi?
Dooku walczył sam i w każdej walce miał kilku rywali. Po pokonaniu Kenobiego dodatkowo sprowokował Anakina i się przeliczył. Każda z tych walk była inna, ale wnioski typu:
Obi-Wan > Anakin > Dooku, więc Obi-Wan > Dooku są kompletnie chybione. Zwłaszcza że Dooku w dwóch pojedynkach pokonał Kenobiego, raz w walce na miecze, raz przy użyciu Mocy. I nigdy nie były to pojedynki jeden na jednego, Kenobiemu zawsze ktoś pomagał. Więc stawianie go nad Dooku to moim zdaniem błąd.
Szturmowcy w tamtej chwili jeszcze nie zauważyli Luke'a. Ale gdyby pojedynek trwał dalej, to w końcu by to się stało, zwłaszcza że Luke sie nie krył, tylko stanął jak wryty jak zobaczył Bena. A gdyby przecież pojedynek trwał, to Luke by Bena na tej stacji nie zostawił i ostatecznie wszystkich by złapano.
Ben poza tym tracił siły. Vader o tym wiedział. Dla Bena nie miało to w sumie zresztą znaczenia, bo wynik starcia nie robił mu różnicy. Mógł albo Vadera pokonać, albo uciec albo stać się jednością w Mocy, co w jego interpretacji czyniło go "jeszcze potężniejszym".
Grievous mógł pokonać zdecydowaną większość Jedi w pojedynku. Więc na tle Jedi wypadał dobrze. Za to na tle tych najlepszych, jak Yoda, Sidious, Dooku, Windu, Kenobi, Skywalker czy Maul wypadał słabo. Gdybym miał posłużyć się EU, to ta lista byłaby znacznie dłuższa.
Nie wiem gdzie zauważyłeś u Obi-Wana duże problemy w walce z Grievousem. Dopiero po przypadkowej stracie miecza przez Kenobiego, walka stała się w miarę wyrównana. Wcześniej - w ciągu 2-30 sekund - Kenobi obciął Grievousowi dwie z czterech dłoni, więc sprawa wyglądała dla Grievousa bardzo nieciekawie.
To może inaczej - czy Anakin przeszedł by na ciemną stronę, gdyby nie strach o Padme? Sidious kusząc Luke'a na dobrą sprawę nic mu nie oferował. Anakin nienawidził Dooku, więc nie było ciężko go namówić do zabicia go. Jego i Dooku nie łączyło nic prócz wzajemnej niechęci i pogardy. Luke wobec Vadera żywił już pewne uczucia i chciał go nawrócić. Więc łatwiej było mu się opamiętać.
Anakin bez pomocy Luke'a nie zawróciłby z ciemnej strony. Ale to on ostatecznie zniszczył Sithów i przywrócił równowagę Mocy, nie Luke.
Dooku walczył sam na sam z Yodą.
Palpatine oferował Lukowi zajęcie miejsca Vadera czyli pewnie dokładnie to co każdy Sith oferował kolejnemu Sithowi - władzę. Luke żywił uczucia wobec Vadera - prawda. A czy Obi Wan nie żywił uczuć do Anakina? Pierwszemu udało się "nawrócić" Anakina, drugiemu nie.
Można domniemywać czy któryś z pozostałych Jedi pokonałby Grievousa ale niestety każdy kto z nim skrzyżował miecz, ginął a ci którzy przeżyli, nie podjęli się z nim walczyć.
Vader mówił, że Ben tracił siły ale to samo Palpatine pitolił Lukowi - wręcz wmawiał mu, że czuje w nim wątpliwości, nienawiść czyt. pęd ku ciemnej stronie. Vader wyczuwał w nim słabości. Ale to były raczej pobożne życzenia niż fakty.
Luke po rekordowo krótkim szkoleniu, pokonał Vadera. Ponadto zaczął szkolenie w momencie, gdy niektórzy byli już ukształtowanymi Jedi, więc potencjał miał ogromny - nawet większy niż ojciec.
Tak, chwilę po tym jak skończył z Obi-Wanem i Anakinem. Dooku był już w zaawansowanym wieku, i jedna walka po drugiej mogła być męcząca. A Yoda też pokazał że jest po prostu lepszy, i jednocześnie jak spora różnica dzieli np. jego i Dooku od Obi-Wana.
Nie o to mi chodziło. Przejście na ciemną stronę to nie zawsze powiedzenie "tak" lub "nie". Czasem ona po prostu może kimś zawładnąć, kiedy ten ktoś oddaje się jej; tj. gniewowi, strachowi, nienawiści. Luke mógł odmówić Sidiousowi, a jednocześnie dobić Vadera w gniewie, co by go mogło skierować ku ciemnej stronie. Ale Luke żywił wobec niego uczucia, więc go nie zabił, opamiętał się.
Anakin z drugiej strony, nie miał takich hamulców wobec Hrabiego Dooku. Gniew i nienawiść nim zawładnęły, a namowy Kanclerza jedynie utwierdziły go w tym, że powinien zabić Dooku.
Obi-Wan nie mógł zawrócić Anakina z ciemnej strony, ale też sytuacja nie do końca się ułożyła po jego myśli. Anakin niestety źle zinterpretował obecność Kenobiego na Mustafar, poczuł się zdradzony, a to sprawiło że zawładnął nim gniew. Kilka scen wcześniej Anakin płacze po tym jak dokonał tych wszystkich morderstw. Nie wiadomo w jakim stopniu, ale zdaje się że żałował i robił to po trochu wbrew sobie. Potem przegrał pojedynek i został okaleczony. Winą za to obarczył Obi-Wana. Potem usłyszał, że doprowadził do śmierci Padme. Znienawidził sam siebie, co pozwoliło ostatecznie Vaderowi na kompletne zdominowanie i stłamszenie osobowości Anakina.
Pojawienie się Luke'a zaburzyło równowagę w Vaderze. Zrozumiał kim jest Luke, ale nie był gotów odrzucić dla niego ciemnej strony. Sam więc starał się go namówić na wspólne rządzenie galaktyką, ale Sidious lepiej wszystko rozegrał. Ostatecznie jednak w Vaderze budził się Anakin, i doprowadzało to do wewnętrznego konfliktu który wyczuł Luke.
Zarówno Vader jak I Dooku popełnili ten sam błąd - nie potrafiąc dostrzec, że ich przeciwnicy (Skywalkerowie) stali się silniejsi, prowokowali ich do ciemnej strony w finałowych walkach, zamiast po prostu próbować ich zabić.
Wygrana Luke'a z Vaderem nie jest wcale też taka jednoznaczna. Ostatecznie Vader nie był w stanie Luke'a zabić (mimo że być może chciałby to zrobić). Resztki Anakina mu na to nie pozwalały.
Luke nie miał raczej większego potencjału niż ojciec - Anakin był zrodzony z Mocy, i zdaje się, że gdzieś Lucas potwierdził, że Anakin był potencjalnie najpotężniejszy.
Każdy Jedi który stanął do walki z Grievousem przegrał? A skąd ta informacja? Nie wiem jak dobrze znasz EU, ale w samym filmie Mace mówi, że Grievous to tchórz. Co już samo w sobie sugeruje, że Grievous mógł jednak parę razy uciekać przed Jedi (inna sprawa, że tak właśnie było - polecam książki i komiksy; jak nie wiesz od czego zacząć chętnie pomogę).
Nie czytałem żadnej książki SW, oglądałem jedynie I-VI, pełnometrażowe Wojny Klonów i serial - moim zdaniem mimo paru sprzeczności, całkiem przyzwoity. Książki są dobre? Jeśli tak to chętnie się zapoznam - najlepiej zacząłbym od tej, która mówi o czasach najdawniejszych.
Jeszcze jedna kwestia:
Skoro Anakin był rzekomo zrodzony z Mocy i miał być najpotężniejszym z Jedi/Sithów dlaczego jego umiejętności w porównaniu do Yody i Sidiousa były tak mizerne?
Pełnometrażowe "Wojny Klonów" to akurat straszny syf. Serial jest znacznie lepszy, ale i tak są lepsze pozycje z tamtego okresu, właśnie książki i filmy.
Jeśli chciałbyś się zapoznać z historią SW od samego początku, to powinieneś sięgnąć po komiksy z serii "Tales", ale osobiście odradzam. Są specyficzne, i nie każdemu podchodzą (mi przynajmniej nie).
Ciekawy okres po Talesach to czasy KOTOR'ów i TOR'a. KOTOR 1 i 2 przedstawiają ważnych bohaterów tego okresu, szczególnie Revana. Poznajemy tam też Imperatora Vitiate, potężnego Sitha. Jest trochę o tym w książce "Revan", ale odradzam, jeśli nie grałeś w te gry. W dużej mierze jest to zresztą reklama dla TOR'a, gry MMORPG której akcja dzieje się wiele lat po "Revanie". Z tamtego okresu czytałem jeszcze "Oszukanych". Znajdź sobie na youtube trzy trailery tej gry: Deceived, Hope i Return.
Dalsze czasy są opisywane niezbyt dokładnie z tego co pamiętam. Aż do momentu w których opisuje się "Nowe Wojny Sithów". Myślę, że jeśli nie chcesz zabierać się jeszcze za gry, to właśnie od tego powinieneś zacząć. Czasy te opisuje Trylogia Bane'a:
1. Darth Bane: Droga zagłady
2. Darth Bane: Zasada dwóch
3. Darth Bane: Dynastia zła
Potem możesz sięgnąć do czasów Sagi. Chyba należałoby zacząć od "Maski kłamstw", ale jeszcze sobie przypomnę i jutro dopiszę.
Dzięki za wskazówki - ważne mieć punkt zaczepienia a lektura paru pozycji pozwoli dotrwać do premiery części VII - oby nie wystąpiła w niej Myszka Miki. Pozdrawiam.
Początkowo jego potencjał dopiero się rozwijał. Przed starciem z Obi-wanem nie zdążyłjeszcze wyzwolić wszystkich swoich możliwości. A "stara trylogia"? Trzeba uwzględnić, że ona miała jednak ograniczony budżet w kwestii walk. Porównajmy sobie walkę Bena z Vaderem w "Nowej Nadziei", a starcie Obi-wana z Anakinem w "Zemście sithów". Nieporównywalne.
Anakin mógłby stać się najpotężniejszym użytkownikiem mocy w dziejach, ale uniemożliwiły mu to obrażenia odniesione na Mustafarze. Dla przykładu, ciężka zbroja uniemożliwiła mu szybkie cięcia i elastyczne akrobacje, a także nie mógł już używać błyskawic, bo to by uszkodziło aparaturę utrzymującą go przy życiu. Klęska na Mustafarze ograniczyła go, czyniąc go tylko potężnym lordem sithów.
Mimo wszystko, uważam Vadera za sitha wciąż niezwykłego. Poparzenia lawy nie odebrały mu do końca możliwości mocy, lecz je ukierunkowały. Nie może używać błyskawic, więc 100% swej energii inwestuje w technikę zgniatania mocą: potrafiłby samym zaciśnięciem pięści wykręcić i zmiażdżyć komuś kark itp. Co się zaś tyczy ograniczenia w kwestii swobody ruchu, przerzucił się na styl zakładający wyważone, brutalnie silne ataki mieczem świetlnym, w czym też pomaga mu siła zbroi. Vader to jednak bardzo fajny lord sithów na tle całej masy innych użytkowników ciemnej strony, wśród których oklepane do bólu są błyskawice mocy.
Co się zaś tyczy zaczepienia, to rozwinę wypowiedź Fourteena. Najwcześniej są komiksy "Tales of the Jedi", opowiadające o pierwszych sithach. Pierwsi, starożytni sithowie byli nimi także z rasy. Ponieśli jednak klęskę i wyginęli. Kolejni sithowie (tacy jak ci z filmów) to właśnie nowi sithowie, a więc tacy, którzy nie są już nimi z rasy. To oczywiście nie czyni ich ani trochę mniej groźnymi, ale to jednak "tylko" godni naśladowcy. "Tales of the Jedi" opowiada o antycznych sithach, ich porażce i wreszcie stopniowo następujących wydarzeniach, których kulminacją będzie wskrzeszenia dziedzictwa sithów w osobie nowych wyznawców i ich frakcji, która rzuci wyzwanie Republice.
Gry komputerowe "Knights of the Old Republic" są niejako kontynuację wydarzeń z "Tales of the Jedi", choć niebezpośrednią. Nie potrzeba znajomości komiksów, by zanurzyć się w te dwa RPG, choć jednak jest dla ciekawskich powiązanie przyczynowo-skutkowe.
Dzięki. W wolnej chwili sięgnę po książki, na gry jestem już chyba za stary. A co do Vadera.
Skoro miał tak potężne ograniczenia, dlaczego Sidious nie poszukał kogoś na jego miejsce. Czyżby taka bryndza panowała na rynku? Przecież ponoć nie wszyscy Jedi zostali zabici.
Choć był ograniczony w osiągnięciu swego pełnego potencjału, to jednak to, co jeszcze mu pozostało, samo w sobie i tak czyniło go potężnym. Przykładowo, Vader wybił do nogi kilkudziesięciu jedi naraz, namierzywszy ich konklawę na Kessel. Wprawdzie był ciężko ranny i uratowała go odsiecz klonów, ale do momentu jej nadejścia pozostało przy życiu raptem kilku jedi.
Sidious? Cóż, gdy się nadarzały okazje, to rozważał możliwości zastąpienia ucznia. Dla przykładu, był taki komiks, w którym samodzielna sekta proroków ciemnej strony uważała Skywalkera za niegodnego tytułu lorda sithów, skoro był kiedyś rycerzem jedi. Znaleźli więc fragment ciała Maula na Naboo i sklonowali go, przywracając do życia (komiks powstał na długo przed serialem "Wojny Klonów", a i sam nie wiem, jak te 2 kwestie rozwiązano w kwestii kanonu). Imperator wiedział o tym, ale im nie przeszkadzał, nie informując też o niczym swego obecnego ucznia. Vader został zaatakowany przez Maula i... pokonał go.
Był też Starkiller, o którym opowiada seria "The Force Unleashed": gra komputerowa, książka i coś tam jeszcze bodajże. Darth Vader wyszkolił go sobie na tajemnego ucznia, licząc na to, iż wspólnie obalą Imperatora w nierównej walce 2 na jednego. Sidious odkrył jednak istnienie tajnego ucznia, więc Vader spisał go na straty. Vader zaproponował jednak, by wcześniej go wykorzystać, a dopiero potem zabić. Skończyło się na tym, że znienawidziwszy Vadera, Starkiller ruszył na pomoc przywódcom rebelii, których wywabił z ukrycia, przy okazji się z nimi zbratawszy. Starkiller pokonał Vadera. Tak jak w przypadku Luke'a, Palpatine zachęcał młodego, już rycerza jedi, by dobił przeciwnika i zajął jego miejsce. Zamiast tego, Starkiller rzucił się na Imperatora i po ciężkim boju na chwilę powalił go, umożliwiając ucieczkę schwytanym przywódcom rebelii. Sam Starkiller poświęcił się i poległ.
a wiesz,że w pewnym sensie tak - cały zakon miał przysłowiowe klapki na oczach.
jak dla mnie zawsze było ciekawe te dwie TEZY - jedna Jedi,Druga Sithów - wiecie - ''nie ma emocji...''/
''dzięki pasji osiągam siłę...'' - w tym jest zawarta pewna ideologia ciągłości lub upadku -
Jedi zwiodła siła spokoju - a jeśli to właśnie spokój może byc pasją lub pasja spokojem ale nie bezczynnością?Pasja jest ważna,pasja daje siłę - widzieliście ludzi bez pasji?człowiek oddający się pasji jest zawsze w jakimś ruchu,doskonali się i rozwija - sposób w jaki Bane uczył Zannah - to bardzo mi się podobało - tak od strony reguł jak i walki - by jako kobieta poradziła sobie z o wiele silniejszym przeciwnikiem - zwrócił uwagę na detale i szczegóły które pozwolą jej wygrać.....
u Jedi nie ma mowy o żadnych namiętnościach - to taka trochę buddyjska filozofia - sama w sobie w pewnym sensie i elastycznie stosowana pozwala istotnie mieć pogode ducha gdy nie zajmujemy się czy nie nabywamy tego co nie potrzebne i nie wikłamy się w sprawy które nas rozjątrzają i osłabiają....z drugiej strony musi byc jakaś fascynacja - klucz do zrozumienia - nie mówię tu o cielesnych namiętnościach - o sprawach osobowości i tym czym jest zajęty umysł.......
tak - doktryna Bane'a to wskazówka ale z koleji dla Sithów najlepsza bo i oni mieli słąbość w rządzy włądzy -
mnie się wydaje,że Anakin miał to wszystko zrównoważyć ale uległ.......we wszystkim musi być równowaga - miał w sobie i emocje i pasję - był niezwykły i mógł z tego zrobić użytek - ale był ktoś kto był przebieglejszy.....
w późniejszych czasach, gdy powstał nowy zakon, opierał się on trochę na innych zasadach niż stary, ale i tak w pewnym sensie historia się powtórzyła... :/
Wprowadźmy pewną konkluzję: zasada, iż może być naraz dwóch sithów, to tylko wskazówka postępowania-nie że jakieś ograniczenie ciemnej strony "Tobie się nie udzielę, bo już się zużywam na dwóch innych". To po prostu zwykła taktyka.
Co się zaś tyczy tego, iż wielu rycerzy jedi nie dało rady spiskom sithów faktycznie wskazuje na ich słabość. Swoją drogą, właśnie dlatego Dooku-jeszcze jako tylko "zawiedziony mistrz"-opuścił Zakon. Tysiąc lat po historycznej klęsce sithów i długowiecznej, złotej erze Republiki, Zakon stał się zbyt upojony tym spokojem, który panował od wieków w Galaktyce. To nie tyle słabość, co rozleniwienie: nie tylko zresztą Jedi, lecz także Republiki. Po co Palpatine zorganizował lokalny konflikt, jakim była inwazja na Naboo? Właśnie po to, by ośmieszyć Republikę i charyzmatycznie wybić się na Kanclerza.
Pozostaje kolejna kwestia budząca spore wątpliwości. Jedi posiadali umiejętność "czucia" Mocy w innych. Jakim cudem Rada- skupisko najlepszych z najlepszych - z którą Palpatine kontaktował się osobiście wielokrotnie nie była w stanie wyczuć u niego owej siły? Kolejna słabość?
Yoda przecież tak uczynił W Imperium Kontratakuje, dzięki tej jaskini na Dagobah. Vader i Imperator dzięki temu nie wyczuli jego obecności na tej planecie .
Luke wyczuwał Vadera, mimo, że nie przeszedł nawet całego szkolenia, podobnie Vader Luke'a - najpotężniejszy Sith nie posiadał tej umiejętności? Obi Wan potrafił wyczuć zagrożenie gdy Qui Gon nie.
CO DO KSIĄŻEK - POLECAM!!!!
moja ulubiona to trylogia Bane'a i Zemsta Sithów - dużo o Ciemnej stronie i wszystkie subtelne niuanse jakich nie ma w filmie:)
jak zacząć?
każda świeża, nowa książka z serii Star Wars ma na początku taki spis wszystkich publikacji chronologicznie - idź do księgarni i przejrzyj albo polecam BASTION POLSKICH FANÓW STAR WARS - i ''dział'' książki - wszystko jest tam napisane łącznie z zapowiedziami itp;
nie zalecam się sugerować recenzjami jakie tam są bo każdy ma inne oczekiwania ale jeśli cię interesują Sithowie to obowiązkowo trylogia Bane'a , Darth Plagueis oraz Zemsta Sithów musisz przeczytać, a cha i jeszcze Czarny Lord.Narodziny Dartha Vadera.