Jestem świeżo po seansie... płacze i jeszcze raz płacze.. śmierć Lei bardzo mnie poruszyła :( cóż wiedziałam na co się piszę dostrzegam zarówno plusy jak i minusy filmu jednakże uważam ż przez sporą jego część był po prostu.... NUDNY. Owszem były piękne krajobrazy, Kylo był rewelacyjny (Driver naprawdę przeszedł samego siebie w tej roli), były mrugnięcia okiem do fanów ( akurat wczoraj oglądałam Powrót Jedi ponownie więc dostrzegam na świeżo nawiązania i bardzo podobny humor )
Początek zaczął się z pompą i wtedy byłam zachwycona ale potem wszystko zepsuł trójkącik ( Rey, Poe, Finn) na który po prostu nie mogłam patrzyć i marzyłam aby zostawili ją w końcu samą aby mogli mieć spokój w integracji z Kylo. Niestety Rey jest od początku do końca postacią tak płytką i beznadziejną że w sam raz nadaje się do odbioru orderu cebuli :) w dodaku jest tak agresywna że to aż razi. Ja rozumiem że zaskoczenie wnuczka imperatora i te sprawy ale przez praktycznie cały film mam wrażenie, że wyżywa się na Kylo a on po raz kolejny podaje do niej dłoń...Cóż przykro mi że nie było między nimi praktycznie żadnych interakcji prócz bijatyki. Co by tu jeszcze... 3/4 filmu to zabawa w kotka i myszkę ona mu ucieka a on za nią.
Ten pocałunek jedynie uratował Reylo a Ben cały czas ją kochał od początku... i jeszcze ranny, kuśtykający leciał do niej gdy ona leżała nieprzytomna...potem umarł a w następnej scenie ona radośnie leci do swoich przydupasów.... po Benie nie ma żadnej żałoby... widocznie to że dla niej umarł nie miało znaczenia bo po takim czymś nie powinna wychodzić z szałasu na Tatooin przez następnych 10 lat z rozpaczy:)
Aha i dodam jeszcze, że kompletnie nie kupuje wątku rodziców i walki z Imperatorem bo czułam się jakbym pomyliła sale i wylądowała na Marvelu ;)
No ich relacja była zdecydowanie lepiej pokazana w Ostatnim Jedi. Tutaj w ogóle nie było nic, żadnych emocji, żadnych przeżyć, bo akcja skakała z wątku na wątek niczym Sokół na początku filmu. Nie można było nawet na sekundę odsapnąć. Film wydmuszka
Bo miłość, to nie film w niemym kinie, ani róże, ani całusy małe duże. Miłość kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze.
Nie przejmuj się, bo nikt tak naprawdę na dobre nie odchodzi, a moc wszystko łączy, może zrobić co chce, a umarłych się widzi. Zresztą Bena moc żyje też w Rey.
Ten film trochę został tak zrobiony, aby na siłę każdego zadowolić - fanów Reylo, przeciwników Reylo, fanów starych rozwiązań, ale przede wszystkim nowych widzów. Target Star Warsów został obniżony o jakieś 10 lat. Teraz to kapitan Ameryka, albo Wonder Woman w kosmosie.
Za 40 lat nikt nie będzie kojarzył serii z "I am Your father", Anakinem Skywalkerem, treningiem u Yody na Daggobah, tylko będzie to seria bardzo luźnych, płytkich fabularnie filmów rozrywkowych, a Rey będzie przez bohaterów nazywana "protoplastą rodu Skywalkerów".
I tak wszystko, co tworzyło magię Star Wars i za co je kochaliśmy, zostało przypieczętowane pieczęcią popcornowego imperium Disneya.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że śmierć Bena została zmontowana na krótko przed premierą o czym nawet sami aktorzy nie wiedzieli XD
Podobno nagrane było, że Ben mdleje a ona pomaga mu wstać potem są razem na Tatooin i patrzą na te słońca ale w ostatniej chwili zmontowano to tak, że on umiera. Niestety ten film jest jedynym wielkim zlepkiem scen bo nawet przed pocałunkiem ona coś mówi do niego tylko nie mogę rozróżnić słów co wskazuje na wycięty dialog. Reakcja aktorów zresztą mówi sama za siebie... oni nagrywali kompletnie inny film niż im później pokazano XD
https://angelofdelphi.tumblr.com/post/189881340795/so-i-realized-something-last- night?fbclid=IwAR2vKieXuCOmKp7nMtIUz3xc7ptSjHkvJoIPZcvzYsmgSuZFZBC8k5NRANI
Pozwolę sobie zacytować: "Kontrowersji ciąg dalszy... Tu ktoś napisał, że był na TROS po raz drugi i zauważył, że Rey ani razu nie wymawia słowa Palpatine, ani nie reaguje na jego nazwisko czy na bycie jego wnuczką. Wspomina tylko o tym, że jej rodzice ją kochali/uratowali ją i że ma w sobie jakiś mrok. Tak samo słowa 'You're a Palpatine' są wymawiane przez Kylo w masce, gdzie łatwo nałożyć to w post-produkcji. Jestem prawie pewna, że całą Rey Palpatine włożyli w montażu i aktorzy nawet o tym nie wiedzieli. Brak słów"
"Okazuje się, że końcówka z Rey na pustyni to prawdopodobnie zedytowana scena z Paasany. Fajna dyskusja pod tematem. Coraz bardziej jestem przekonana, że to debilne zakończenie powstało w montażowni w ostatniej chwili. "
Masakra...
W sumie już podczas oglądania po pierwszych 20-tu, 30-tu minutach wiedziałem, że film mnie nie wciągnie i nie zainteresuje. Już po takim czasie widać było ostre, chamskie i grube cięcia. Ten film to zlepek nakręconych ujęć bez sensu, bez wizji i bez pomysłu i jeszcze pośpiesznie i panicznie zmieniany. Może jakby zamiast czasu i wysiłków włożonych w promocję i reklamę poświęcili to na napisanie dobrego scenariusza, dałoby się to oglądać.
Ale jak to jest w spotkaniu Rey z Palpatinem? Czy tam nie ma między nimi widocznej wymianki zdań, że ona jest jego wnuczką? W sumie to i tak nie ma znaczenia, bo nie problem jest wmontować kwestię dialogową (przykład nowej wersji "Imperium Kontratakuje" i hologramu imperatora).
A potem wychodzą takie buble jak:
- Imperatorowo Palpatine (Palpatine do Rey).
- Jesteś nikim! Złomiarka mnie nie pokona (Palpatine do Rey).
Czyli te same postaci mają Rey za kogoś i nikogo na raz :D . Po prostu ręce opadają.
I już wiadomo, dlaczego imperator każe Kylo zabić Rey, a potem mówi, że nigdy nie chciał jej zabić a posadzić na tronie.
Cały film był miernym, leniwym i bezpomysłowym odhaczaniem "must be":
1. Ludzie jadą po Lei w kosmosie, to pokażmy jej szkolenie!
2. Ludzie jadą po potężnej Rey, to pokażmy jej szkolenie!
3. Ludzie jadą po Luku i jego podejścia do miecza, zróbmy odwrotną scenę!
4. Ludzie czepiają się, że nie wyjaśniono Snoke'a? To sieknijmy to w jednym zdaniu na początku filmu!
5. Ludzie lubią Imperatora? Walniemy go już w zapowiedziach!
6. Jakaś grupa fanów chce Reylo? Walnijmy to!
Do tego jeszcze na bieżąco ładowane głupoty (zabijmy Chewbacce, powiedzmy że jednak nie zabiliśmy).
Zabawa nożyczkami na lewo i prawo i to jeszcze pijanych, leniwych i lekceważących wszystko twórców.
Pod tym, co napisałaś, mogę się podpisać obiema rękami i nogami. Zachowanie Rey w tej części...jakbym znowu oglądała VII. Zerowy rozwój jej postaci.
"Cóż przykro mi że nie było między nimi praktycznie żadnych interakcji prócz bijatyki. Co by tu jeszcze... "
Oj, tutaj się nie zgodzę. Właśnie interakcje są a ja wciąż jestem w szoku że Disney pozwolił na tak wiele.
"3/4 filmu to zabawa w kotka i myszkę ona mu ucieka a on za nią."
No, właśnie :P
Ta jedynie pozwolił na pocałunek na otarcie łez bo przez cały film się bili xDDD
To już pisałem kiedyś coś o tym - cały koncept to "typowy Lucas" ale to bynajmniej nie jest typowy Disney. U nich takich rzeczy po prostu nie ma.
Bić się biją ale to jest właśnie fajne w tej parze. Warto jednak zwrócić uwagę dlaczego się biją - Kylo przez cały film chce zdobyć Rey, ta ma problem z własną naturą ale okazuje się że cały czas jednak "chce przyjąć rękę" :)
Kylo zdobywa odkupienie a kiss jest wyraźnym powiedzeniem widzowi o co chodziło w całym wątku w tym filmie i tym wątku w całej serii (czyli w sumie faktycznie w całej serii bo tylko watek Kylo/Rey jest w całej serii istotny).
I piszę tutaj zupełnie serio - mogli tak zrobić że Kylo po prostu ożywia Rey i umiera i tyle. Bez tego całego odgrywania rozpaczy Drivera i tego że to Rey całuje Kylo (a nie "daje się pocałować").
Można było inaczej skomponować sceny aby nie waliło po oczach że gdy Kylo się pojawia to Rey zaczyna widzieć tylko jego.
Można było nie podkreślać cały czas że dla Kylo Rey jest ważniejsza niż wszystko co mu proponuje Imperator (a proponuje full-wypas). Co razem z finałem jest kontekstem dla kwestii śmierci Snoke'a w części drugiej. Chyba teraz już jest całkowicie jasne dlaczego Kylo zabił Snoke'a, hmm ? :)
Można było nie podkreślać że w walce to jednak Kylo jest dużo mocniejszy (co jest też solidnym kontekstem do walki z pierwszej części i walki ze strażnikami Snoke'a w drugiej)
Można było nie podkreślać że Kylo zdejmuje hełm dla Rey.
Albo nie podkreślać "kwestii przyjęcia ręki".
Albo nie podkreślać że Kylo zdobył odkupienie.
Na końcu jest wyraźnie powiedziane - Kylo kochał Rey, Rey kochała Kylo, Kylo zdobył odkupienie.
To jest naprawdę bardzo dużo.
W większości się zgadzam, choć uważam, że pocałunek był zbędny.
Odniosłam też wrażenie, że jemu od początku bardzo na niej zależało (nawet wbrew sobie) i przez całą trylogię jest w tym konsekwentny (nawet walcząc nie próbuje jej zabić), natomiast ze strony Rey nie widziałam tam miłości (w walce naprawdę chciała go zabić i w końcu "zabiła" - nie wiem, czy gdyby nie śmierć Lei to by go uzdrowiła...), dlatego ten pocałunek Z JEJ STRONY mi nie pasował. No, ale tak chcieli scenarzyści, reżyserzy i fani...
To niezupełnie tak, tutaj o tym pisałem
http://www.filmweb.pl/user/Rozgdz/blog/584870
Ta relacja była budowana od początku, także ze strony Rey
(w walce naprawdę chciała go zabić i w końcu "zabiła" - nie wiem, czy gdyby nie śmierć Lei to by go uzdrowiła...)
Nie uzdrowiłaby go, ale gdyby Leia nie nawiązała kontaktu z Kylo to nie byłoby tej sytuacji, Rey by zginęła. Ona już przegrała a Kylo właśnie zadawał śmiertelny cios. Chwilę później nie byłoby Rey.
Chodzi mi o to, że CHCIAŁA go zabić.
Czy jej się udało czy nie to już inna kwestia, chodzi o ZAMIAR - jednak gdy kogoś się kocha, to chce się go chronić, a nie zabijać, prawda? :-)
Co do Rena - to nie wiem, czy by "zadał śmiertelny cios" - raczej wątpię biorąc pod uwagę jego wcześniejsze pojedynki z Rey i nastawienie do niej.
Jak wyjdzie film na bluray obejrzę go jeszcze raz i bardziej przyjżę się temu pojedynkowi pod kątem zamiarów Rena.
Możesz znaleźć scenkę na YT, choć w niezbyt dobrej jakości ;)
On już spuszczał miecz a Rey krzyknęła ze strachu.
"Czy jej się udało czy nie to już inna kwestia, chodzi o ZAMIAR - jednak gdy kogoś się kocha, to chce się go chronić, a nie zabijać, prawda? :-)"
Hmm. I tak, i nie - bo mamy tutaj dosyć specyficzną sytuację i specyficznych "kochanków".
Kylo już w "pierwszym kontakcie" przez Moc zapowiada Rey że nie zamierza jej zabijać tylko przeciągnąć na Ciemną Stronę i sprawić by tym razem przyjęła jego rękę. Uważa że tylko w ten sposób ją zdobędzie.
Więc systematycznie to w niej podsyca z każdym spotkaniem - ten wybuch gniewu podczas treningu to była chyba sprawka Kylo (są połączeni umysłami). A ona oczywiście stara się opierać.
Ale przesadził - Rey traci kontrolę i "wybucha", tarci kontrolę atakuje na serio. Jest to podkreslone tym że łapie miecz o czerwonym ostrzu Rena i zadaje cios bezbronnemu -Kylo przerwał walkę i wypuścił z rąk miecz. Rey przeszłą na Ciemną Stronę i straciła kontrolę. Śmierć Lei ją "budzi".
Kylo rozmawia z Rey na swoim statku i tam pokazano że gdyby Finn i Poe nie nadlecieli to ona byłaby jego.
Rey wyznaje Kylo gdy leczy jego rany że cały czas chciała przyjąć jego rękę (czyli sytuacja z TLJ i właśnie później) - ale rękę Bena Solo a nie Kylo Rena. (to "przyjęcie ręki" to od TLJ określenie małżeństwa, tak nawiasem mówiąc :)
W TFA i TLJ oboje mają po jednej okazji aby się nawzajem zabić - i nigdy nie korzystają. Tutaj dochodzi już do momentu gdy się oboje faktycznie "zabijają" - ale Leia to "odkręca".
Cytat: " (to "przyjęcie ręki" to od TLJ określenie małżeństwa, tak nawiasem mówiąc :)"
Dodaj : wg ciebie. :-) Ja tam nie widzę, żeby "wzięli ślub" w TLJ.
Cóż, nie będę się sprzeczać i próbować udowadniać mojej opinii na siłę. Tak jak napisałam - ciągnie ich do siebie przez 3 części (czy to Moc czy co innego), ze strony Kylo Rena widziałam uczucie - niech będzie - w pewnym stopniu miłość, ze strony Rey - emocje: tak, miłość : nie.
Pocałunek był zbędny - MOIM ZDANIEM, a szczególnie, że wyszedł od Rey (nie widzę w jej zachowaniu miłości do Kylo/Bena, która by to uzasadniała, ale ok, może ją poniosło jak wróciła "z martwych" :-))) ). No, ale jakby Ben Solo ją pocałował to ile byłoby gadania ("wykorzystał sytuację", "gwałt", itd. :-) ), więc rozumiem, że jak już mieli się całować to twórcy wybrali "mniejsze zło" i inicjatorką uczynili Rey.
Po prostu nie klei mi się to, raził mnie ten całus, bo wcale nie uczynił tej sceny wznioślejszą - dzięki grze Drivera ta scena i tak była dobra.
Ale rozumiem niejako kalkulację twórców dlaczego ten pocałunek dodali.
"Dodaj : wg ciebie. :-) Ja tam nie widzę, żeby "wzięli ślub" w TLJ."
Bo Rey rękę kawalera odrzuciła :p
Ale jeśli chwilkę się zastanowić - to co właściwie w TLJ Kylo proponuje Rey ? Aby z nim została i razem rządzili Galaktyką. Na jakiej zasadzie? Best buddies? ^^
Chwilkę wcześniej zabił dla Rey swojego Mistrza.
A ta kwestia "ręki" wraca w TRoS ze 3 razy - Kylo pyta czemu nie przyjęła jego ręki, potem zapowiada że tym razem Rey przyjmie jego rękę, potem znowu daje jej tą rękę w hangarze na swoim niszczycielu a Rey znowu ucieka. Potem Rey wyznaje że przyjęłaby rękę ale Bena Solo a nie Kylo Rena (czyli nie o rządzeniu Galaktyką ona tutaj mówi :p).
No to zbierając to wszystko razem - o czym tych dwoje właściwie do siebie mówi? ^_^
Przez pierwsze dwie części i w sumie spory kawałek trzeciej cały wątek idzie na niedopowiedzeniach, niuansach, grze aktorów. Nic tutaj nie jest powiedziane i w każdej chwili twórcy mogli się wycofać.
To dosyć ryzykowny wątek bo Rey, czyli teoretycznie ta dobra, uosobienie "silnej kobiety", Dziewczyna w Bieli, wzór dla zapatrzonych w nią małych dziewczynek -zakochuje się w.. najgorszym łajdaku w Galaktyce :D I wcale nie jest taka "silna".
Już i tutaj na Filmwebie ileś pań zaczęło zwalczać "zły moralnie" wątek :)
Takie czasy.
Końcówka mówi wyraźnie o co chodzi w całym wątku i w całej Trylogii. Kylo kochał Rey i oddał za nią życie, Rey kochała Kylo (pocałowała go), Kylo po wszystkim co zrobił zyskał odkupienie.
Teraz to jest "Reylo Trilogy" , niedomówienia się skończyły - i już nikt tego nie odkręci ;)