PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=6001}

Hair

7,8 62 302
oceny
7,8 10 1 62302
7,5 22
oceny krytyków
Hair
powrót do forum filmu Hair

Przez 3/4 filmu byłem na nie. Dopiero końcówka (nieoczekiwana zamiana miejsc pomiędzy Berger'em a Bukowskim) zmieniła nieco moje nastawienie. Mógłbym się czepić niedostatku kanonu muzyki z lat '70 tych. Śmiem twierdzić, że w tym czasie istniało wiele zacnych nagrań, które aż prosiły się o zamieszczenie ich w tym filmie. Rozumiem istotę musicalu, - ale...

Uwagę zwraca pozytywny - polski wątek w filmie.

Reasumując oczarowany nie jestem, a raczej nieco zawiedziony...

ocenił(a) film na 5
Rob_Rock

Podepnę się pod tę opinię, bo akurat oceniłem film tak samo i też wydaje mi się, że końcówka ratuje całość. To znaczy, w końcówce znamy już bohaterów i jeśli kupimy motyw ich przyjaźni oraz miłości Clauda i Sheili, to pomysł tej wyprawy w odwiedziny jest przekonujący, a sam w sobie fabularnie fajny. No i w sposób naturalny prowadzi do -- kluczowego dla wymowy całej opowieści -- mocnego końca. Ogólnie, film zaczyna się robić naprawdę dobry od sceny z listem i nadejścia narzeczonej Lafayette'a z jego dzieckiem -- jeden z najlepszych songów w musicalu.

Wcześniejsza fabuła rzeczywiście szczególnego wrażenia nie robi -- ani to szczególnie zabawne, ani poruszające: trochę chaotyczne, trochę za dużo dobrej woli wymaga od widza, żeby się w to w jakiś sposób zaangażował. Hipisem w duszy nie jestem, ale uważam, że kultura hipisowska jest barwna, ciekawa i ma dużo mądrego przesłania -- dlatego liczyłem, że klimat "Hair" zagra mi jakoś na duszy. Ale nie zagrał. I wydaje mi się, że jest to jednak wina bardziej samego przedstawienia, albo sposobu jego realizacji, niż moich dobrych chęci bądź też przygotowania do odbioru.

Co do muzyki, to też się zgadzam, że kawałki były dość nierówne -- tak pod względem kompozycji, jak wykonania. Nie bardzo jednak rozumiem, o czym mówisz, gdy piszesz, że w tym czasie istniało "wiele zacnych nagrań, które aż prosiły się o zamieszczenie w filmie". Przecież to jest ekranizacja musicalu -- musical to zbiór konkretnych, skomponowanych do niego "songów" (plus fabuła stanowiąca dla nich podstawę): nie bardzo widzę możliwość dobrania tu sobie jakichś innych piosenek.

Z ostatnim zdaniem się zgadzam, choć: 1. z "kultowymi" dziełami na ogół tak jest, że łatwiej się rozczarować niż zachwycić (bo oczekiwania od początku ma się duże), 2. musicale mają to do siebie, że zwykle podobają się bardziej za drugim podejściem (bo już nie oczekujemy zbyt wiele od fabuły, a znajomość piosenek pomaga je polubić), 3. trudno być aż zawiedzionym, gdy końcówka jakiegoś dzieła jest wyraźnie na plus w stosunku do wcześniejszej jego części.

sbbbbs

"Wcześniejsza fabuła rzeczywiście szczególnego wrażenia nie robi ..."

Nie wiem, czego się spodziewałeś, ale kolejne epizody i wątki wzbogacają treść, każda piosenka jest udana, ba, niemal każda to majstersztyk. Gdzie ta "nierówność", nie wiem. Nieprzypadkowo Hair i dziś uznawany jest za ważny film.

ocenił(a) film na 5
zweistein

Mam wrażenie, że nie potrafię dużo więcej powiedzieć, niż już powiedziałem :). Zgodzimy się chyba, iż ocena jest zawsze kwestią gustu, jakiegoś rezonansu utworu z tym, co akurat działa na odbiorcę. Szczególnie w wypadku dzieła takiego, jak musical, w wypadku którego nie dyskutujemy o poziomie autentyczności, czy trafności przedstawienia jakiegoś problemu, dramatu, itp., tylko gdzie mówimy o twórczości odbieranej na płaszczyźnie estetycznej i emocjonalnej.

Co do oczekiwań, to nie miałem zbyt wielkich, bo to było moje drugie podejście do filmu (... pierwsze skończyło się po kilku, kilkunastu minutach, ale to było dawno temu i wówczas konwencja musicalu w ogóle była mi obca).

Nie mam zamiaru twierdzić, że Hair to film nieważny, niezasługujący na swój status "kultowości", albo że nie może się podobać. Uważam, że ma pełne prawo do podobania się :). Po prostu u mnie to jakoś "nie zatrybiło".

Jeśli miałbym rozliczać się ze szczegółami, to powiedziałbym, że pod względem fabularnym niezbyt do mnie trafił motyw tego przyjęcia i wtargnięcia na nie hipisów. A co do piosenek, to wydawały mi się nieco zbyt dygresywne w stosunku do głównego wątku i zbyt krótkie. Gdy zestawisz Hair z takimi Nędznikami, to tam każdy song posuwa jednocześnie do przodu fabułę albo mówi coś ważnego o którejś z postaci: w Hair wiele piosenek po prostu odwołuje się do klimatu epoki i głosi jakieś ogólne prawdy ruchu New Age. Nie twierdzę, że to źle, tylko niewątpliwie potencjał zaangażowania widza w tej sytuacji jest mniejszy.

sbbbbs

„...w wypadku dzieła takiego, jak musical, w wypadku którego nie dyskutujemy o poziomie autentyczności, czy trafności przedstawienia jakiegoś problemu, dramatu, itp., tylko gdzie mówimy o twórczości odbieranej na płaszczyźnie estetycznej i emocjonalnej..”

Nie mam wrażenia, żeby połączenie jednego i drugiego było niemożliwe.Tym bardziej, ze sam – w ramach zarzutu wobec filmu– wskazujesz walor (czy raczej jego brak) fabularny.Nędzników nie znam (musicalu), wiec niestety nie mogę porównać. Oczywiście, indywidualne sympatie i opory są trudne (niemożliwe?) do weryfikacji, dla mnie Hair należy do triady najulubieńszych musicali filmowych, wraz ze „Skrzypkiem na dachu” i „Kabaretem”.

ocenił(a) film na 5
zweistein

Zgoda -- walor fabularny w musicalu też rozpatrujemy w kontekście konwencji tego gatunku, tzn. w stosunkowo małym stopniu wymagamy od historii, żeby była prawdopodobna i ściśle spójna logicznie, a w większym -- by tworzyła dobrą kanwę "niosącą" postaci, pozwalającą im zabłysnąć i zaśpiewać fajne songi. I w ramach takiego spojrzenia, "Hair" oczywiście też się broni -- o ile bronić się w ogóle musi: podkreślam, mnie się ten musical podobał, po prostu jakoś nie podziałał na mnie, tak jak na innych. Z drugiej strony, w musicalach takich jak "Nędznicy" lub "Sweeney Todd" ta "nośność" fabuły, jest, moim zdaniem, zauważalnie większa -- tam cieszymy się songami, ale naprawdę angażujemy się również w historię. Ja takiego poczucia zaangażowania w trakcie oglądania "Hair" w ogóle nie miałem, z wyjątkiem końcowych kilkunastu minut. Jeszcze raz podkreślam: to wcale nie przekreśla w moich oczach wartości tego dzieła -- ja odbieram "Hair" jako taki patchwork przedstawiający klimat epoki Flower Power: nie każdy utwór fabularny, a szczególnie: nie każdy musical, musi mieć silny fabularny motyw przewodni.

"Skrzypka na dachu" oglądałem niestety bardzo dawno temu. "Kabaret" chyba w mniej odległej przeszłości, ale też pamiętam już tylko okruchy. Mam nadzieję, że niedługo trafi mi się okazja, by je sobie odświeżyć. "Nędzników" polecam z całego serca -- musicale nie są pasją mojego życia, a jednak "Les Mis" oglądałem już i ich słuchałem może nawet kilkunastokrotnie -- i za każdym razem wzruszają. Polecam też "Sweeney Todda" -- bardzo dziwny klimat i historia, jak na musical, piosenki też trochę trudno śpiewać dla poprawy nastroju (szczególnie przy goleniu ;D), ale przez to właśnie ma w sobie "coś", porusza, przyciąga, angażuje.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones