PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=744328}
5,8 27 tys. ocen
5,8 10 1 26886
6,2 49 krytyków
Halloween
powrót do forum filmu Halloween

Ten film nie powinien był w ogóle powstać. Jego największą wadą jest właśnie to, że bezczelnie ignoruje wszystkie sequele, a tak się nie powinno (zwłaszcza przy tak rozwiniętej historii) robić. Co na plus? Z pewnością chwilami pojawiająca się oryginalna ścieżka dźwiękowa (z oryginału i dwójki) bez żadnych aranżacji. Dodatkowo Jamie Lee Curtis, ale tylko jej obecność, jako osoby odtwarzającej ponownie postać Laurie Strode, bo o grze aktorskiej na poziomie oryginału, dwójki czy H2O nie może tu być mowy. Do tego dochodzi jeszcze pełna napięcia końcówka i Nick Castle, czyli oryginalny Michael Myers, tym razem przez cały film. Aktorstwo pozostałych członków obsady pozostawia co najmniej wiele do życzenia.
Dość, by wystawić ocenę wyższą niż minimalna? Nie sądzę. Po pierwsze, przy tak rozwiniętej historii, żadnej kontynuacji nie powinno się lekceważyć (nawet "Resurrection" ,w której Laurie niestety ginie). Po drugie, nie powinno się widzowi nachalnie wciskać, których bohaterów ma lubić, a których nie (tych dających się polubić jest mniej niż na wszystkich palcach jednej dłoni, czyli 4, a może tylko 3; i koniecznie obleśny zięć Laurie, którego wcale nie żałowałem). Po trzecie Cameron - jest synem jednego z trzech dręczycieli Tommy'ego Doyle (gdyby ta postać się pojawiła, film zyskałby trochę w moich oczach - pamiętajmy jak niezwykła więź łączyła jego i Laurie), Lonniego Elamba, tyle że nosi nazwisko Elam. Na dodatek mamy postać wkurzającego lekarza - psychiatry, który okazuje się ostatecznie takim samym (jeśli nie większym) psychopatą, jak Michael Myers. W oryginale, by dotrzeć do Laurie, Michael mordował osoby z jej otoczenia - tutaj, choć jego cel jest identyczny, zabija każdego jak leci (jako u Zombiego), choć przyznać trzeba, że niemal wszystkie ofiary Myersa w mniejszym lub większym stopniu na to zasługiwały (żal mi było tylko w pewnym stopniu tego dzieciaka, co jechał z ojcem - a jak wiemy, Michael dzieci nie morduje - ostatecznie bowiem szczególną inteligencją się nie popisał, a że świrniętego doktorka postrzelił, to inna sprawa). Sama Laurie musiała być w pewnym stopniu skonfliktowana z rodziną (wątek jak z jakiś podrzędnych melodramatów) .
Michael w finale - dlaczego do cholery nie próbował wyłamać tych krat, tylko się gapił na Laurie? To przecież nie w jego stylu. Gdzie hołdowanie tradycji ożywającego trupa? Wiem, Michael zmartwychwstawał mnóstwo razy, ale w całym tym galimatiasie taki klasyczny chwyt jednak przydałby się.
Szczerze odradzam.

ocenił(a) film na 9
Shiloh

Trochę ciężko było nie lekceważyć wszystkich kontynuacji biorąc pod uwagę fakt, iż ta seria już nie raz ignorowała wydarzenia z poprzednich części. Co najwyżej mogli jeszcze wziąć pod uwagę drugą odsłonę, ale w takim wypadku nie dostalibyśmy bardzo dobrze zarysowanego profilu psychologicznego Laurie. A jest to jeden z największych plusów tego filmu. Dlatego też uważam, że twórcy podjęli bardzo dobrą decyzję biorąc pod uwagę tylko i wyłącznie część pierwszą.
Jeśli chodzi o finał i te gapienie się to przecież jest to jak najbardziej w stylu Michaela. W pierwszej części widzimy go właśnie jak przez większą ilość czasu gapi się na Laurie, żeby po chwili zniknąć. Tutaj w finale mamy do czynienia dokładnie z tym samym.

ocenił(a) film na 1
Laki_Lou

Nie rozumiem, jak można twierdzić, że H2O zlekceważyło trzy poprzednie części. Wyjaśnienie jest proste. Laurie była bigamistką, zostawiła męża, który faktycznie zginął w wypadku i zamieszkała z drugim mężem i synem. Po latach rozwiodła się z mężczyzną, z którym zdradziła swojego pierwszego męża. Proste.
Bezpośrednio, dosadnie połączoną ostatnimi scenami z oryginałem kontynuacją była "dwójka". Pełna napięcia była też "czwórka", która co prawda nagięła fakty z części drugiej, ale miała świetny klimat, który w tym filmie wyczuwalny jest dopiero w końcówce.
I jeszcze ta scena zdobycia noża - w "dwójce" Michael przeszedł tylko przez kuchnie starego małżeństwa i zabrał nóż z blatu, a tu przy okazji zabił dwie właściwie przypadkowe kobiety. Zabójstwo dzieciaka i jego ojca - też można było sobie darować, wystarczyłaby kradzież auta. Zamiast tego mogli pokazać kraksę autobusu - wyszłoby to o wiele ciekawiej. Dziennikarz - idiota na samym początku (nie przekroczył niby linii, ale wyciągnął poza nią rękę z maską - w tym wątku jedyną dobrą sceną jest samo założenie maski). W toalecie dziennikarka też mogłaby szybciej zacząć uciekać, miała czas, a ona się kuli jak idiotka. Gapienie w stylu Michaela? Przedtem przez drzwi próbował ją udusić i tym sposobem włamać się do domu, a potem sobie stoi, nie chcąc jej wcale dorwać. I skąd wiedział o pomieszczeniu pod kuchnią? Laurie ćwicząca strzelanie na własnoręcznie zbudowanym torze przeszkód - wolne żarty. Psychiatra - psychopata? Dziękuję za takie coś, ten dzieciak dobrze zrobił, że go postrzelił. Szeryf mniej poważający sytuację niż jego zastępca (do tego czarnoskóry - czyżby umyślny rasizm?) - naprawdę musieli zrobić go takim jełopem, który Brackettowi i Meekerowi do pięt nie sięga? Mógłbym tak jeszcze długo.

ocenił(a) film na 9
Shiloh

Tylko, że sami twórcy powiedzieli, że H20 nie będzie kontynuacją 6 części i kończą z tą linią czasową. Na dowód daję film: https://www.youtube.com/watch?v=Q2TLwTOFi98
Na samym początku o tym mówią.
Niektóre z wymienionych przez Ciebie rzeczy to jak dla mnie takie czepianie się na siłę tego filmu. Mam tu między innymi na myśli te dwa zabójstwa których Michael dokonał podczas zdobywania noża. Co niby było w tym takiego złego? Przecież to była bardzo dobrze nakręcona i do tego klimatyczna scena.
Natomiast inne przytoczone rzeczy jak zachowanie dziennikarzy w toalecie jestem w stanie zrozumieć, bo nie wszystkim mogło to przypaść do gustu. Mnie tam osobiście ta scena nie przeszkadzała, w sumie to nawet jestem skłonny stwierdzić, że jest ona jak najbardziej realistyczna. Jedyne z czym bym się zgodził to wątek tego psychiatry. Niezbyt trawiony był i troszkę mi przeszkadzał.
Osobiście uważam, że jest to jedna z najlepszych części tej serii. W końcu udało się przedstawić w slasherze bardzo dobrze zarysowaną bohaterkę, która oprócz mordercy jest wielkim plusem filmu.

ocenił(a) film na 1
Laki_Lou

Będę niepoprawny i powiem: niech mówią co chcą, dla mnie H2O i Ressurection są integralne z całą serią (poza "trójką" rzecz jasna) i tyle.

ocenił(a) film na 5
Shiloh

Możesz tak sobie wmawiać, ale wiesz, że prawda jest inna. W "H20" była wzmianka, że jego ciała nie odnaleziono, odnosząc się do zakończenia drugiej części. Myślisz, że w Summer Glen nikt nie słyszałby o poczynaniach Myersa z części 4-6? Te części nie są integralne i tego nijak nie obronisz. Poza tym Nick Castle miał tylko cameo w scenie, gdzie Laurie strzela w lustro odbijające wizerunek Michaela. W filmie grał go James Jude Courtney. A tak w ogóle chodzenie na film z tezą jest głupie. Wiedziałeś, że będą ignorować poprzednie części i nie podobał ci się ten fakt, więc czemu zdecydowałeś się oglądać? Ja też wychodziłem z kina rozczarowany, ale pod innymi względami. Finałowa bierność Michaela, o której piszesz, moim zdaniem właśnie była bardzo Myersowa. Gdyby próbował wyłamywać kraty zachowałby się jak przeciętny złodziejaszek złapany na gorącym uczynku, a nie wcielone zło, które działa w tylko sobie znanym celu i którego nie sposób poskromić.

Shiloh

Wreszcie ***** KTOŚ, kto MYŚLI równie TRZEŹWO jak ja!

***** ten ******** resequel - Strode zdechła w pięknym stylu w "Resurrection" i koniec pieśni, a "HALLOWEEN" TO WYCZERPANY JUŻ TEMAT, który powinien być zostawiony w spokoju, AMEN!

ocenił(a) film na 5
OLDsch88L

Na szczęście nikt nikogo nie zmusza do oglądania filmu, więc nie ma co się tak ekscytować.

Ceglas

"Nikt nikogo nie zmusza do oglądania." - typowe hasło przegrywów, dla których nie istnieje coś takiego jak szarganie świętości. Skoro już byłeś na resequelu "Halloween" i wybierasz się na resequel "Terminatora" to zalicz jeszcze "Planetę Singli 2", bo to też "doskonale rokujący hit".

ocenił(a) film na 5
OLDsch88L

“szarganie świętości”? - Póknij się w głowę albo wyjdź przewietrzyć. Najlepiej oba na raz.

Ceglas

I kto to mówi. Szkoda, że nie dostrzegasz ironii, twiącej w tej twojej wypowiedzi...

użytkownik usunięty
Shiloh

To po co go wogóle oglądałeś skoro dla Ciebie największą wadą jest to że wogóle powstał?

ocenił(a) film na 1

Bo sądziłem, że odpowiednio napisana i poprowadzona fabuła to wynagrodzi, ale tak się nie stało. Nie pomogła ani obecność Jamie Lee Curtis, ani odwołania do pamiętnych fragmentów oryginału, ani muzyka, ani czołówka z dynią, ani nawet trzymająca w napięciu końcówka, której finał jest o dziwo normalny (wnuczka Laurie nie pozbywa się noża, wszak każdy trzeźwo myślący człowiek w obliczu zagrożenia wie, że nie należy wyrzucać broni). Niestety, nawet nazwisko Elamb zzmienili.

ocenił(a) film na 5
Shiloh

Z tym nazwiskiem to chyba bardziej jakieś niedopatrzenie zaszło, coś jak "Michael age 23" w napisach końcowych oryginału. Takich bzdur nie ma się co czepiać, ale z resztą trudno się nie zgodzić. Przede wszystkim nie pogłębiono odpowiednio relacji Laurie i Michaela, zamiast tego rozbudowując wątki innych postaci, które później zostają ucięte w połowie. Po co to? Można było lepiej zagospodarować ten czas. Jamie Lee Curtis mogło być też trochę więcej, a samego napięcia ja aż tak nie odczułem. Zabawne jest to, że film chociaż odcina się od kontynuacji, mocno do nich nawiązuje.

użytkownik usunięty
Shiloh

Czyli jak poprowadzona? Bo mam wrażenie że to trochę bujda patrząc na Twoje komentarze i narzekanie na to że pominięto wszystkie seqele

ocenił(a) film na 1

Od tego jak mogła zostać napisana (MOGŁA, a nie została) i zagrana zależałby sposób jej poprowadzenia (odpowiednia reżyseria, mniej skomplikowany scenariusz, gra aktorska, dawkowanie napięcia bez zbędnych wtrętów itd.). Jak już też pisałem, przydałyby się też inne postacie z oryginału (choćby Tommy, z którym Laurie łączyła osobliwa więź, mógł być dla Laurie wsparciem, a może nawet mężem; w końcu ich różnica wieku nie była aż tak duża, gdyby po 10 latach od wydarzeń z 1978 roku wzięli ślub, nie byłoby w tym nic zdrożnego - ominęli, a dali syna Lonniego, no bez jaj. Lyndsey też dałoby się gdzieś wcisnąć, na przykład zamiast większości nastolatków i tej ich imprezy czy blondyny pilnującej tego małego. Bardziej kameralnie, ciekawe postaci, lepsze relacje z roli, ponadto mnie zniechęcający zięć.
Tego doktorka mogli zostawić, ale po cholerę przywdział maskę Michaela? Zupełnie niepotrzebny motyw, był świrem, ale nie aż takim (chwilowo twórcy nawet próbowali tym sposobem wcisnąć widzom, że Michael mówi).

ocenił(a) film na 5
Shiloh

Ten zięć to była postać drugoplanowa i nie miał aż tak dużo czasu ekranowego. Pomysł z doktorkiem to chyba bardziej służył wyjaśnieniu kolizji autokaru, którym Myers był transportowany. W filmie nie zostało pokazane jak do tego doszło, ale w domyśle można stwierdzić, że to był sabotaż. Ogólna koncepcja scenariusza była niezła, widać, że chcieli do tego podejść ambitniej. Szkoda, że tego lepiej nie doszlifowali, bo właśnie wbrew twoim zarzutom przez ignorowanie kontynuacji zrobili sobie lepszy start. Wyszło jak wyszło. Przynajmniej muzyka była świetna.

ocenił(a) film na 1
Ceglas

To z czym mogę się zgodzić to na pewno muzyka, o której już pisałem.