STWÓRZMY WŁASNĄ, NASZĄ HISTORIĘ WYMYŚLONEJ POSTACI Z HARRY'EGO.
To nowa gra, którą niedawno wymyśliłem.
Chodzi w niej mniej więcej o to:
- ktoś na początku wymyśla tytuł rozdziału i pierwsze od jednego do dwudziestu zdań,
- następnie ktoś kontynuuje rozdział i tak przez tydzień (siódmego dnia rozdział musi
być
zakończony),
- przypominam, że wszystko dzieje się w świecie harry'ego pottera, ale opowiada o
innych bohaterach w wymyślonej szkole czarodziejów,
- kiedy drugi rozdział zostanie skończony następuje głosowanie na najlepszy z dwóch
(na głosowanie tydzień czasu) późnie następne dwa rozdziały i podliczanie głosów na
najlepszy z czterech i tak co drugi rozdział.
- można dodawać nowe postacie
- akcja dzieje się głównie w Wielkiej Brytanii, ale można zmieniać miejsce akcji, tylko że
w nowym rozdziale
- przyjmujemy tylko inteligentne rozdziały, żadnych parodii, chociaż humor mile
widziany.
NO TO ZACZYNAJMY!
Dedykuje to tym wszystkim wiernym i niewiernym fanom serii o Harrym Potterze, bo w
was leży przyszłość
Felix Rubill i Skrzydło Gryfa
Rozdział Pierwszy
Początek
Zaczynał lać mocny deszcz za oknem, a Rubillowie nie spodziewali się takich
grzmotów. Jak to w Szkocji bywa, burza często wywołuje wielkie emocje wśród ludzi.
Lubią przylkejać się do szyby i gapić tak przez godziny, ale Alexa Rubill miała dziś inne
plany. Gdy zapukano do jej drzwi tego wieczoru, spodziewała się, że spotka miłość
swojego życia, jeżeli można tak nazwać dwuletniego chłopca w koszu, opatulonego
kocem, tylko z kartką z napisem ''Opiekuj się dobrze''.
Od tego wieczoru życie rodzeństwa Alexa i Rona Rubillów nie będzie już nigdytakie
samo... Spotkali oni bowiem po raz pierwszy Felixa Rubilla, przyszłego czarodzieja.
- No i co o tym myślisz? - powiedział Ron zdenerwowany.
Jednak teraz przyszedł czas ostatniej lekcji, specjalnie dla niego... Felix po dłużącej się bez przerwy rozmowy z przyjaciółmi, udał się do stajni Dungara, jednak tuż przed nimi zobaczył, że sam Dungar wyszedł z Cryack'iem.
- Chodź ze mną na dwór, konie wolą tam działać, a ty się od razu przyzwyczaisz - powiedział tylko jego nowy przewodnik po świecie koni i już znajdowali się na szkolnym podwórku o jesienno - letnim charakterze.
Żyzna gleba powodowała, że skukot koput konia był mocny, czego Felix jednocześnie się bał, a z drugiej strony intrygował się tym.
Gdy w ostateczności dosiadł konia nie spadając z niego po dwuch minutach, możnabyło jego starania nazwać przyzwoitą ''jazdą''. Mimo to Dungar był z niego zadowolony.
Ron Rubill siedział w jednej z londyńskich kawiarni, popijając popołudniową herbatę. Czekał on bowiem na swoją siostrę, która niedawno wzięła ślub. Nieco się spóźniała, więc mężczyzna się denerwował, ponieważ nigdy jej się to nie zdarzało. Chciał już do niej dzwonić, gdy wyjmował komórkę, zauważył samochód parkujący pod kawiarnią, z którego wyszła Alexa. Wyglądała pięknie, najwyraźniej małżeństwo jej służyło. Weszła do środka, szukała swojego brata, ujrzała go dopiero, gdy do niech machnął. Podeszła do stolika, a Ron osunął jej krzesło. Gdy tylko usiadła przyszedł kelner, który przyniósł wcześniej zamówione przez Rona herbatę i jej ulubione ciastko.
- Cieszę, że zgodziłaś się spotkać - powiedział Ron
- W końcu jesteś moim bratem, choć nie pojawiłeś się na moim ślubie - burknęła popijając herbatę
Ron nie lubił swojego szwagra, którego znał prędzej od siostry. Chodził z nim razem na studia, z których został wywalony, przez spisek Paula i jego przyjaciół. Kiedy dowiedział się, że on i Alexa ze sobą chodzą, próbował zniszczyć ten związek. Alexa nie słuchała brata, gdy mówił jaki on jest. W końcu gdy się pokłócili, wyjechał na kilka miesięcy do Irlandii. Zaszył się w małym miasteczku. Pewnego zimowego wieczoru, odwiedził go wuj Edward.
Proponował oddanie mu dziecka, które dostał osiem lat temu, działo się bowiem wokół niego wiele, wiele dziwnych rzeczy. Jednak Ron nie zgodził się, powiedział Edwardowi, żeby pojechał do WinsVille, gdzie mieszkała jego siostra, Alexa. Nie zgodziła się i ona, wuj Edward zagroził jej patykiem, który widziała w jego domu w dzień przekazania mu Felixa. Była to tajemna różdżka, o której mocy wiedzieli tylko najbardziej zaufani wujowi. Od tamtego dnia Alexe nawiedzają sny o śmierciach ludzi, które wychodzą na jaw miesiąc później. Tym razem przyśnił jej się Ron, co właśnie zamierzała powiedzieć.
- Musze ci coś pow... - popiła długi łyk słodzonej, zielonej herbaty z czerwienią na twarzy i wzrokiem wbitym w oczy Rona, po czym odłożyła białą filiżankę na miejsce - powiedzieć... ty... tttyyyy..... UMRZESZ!!!!! - krzyknęła i z burakiem na twarzy, rzuciła mu się przez stół w ramiona rycząc, jak nigdy...
Ron wyprostował ramię i przytulił zrozpaczoną siostrę. Poczuł jak jej drobnym ciałem wstrząsa spazm płaczu i nagle z niewiadomych przyczyn zrodziła się w jego głowie diabelska myśl. Powoli, ostrożnie, tak by jej nie przestraszyć sięgnął po długi nóż, niedbale rzucony na stół. Nie był to jakiś kunsztowny sztylet -zwykły kuchenny nóż, ale teraz w jego zaćmionej i zgorączkowanej głowie urósł do rangi czegoś magicznego.
- Alexo - przemówił, wolno, nienaturalnie metalicznym głosem -nadszedł twój czas. W tej chwili cała siłą ugodził nożem w wstrząsane płaczem plecy siostry. Alexa jęknęła wysoko i nienaturalnie, zacisnęła swoje drobne dłonie wokół jego ramion i padła martwa tuż obok nóg brata.
Ron spojrzał spojrzał w jej twarz skurczoną przez grymas bólu i oczy wilgotny od świeżych łez.
W tej chwili kiedy rozkoszował się tym widokiem ktoś głośno zadudnił w drzwi..
- Nie!!!! - krzyknął wysoki człowiek za drzwiami o czarnej czuprynie skrytej pod brązowym kapeluszem zbierającym ostatki zachodzącego słońca, po czym szybko otwierając drzwi z trzaskiem rozbił ich szybę. Polała mu się krew z lewej, bladej ręki, ale on tego nie zauważał.
Jego kapelusz przez spowity pomarańczowym słońcem wicherek spadł mu z głowy, a ona okazała swoje oblicze. Był to Filip, mąż Alexy...
W kawiarni bylo niewielu ludzi, ale wszyscy wiedzieli, co sie przed chwila wydarzylo. Zarowno Filip, jak i kelner ruszyli w kierunku stolika, przy ktorym stal Ron pochylony nad martwym cialem Alexy. Jednak to, co wydarzylo sie w nastepnej chwili, nie tylko zdziwilo patrzacych na cale zajscie mugoli, ale takze samego Filipa. Ron obrocil sie w strone przeslizgujacego sie miedzy stolikami meza swojej siostry i zanim rozplynal sie w powietrzu, zdarzyl wykrzyczec: "Twoj plan poszedl na marne!"
Okna w restauracji wybuchły z trzaskiem, a ostatki z szyb poleciały w stronę zaskoczonych klientów.
- Aleeeeeexxxxxxxxaaaaaaaa!!!!!!!! - wykrzyknął na całą restaurację Filip.
Kelner zemdlał.
Zrozpaczony Filip podbiegl do ciala swojej zony i takze zniknal, pozostawiajac za soba smuge pylu. Patrzacy na siebie mugole nie wiedzeli co przed chwila zaszlo. Nie wiedzeili, ze smierc Alexy bedzie miala decydujacy wplyw na los swiata, zarowno magii jak i ich wlasnego.
***
Tymczasem mijaly kolejne dni w Ryffiondzie. Felix co raz bardziej lubial szkole - poznal nowych znajomych i jeszcze bardziej zaprzyjaznil sie z Ryptemliuszem i Anna. Bardzo dobrze radzil sobie na wszystkich przedmiotach, z wyjatkiem latania na miotle. Wolne chwile spedzal u Dungara, ktory opowiadal mu wiele historii o koniach. Pewnego wieczora Dungar zaprosil Felixa do siebie na piwo kremowe.
Kiedy tak sobie pili, Felixa wzięło na to, aby opowiedzieć o snach, które go prześladują od jakiegoś czasu. Nikomu o nich nie mówił, Dungar był pierwszą osobą która to usłyszała. Gdy chłopak skończył, mężczyzna wstał z drewniane klocka na którym siedział i podszedł do okna. Wpatrywał się w niebo, które było zachmurzone. Zbierało się na deszcz i burzę. Następnie spojrzał na Felixa, wziął łyk kremowego piwa.
- Te sny mogą oznaczać coś bardzo ważnego - powiedział
- Ta miska - zaczal Dungar - to moze byc Myslodsiewnia Dumbledore'a.
- Myslo..co? - odezwal sie Felix.
- Myslodsiewnia to misa, za pomoca ktorej mozna odczytac rozne mysli. Bardzo przydatna jest ludziom, ktorzy maja wiele spraw na glowie. Wtedy przenosza swoje mysli za pomoca rozdzki do myslodsiewni. Ostatnia misa, ktora przetrwala do dzis nalezala do prof. Dumbledore'a, dawnego dyrektora Hogwartu, znajduje sie Ryffiondzie i jest pilnie strzezona. O Albusie Dumbledore bedziesz uczyl sie na historii magii, bo to WIELKA postac.
- A kim moze byc ta kobieta? - zapytal zaciekawionym glosem Felix - I jeszcze to dziecko. - dodal.
- Hmmmm, nie jestem pewien, ale przypuszczam, ze moze to miec zwiazek z Harrym Potterem, a o nim pewnie slyszales.
Dungar zobaczyl blysk w oczach Felixa, ktory oznaczal chec poznania historii Harry'ego Pottera.
- Harrym Potterem? - zdziwił się Felix.
- Także będziesz się o nim uczył na historii magii, ale jeśli chodzi o coś przydatnego do twojego snu, hmm... mogę ci powiedzieć, że Harry także miewał takie sny, jednak on był horkruksem, najważniejszym horkruksem Lorda Voldemorta, a tworząc Ogromną Biografię Harry'ego Pottera. Hmmm... Hermiona Granger, zeznała, że często słyszał krzyk kobiety, przy ataku dementorów, prawdopodobnie jego matki... a to dziecko, to jakby... Harry Potter? I płonący napis Hogwart... Niektórzy, niektórzy znawcy antykologi... hmmm... sądzą, że ogień i myśl-odsiewnia oznaczają wizję przyszłości w myśl-odsiewni... to tak... tak jakby oznacza,że w myśl-odsiewni można zamieścić nie tylko wspomnienia, ale myśli ''wizje'', które widzieliśmy kiedyś... - powiedział Dungar, a Felix wpatrzony w niego z otwartą buzią, lekko obślinił dolną wargę.
Dungar zaśmiał się widząc minę Felixa. Naglę usłyszał grzmot, podszedł do okna, zaczynało padać.
- Już jest dosyć późno, a na dodatek zbiera się na burzę, więc lepiej wracaj do swojego dormitorium - oznajmił Dungar popijając ostatni łyk kremowego piwa.
- Dobra. To do jutra - powiedział Felix, a gdy chciał już wychodzić, mężczyzna go jeszcze na chwilę zatrzymał
- Poczekaj. Dam ci coś na spanie - wyjął z apteczki, która wisiała na ścianie jaką małą buteleczkę - To eliksir dobrego snu - wręczył go Felixowi
- Dziękuje - podziękował chłopak i wyszedł
Kiedy biegł przez dziedziniec, aby za bardzo się nie zmoczyć, jednego z okien patrzył na niego Lion. Mężczyzna pojawił się w szkolę tydzień temu, kiedy odbywała się środowa kolacja. Dyrektor - Rumus Gllinder przedstawił go jako nowego nauczyciela zaklęć i uroków.
Historia Dungara nie dawala Felixowi spokoju. Gdy przybyl do dormitorium, natychmiast pobiegl do sypialni, gdzie sciagnal swoje mokre ubrania, przebral sie w pizame i wyciagnal swoj podrecznik do "Historii magii". Chcial sie wiecej dowiedziec o Albusie Dumbledore i Harrym Potterze. W dormitorium przebywalo juz tylko kilku uczniow. Felix mogl wiec w spokoju szukac informacji o tych dwoch postaciach. Niestety, po 15 minutach wertowania kolejnych stronic, Felix nie znalazl zadnych informacji. Wtedy sobie przypomnial, ze o historii najnowszej bedzie sie uczyl dopiero w piatej klasie.
Nastepnego dnia, zaraz po zajeciach, Felix pobiegl do biblioteki, gdzie szukal podrecznika "Historii magii" dla piatoklasistow. Byl jednak tak zmeczony, ze nie chcialo mu sie biegac pomiedzy regalami. Poprosil wiec pania Bloomberry, ktora pelnila funkcje bibliotekarki. Ta wskazala mu z usmiechem na twarzy dokladne polozenie podrecznika.
Jedtak i tym razem ktoś przerwał mu poszukiwania, a mianowicie jego najlepszy przyjaciel, Ryptemliusz.
- Hej, Felix! Chodź, bo wybierają nową drużynę Quixinu!!! - powiedział kilka metrów za jego plecami.
Felix patrząc na panią Bloomberry odpuścił, zmartwionym głosem powiedział:
- Może... może ja przyjdę kiedy indziej, proszę pani.
Bibliotekarka tylko uśmiechnęła się przytakując, a uśmiechnięty Ryptemliusz, w ogóle nie zważając na cel obecności tu Felixa, czekał na niego przy ogromnych, lekko uchylonych, drewnianych drzwiach biblioteki. Felix podszedł i z spuszczoną miną odwrócił się do pani bibliotekarki, mówiąc:
- Do widzenia...
I odwracając się z powrotem. Ryptemliusz prowadząc go do miejsca całej sytuacji wciąż uśmiechnięty i wielce podniecony na twarzy wreszcie podołał urzeczywistnić propozycję wyjaśnienia mu co się dokładnie wydarzy, co okazało się wiecej pożyteczne, niż Felix się spodziewał i zaintrygowało go to.
- Teraz uczniowie i uczennice pierwszych i drugich klas są sprawdzani, jeżeli chodzi o różne pozycję w Quidittchu... No bo wiesz... od czasów Harry'ego Pottera, uważa się, że młodzi też mają tale... - ale felix przerwał mu podniecony.
- Harry'ego Pottera? Wiesz o nim jakieś rzeczy? - wyraził się przyjaciel z każdą chwilą podniecony jeszcze bardziej, wyraźnie oczekując odpowiedzi.
- Tak, ale teraz już jesteśmy na miejscu, chodźmy! - powiedział Ryptemliusz.
Stanęli w kolejce, a wyraźnie zaskoczeni zobaczyli tam Kerę, której strasznie dobrze szło łapanie znicza, gdy zeszła z miotły powiedziała im, że to jej nadprzyrodzony słuch, najlepszy zmysł niewidomych, a jeszcze dziwniejsze było przyjęcie jej do drużyny, jednak przyjaciele poczuli się raźniej.
- Brakuje nam jeszcze bramkarza, ścigającego i pałkarza. Hmm... może wy! - kapitanka drużyny wskazała na Ryptemliusza, Felixa i długowłosego bruneta o zmarszczonej minie i czerwonych oczach za nimi - I wy! - pokazała na zaskoczoną Annę, cały czas zaczytaną w połowie ''Podręcznika do osiągnięcia perfekcji w praktykach zaklęć i uroków dla młodzieży. Maddy Filsers'' oraz chłopaka i dziwczynę o rudych włosach i piegach, którzy wydawali się bać.
Felix także bał się, nie że nie przyjmą go do drużyny, bał się czegoś gorszego... że będzie do niczego.
Ćwiczenia na zupełnie różnych pozycjach wykończyły go. Jednak nie było aż tak źle jak mu się wydawało, Ryptemliusz oczywiście był świetny jako pałkarz broniący szukającego, jak i ścigający, strzelając trzy bramki na minutę przeciwnej drużynie, jednak jako bramkarz nie obronił aż dziesięciu strzałów, co było przeważającą większością. Obroną mógł się zaś pochwalić...
Felix, sam Felix. Który nie obronił tylko jednego strzału, a obrona w jego wykonaniu miała niesamowity styl i właściwości. Annie szło słabo, a rudowłosi zupełnie sobie nie radzili, jednak dziwny, zamknięty w sobie czarnowłosy chłopiec był światnym, perfekcyjnym wręcz pałkarzem.
Po trudnej i wyczerpującej godzinie latania, ku podziwie Felixa, sam został przyjęty na pozycję bramkarza. Ryptemliusz oczywiście został ścigającym, a na pałkarza wybrano długowłosego bruneta, który jak się okazało nazywał się Brombartty Potter, drugoklasista, potomek Harry'ego i Ginny Potterów...
nie kończcie jeszcze rozdziału, bo ta opowieść Dungara to nie była taka znowu opowieść, a ja nie wiem co napisać więc tylko proszę was, jak ktoś coś napisze to może znajdę wenę, jestem tu teraz dwie godziny i odświerzam co dziesięć minut... :0 POZDRO
- A wiec mamy kompletna druzyne - zawolala Roberta Payne, kapitanka druzyny Quixin, tak ze jej glos mozna bylo uslyszec na calym stadionie Quidditch'a.
- Haha, slyszales? Jestesmy w druzynie - podekscytowany Ryptemliusz podbiegl wlasnie do Felixa, ktory z lekko zdziwiona mina patrzyl to na swojego przjaciela, to na Roberte, ktora wydawala sie byc wieksza od niego o co najmniej osiem cali.
- Zapraszam wszystkich do naszego dormitorium na impreze z okazji wyboru druzyny - powiedziala na sam koniec Roberta, gdy juz wiekszosc gapiow kierowala sie w strone zamku.
Okolo pol godziny pozniej cale dormitorium zalane bylo w barwach Quixin. Felix jeszcze nigdy nie widzial tak wielu uczniow w dormitorium. Nic dziwnego - byla to pierwsza wspolna impreza uczniow tego dormitorium w tym roku. Zazwyczaj nie ma tu tylu uczniow w tym samym czasie, gdyz wiekszosc jest albo na zajeciach, w bibliotece, na dworze albo w Sali Glownej Ryffiondu.
Felix, Ryptemliusz i Anna siedzieli na kanapie w kacie dormitorium. Na okolo balo tak glosno, ze ciezko bylo rozmawiac. Wyraznie zdenerwowana Anna nadal wertowala strony 'Podręcznika do osiągnięcia perfekcji w praktykach zaklęć i uroków dla młodzieży. Maddy Filsers''.
- Wspominales cos o Harrym Potterze, jak szlismy na kwalifikacje. Wiesz cos o nim? - Felix zwrocil sie do Ryptemliusza.
- A ty nie wiesz? - zapytal zdziwiony Ryptemliusz, po tym jak przelknal lyk piwa kremowego
myślałem z dwadzieścia minut nad kontynuacją, może by tak:
- Nie, ale... Czy wiesz może czym kierowały się jego sny, co powodowały? Przewidywały przyszłość? Czy co... - powiedział Felix sięgając po kubek bezalkoholowego napoju o żółtej barwie z pianką na górnej części i popijając łyk piwa wciąż wlepiał w Ryptemliusza wyczekujące odpowiedzi spojrzenie.
- Yyyy... Coś tam z... on... tak jakby czytał w myślach Voldemortowi, jego odwiecznemu wrogowi. A co? - powiedział Ryptemliusz kończąc swój kubek.
- Też miewam podobne sny. Ale Voldemort już nie żyje, co nie?
- No...
- Więc w czyich myślach czytałem?
- Nie wiem... - Ryptemliusz obojętnie odpowiedział.
Felix myslal cala noc o tym, co w swojej opowiesci powiedzial mu Dungar i o tych strzepkach informacji od Ryptemliusza. "Czytanie w myslach - brzmi ciekawie" - pomyslal Felix i postanowil isc nastepnego dnia zaraz po lekcjach do Dungara, zeby dokladnie wypytac go o Harry'ego Pottera i jego nadzwyczajny dar czytania w myslach. Skoro Ryptemliusz cos o tej sprawie wiedzial, to od Dungara moglby wyciagnac jeszcze wiecej informacji.
Jednak, gdy nadszedł już świt, Felix nagle zasnął, nie trwało to długo, lecz okropny sen dziejący się na wsi pełnej przeszywającego ludzi ognia, płaczących dzieci i postaci o wysokich posturach w czarnych, skórzanych płaszczach, był nadmiar przejrzysty. Felix nie czuł się sobą, rzucał uśmiercające zaklęcie o zielonej barwie we wszystkich mieszkańców wioski. Nagle spojrzał na ziemię. Wokół niego znajdywała się ciemna krew, Felix zaśmiał się, ktoś powiedział do niego ''Lucjuszu, idziemy!'', a on wyjął nóż spod płaszcza i zabił nim matkę w ciąży, po czym poszedł do swoich kompanów.
Felix obudzil się z wrzaskiem, a Ryptemliusz już stał nad nim z kubkiem wody.
Sorry, za imię Lucjusz, ale wydaje mi się fajne, oczywiście nie Lucjusz Malfoy, co najwyżej jego przodek o tym samym imieniu.
Jakby co to ludzie w płaszczach to był związek członków ministrali i inkwizycji.
- Nie martw się.- powiedział zdenerwowany i trzęsącą się, czerwoną w świetle porannego słońca, ręką podał mu kubek.
A zapocony i zgorączkowany Felix z przerwami na oddychanie i wykrzywianie dziwnych min na czerwonej twarzy, co było zastanawianiem się nad kolejnym snem, pił wodę.
- Spokojnie, dzisiaj sobota. - pocieszył zmęczonego snem Felixa - Dziś zero lekcji.
Postanowił to wykorzystać na spędzeniu trochę czasu w bibliotece. Chciał również iść opowiedzieć Dungarowi o swoim śnie, ale dowiedział się od Angusa, że wybrał się z dyrektorem na przejażdżkę. Kiedy Felix wchodził do biblioteki, od razu zauważył siedzącego przy jednym ze stolików Brombartty'ego. Po dłuższym namyśle zdecydował się do niego przysiąść i zapytaj o Harry'ego Pottera, na pewno coś o nim wie, w końcu był jego przodkiem.
proponuje zmianę tytułu rozdziału
ok, niech będzie ''Harry Potter'', hehe :)
Ale niech już się skończy, dodajmy napięcie wprowadzając następny rozdział. Przypominam, że nasza książka ma już 104 strony! Oczywiście w sensie kartek,a nie stron w temacie na filmweb.
koniec rozdziału dziewiątego
Rozdział Dziesiąty
Skrzydło Gryfa
Samanta siedziała na swoim krześle przy kominku i czekała, aż pojawi się w nim twarz Liona. Zajadała chińskie danie i trzęsła się dziwacznie. Jej brązowe włosy były sklejone ciemną krwią płynącą po jej czole. Makaron wypadał jej z zaschniętych i popękanych ust, śliniła się, a ślina łączyła się z krwią. Lały jej się solidne łzy rozpaczy, a sama nie mogła kontrolować trzęsienia się i na dodatek uwierającej czkawki. W jej oczach coś było nie tak, nie była całkowicie zasmucona, ona taka nie była. Samanta była odważną dziewczyną zawsze i wszędzie, tylko myśląc o niebezpieczeństwie ukochanych, nagle łapała ją silna i przeszywająca rozpacz. Tego dnia wszystko wydawało się zupełnie inne, ona w ogóle nie wiedziała co ma zrobić bez Liona…
Przecież okazała się horkruksem… horkruksem Kirka! Zaczęła szlochać jeszcze bardziej.
W zupełnie niespodziewanym momencie, w kominku pojawił się Lion, a z jego skórzanego i śliskiego do przesady płaszczu spadał pył koloru zieleni, a raczej awokado.
- Kochanie! - krzyknął Lion, i od razu pobiegł w stronę Samanty.
- Och, kotku! - wrzasnęła podniecona Samanta wstając z swojego krzesła, przy czym wyrzucając za siebie pudełko z chińskim jedzeniem i także pobiegła w stronę ukochanego, a jej zapłakana sukienka ruszała falbankami.
Dobiegli do siebie, przytulili i wypłakali obojgu w ramiona.
Kiedy wreszcie wypuścili się z objęć, Lion zaczął nadawać, a Samanta wpatrzona w niego zapłakanym wzrokiem podała mu i sobie krzesło.
- Wierz mi, wszystko ma swoje granice, a poczynania Ministrali już są… no… zbyt wielkie! Nie mogę uwierzyć, że ten mały chłopiec mógłby być nosicielem Wszechmocnego Pyłu! Jeżeli się nie myle ta moc nie istnieje od ponad pięćdziesięciu lat! Po prostu wyginęła, a świat magii byl na to gotowy! Powinni wiedzieć jakie są granice wytrzymałości społeczeństwa magików i czarnoksiężników! Jednak, jednak z tą różdżką to… to się chyba zgodze…
No bo niby jak inaczej byłoby możliwe zamieszczenie mocy Skrzydła Gryfa w tajemnej różdżce? Moje jedyne obawy są to takie, że nie wiadomo skąd Felix ma tą różdżkę… Nie wiem w co wierzyć!
- Kochanie mu ci coś powie... - Samanta nie dokończyła bo ktoś jej przerwał
Do pokoju gdzie znajdowała się para wszedł Tyron i dwóch młodych mężczyzn. Ten pierwszy spojrzał groźnie na zakochanych. Podszedł bliżej nich i oparł się o fotel.
- Lionie doskonale wiesz, że nie powinieneś opuszczać Ryffiondu - powiedział chłodnym głosem - Dlatego muszę umieścić gdzieś Samantę, abyście się nie kontaktowali.
- Co? - wrzasnął zdziwiony Lion
- Ci panowie się nią zajmą - oznajmił Tyron
Gdy mężczyźni szli w stronę Samanty, Lion chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do kominka. Chciał się gdzieś przenieść za pomocą proszka Fiuu, ale nie udało się.
- Przykro mi ale zamknąłem ci drogę ucieczki. To jest dla waszego dobra - wyjaśnił
Mężczyźni podeszli do kominka i wyciągnęli z niego Samantę. Kiedy przechodziła obok Tyron, wtargnął do jej myśli i powiedział "Jeszcze nie czas na to." Dziewczyna spuściła głowę, a Lion po dłuższym namyśle wybiegł z kominka.
- Samanto! - krzyknął i chciał do niej podbiec, aby się przytulić na pożegnanie. Lecz Tyron go zatrzymał jednym ruchem ręki i skierował go z powrotem do kominka, w którym zniknął.
Na razie nie mam weny. Nie wiem jak poprowadzić tę historię. Zrobię sobie przerwę i jak coś wymyślę, to napiszę:)
ok, a w między czasie możemy omawiać co się dzieje w powieści i co moglibyśmy napisać, czyli takie jakby omawianie historii TUTAJ ---> http://www.filmweb.pl/film/Harry+Potter+i+Insygnia+Śmierci+część+I-2010-396969/d iscussion/Very+Important,1419040 :) POZDRO
kontynuuje
***
- Brombartty, Brombartty, Brombartty, Brombartty... - gadał pod swym nosem Felix, podchodząc do przodka wielkiego czarodzieja, a jego zapocona twarz trzęsła się - Brombarttyyyy - powiedział po raz ostatni, tym razem, już obok Bromabtty'ego, cały w stresie, co miało go poinformować, aby odwrócił się w jego stronę.
Po krótkiej chwili ciszy Brombartty pytająco odwrócił się w strone Felixa.
- Siemano - przywitał się Felix siadając obok Pottera - Co czytasz?
- "Legenda o Skrzydle Gryfa" - odpowiedział Brombartty
- Aha. Ciekawe? - spytał drapiąc się po głowie
- Naprawdę cię to interesuje? - zapytał z naburmuszoną miną, po czym wstał
- Zaczekaj - Felix zerwał się krzesła - Pogadajmy.
- Ciszej - zwróciła uwagę Felixowi pani Bloomberry
Felix przeprosił bibliotekarkę i udał się za Brombarttym, który udał w głąb biblioteki. Rubill szukał go za każdym regałem, lecz nigdzie go nie było. "Czyżby już wyszedł, a ja go nie zauważyłem." - pomyślał. Zrezygnowany chciał już wychodzić, gdy nagle zauważył na podłodze niebieski proszek. Wziął go trochę koniuszkiem palca, przyjrzał mu się uważnie i posmakował. Nie wiedział dlaczego to zrobił, ale był to jakiś impuls, przecież nigdy nic nie smakował co leży na ziemi. W pewnym momencie usłyszał jakieś kroki, uchylił głowę za regału i zauważył idącego w jego stronę Liona.
wiesz jak to wygląda?
po prostu nic nie napisałeś, to znaczy napisałeś, ale nie wyświetliło się i później kontynuowałeś, to co się nie wyświetla. Po prostu napisz ponownie jak udali się do biblioteki, bo nie wiemy co się dzieje...
oni byli cały czas w bibliotece, Felix przyszedł tam pod koniec ósmego rozdziału
spoko, napisz coś jak masz pomysł
przypominam, że ten niebieski proszek już pojawił wtedy kiedy Lion i Robert przyszli do Ricka
Nagle, z półek znajdujących się tuż za jego plecami zaczęły spadać różnego rodzaju książki, więc zakłopotany Felix wyjął swoją tajemniczą różdżkę.
Obserwował całą sytuację z szybkim namysłem. W pewnym momencie, różdżka jakby poparzyła go. Jego prawa ręka, w której trzymał magiczny patyk zaczęła się trząść i nabierać stosunkowo nowych kolorów różdżki, która zmieniała swój kolor na złoty.
Chyba wczorajsze morze kubków słodkiego piwa kremowego dało po sobie znać, bo w jelitach coś zaczęło go boleć. W końcu cały był obolały i... Och!
Był złoty, Felix był cały wypełniony złotą kolorystyką!
- Aaaa!!!! - zaczął wrzeszczeć z bólu, zanim zorientował się, że jest wraz z Ryptemliuszem i Lionem w Ciemnym Korytarzu na szóstym piętrze, gdzie mieściła się klasa do nauki zaklęć i uroków sprzed pięćdziesięciu lat.
Wchodzenie do tej sali było zakazane, z powodów organizacyjnych i tym podobnych, co było jedynie przykrywką, czego Felix miał dowiedzieć się tego poranka.
- Felix? Co mu jest?! - powiedział trochę zaniepokojony na twarzy Ryptemliusz i szybim ruchem twarzy pytająco odwrócil się do krzywo uśmiechniętego Liona, który trzymał swoje palce na brodzie i marszczył czoło.
- Zastanawiające... - powiedział zagryzionymi zębami Lion, a Felix przestał wrzeszczeć, bo powrócił wreszcie do rzeczywistości - Zupełnie, jakby moc jego różdżki wywarła na nim takie powalenie intelektualne, że zewnętrznie stali się tą samą materią, to tak jakby był... Och tak! - krzyknął Lion, a w jego głowie, jakby zapaliła się żarówka, oświeciło go.
Zerwał się i pędem podbiegł do niezgorszej półki, pełnej zakurzonych, starych ksiąg magicznych i wszedł na drabinę, aby dosięgnąć wybranej przez siebie.
Felix mrugliwym wzrokiem dojrzał złoty kolor oprawy książki i jej tytuł ''Nosiciele Pyłu, Skrzydło Gryfa. Magiczne nieścisłości. Krótka recenzja i historia Elvedny Kai''. Lion otworzył książkę gdzieś w polowie i zaczął czytać.
- Tak, Elvedna Kai... Hinduski czarodziej, który żył dwieście lat temu. Był on bowiem pierwszym czarodziejem, któremu udało zamieścić się część mocy potężnego, a jakże Skrzydła Gryfa, w małej różdżce... Przy pierwszej próbie efekt nie był zachwycający, ponieważ Elvedna sam stał się złoty, a różdżka miała tylko lekki połysk. Wymyślił więc aby stworzyć eliksir zamieszczenia, ponieważ moc przetrwałaby więcej i dłużej w różdżce. Jednak, niektórzy niegodziwi czarodzieje twierdzili, że po wielu latach pracy zasłużyli sobie na zapłatę, chcieli, aby zamieszczono w nich tę moc, ale.... bla, bla, bla... - zaczął przeglądać strony - Ach! Eliksir Zamieszczenia wyważa się dwa dni, czyli akurat! W poniedziałek będziesz jak nowy! - spojrzał na Felixa i uśmiechnął się.
- Felix ma moc Skrzydła Gryfa? - zapytał się Ryptemliusz.
- Nie on, tymczasowo to znaczy... Ale w końcu moc zostanie przeniesiona na różdżkę... - powiedział troszeczkę speszony Lion, wciąż zamyślony w Samancie - Ale... - otrząsnął się - na razie weź swojego złotego kolegę i naucz go zaklęcia obronnego Rictusempra, wiem, że potrafisz, widziałem co umiesz. - uśmiechnął się do Ryptemliusza, a jego policzki ogarnęło nagłe ciepło i czerwień.
Ryptemliusz posłusznie wziął Felixa na swoje ramiona i podniósł go, a Felix lekko zdezorientowany, jak małe dziecko, ledwo utrzymywał pisaną mu równowagę. Gdy w końcu ją złapał, Lion już ważył eliksir, a Ryptemliusz postanowił go nauczać zaklęcia.
- Rictusempra! - wykrzyknął Ryptmliusz i machnął reakcyjnie różdżką.
Strumień biało-żółyego światła rozdzielil się na kilkanaście krótkich części i złapał tułów Felixa, po czym szybko uniósł go do góry i obkręcił kilka razy, po czym upuścił Felixa na ziemię z łoskotem.
Wszystko działo się jedynie dwie sekundy...
Felix nie był zupełnie świadomy, tym co się właśnie działo. Wkurzony, że ktoś rzucił na niego zaklęcie, chwycił swoją różdżkę i skierował na Ryptmliusz.
- Crucio! - wypowiedział zaklęcie, a chłopak padł na podłogę krzycząc z niewyobrażalnego bólu
- Na brodę Merlina - krzyknął Lion podbiegając do Ryptmliusz - Felix coś ty zrobił?
Felix podniósł się i powolnym krokiem szedł w stronę chłopaka i mężczyzny, mierząc w nich różdżką. Lion szybko wyjął swoją i rzucił na Felixa zaklęcie rozbrajające "Experialmus", lecz odbiło się ono od chłopaka i trafiło w Liona, którego wyrzuciło do tyłu. Felix patrząc na nich uśmiechnął się szyderczo, podniósł swoją różdżkę do góry i zniknął w kłębie złotego dymu.
***
Brombartty był nad morzem. Siedział na kamieniu grając na fujarce i obserwował kąpiących się dzieci. W pewnym momencie poczuł na ramieniu rękę, przerwał granie, obrócił się u zauważył wuja Edwarda.
- Witaj panie - przywitał się robiąc miejsce na kamieniu mężczyźnie.
Znajdowali się na plaży, gdzie niedaleko mieścił się sierociniec.
Felix przeniósł się do miejsca, gdzie siedzieli. Nie bardzo wiedział co się właśnie wydarzyło, przed chwilą znów poczuł się jak w ostatnim śnie... Jakby był Lucjuszem...
I nagle...
BUM!!!
Dwa zielone strumienie wychodzące z różdżek trafiły w przeciwlgłe miejsca gdzieś niedaleko Felixa. Zobaczył upadające ciała Williama i jakiegoś mężczyzny, po czym usłyszał szyderczy śmiech Edwarda i Brombartty'ego.