Związek rona z Hermioną jest tak sztuczny że szkoda gadać. Więcej iskry miało tańczenie
Harrego i Hermiony w części 1 Insygniów niż cały ten związek Rona. I generalnie mieli się
ku sobie, aktorsko wychodziło to genialnie. Niestety z Rupertem wyglądało jak wyglądało.
Na siłe. Bo tak.Szkoda. Hermiona z Harry kradła każdą scenę, natomiast jak była sama z Ronem już nie. Dodam, że w książce dla mnie to też jest na siłę przeprowadzone, a szkoda. Szkoda.
Ja od zawsze bardzo lubiłam Rona i chciałam, żeby był z Hermiona. I fajnie, że tak jest.
Ale Harry i Hermiona byli dobrymi przyjaciółmi i nie czuli nic do siebie. Nawet wyszło to na korzyść historii tych postaci. I odejście Rona było bardziej dramatyczne. Hermiona i tak by płakała za Ronem i próbowałaby go powstrzymać, ale to nie byłoby takie wyraziste. I wszystko było takie, żeby jeszcze ten horkruks źle działał na Rona, żeby była ta zazdrość o Hermionę... A aktorstwo Daniela, Ruperta i Emmy to inna historia. Może Emma lepiej czuła się przy Danielu, bo nie musiała "kochać go"? Może Rupert krępował się, bo Ron po raz pierwszy miał tak mocno walczyć o Hermionę... To co myśleli aktorzy to będą tylko domysły. A po za tym jak Harry miał być z Hermioną, kiedy uwiodła go Ginny?
W książce nie było to aż tak na siłę jak w filmie. Związek Harry'ego i Ginny w filmie był słabo przedstawiony w porównaniu do książki.
dokładnie tak! wystarczy się przyjrzeć jak oni na siebie PATRZĄ :) Hermiona zawsze trzyma się koło Harrego :)
zawsze wyczuwałam chemię między nimi! nawet Ron zdaje się to zauważać :D
Chyba upadliście na głowę. Najpierw odróbcie lekcje i w wolnym czasie przeczytajcie książkę. Wtedy możemy porozmawiać....
na Boga. wszyscy tu przeczytali książkę, ale przedstawiają tylko swoje opinie na temat relacji jaka panowała w filmie. Też wiedziałam, że Hermiona ma być z Ronem, bo tak było w książce, ale w filmie iskra była tylko przy scenach Harry + Hermiona.
Od 4 części można było wyczuć, że Ron jest momentami o nią zazdrosny. :D
I zarówno w książce jak i w filmie.
HugonKapet naucz się czytać ze zrozumieniem. Może jak dorośniesz to zauważysz różnice między ksiażką, a adaptacją. A w adaptacji Yatesa związek Harrego+Ginny jest sztuczny albo po prostu po łebkach, albo go nie ma nawet, Ron+Hermiona ma zero emocji i chemii, jest nijak. Za to Hermiona+Harry w każdej scenie iskrzy, aż do ostatniego filmu - wzrok, gesty, mimika. Jak zaczniesz myśleć to zauważysz, ze nie mówimy co jest w książkach, tylko jak wyglądają filmy. A filmy wyglądają właśnie tak.
I zgadzam się z tym "na Boga. wszyscy tu przeczytali książkę, ale przedstawiają tylko swoje opinie na temat relacji jaka panowała w filmie. Też wiedziałam, że Hermiona ma być z Ronem, bo tak było w książce, ale w filmie iskra była tylko przy scenach Harry + Hermiona."
jak dla mnie Hermiona & Harrry się kochali, ale jako przyjaciele ;) Ron & Hermiona jako para -- Tam jeszcze można było wyczuć jakieś uczucie.
Ale Harry & Ginny? ZERO ! To było takie 'o, piękny jesteś', 'o, ty tesz' , 'chodźmy się lizać i kochać ' -.-'
Ja bym raczej powiedziała, że sztuczny to był związek Harry'ego z Ginny (jeżeli mówimy tylko o filmie)
Tak, związek Harrego i Ginny był słabo pokazany. No, ale czemu się dziwimy, jak oni na poważnie zaczęli ze sobą kręcić dopiero w 6 części. Także to wszystko miał pokazać Yates, a że on jest kiepski to kiepsko mu to wyszło ;]
Jeżeli chodzi o Harrego i Hermione, to wydaje mi się, że to też wynika z tego, że Dan i Emma się lepiej dogadują, niż Emma i Rupert ;] W wielu wywiadach było mówione, że Rupert jest bardziej skryty, a właśnie Dan i Emma lubią ze sobą żartować ;) Takie rzeczy widać na ekranie, więc stąd tak widać tą chemię ;]
Zgadzam się. IMO Cuaron powinien zasiąść do końca, tylko z górną inspekcją, żeby nie zmieniał historii:D
Wahnsinn realcji Harrego i Ginny w ogóle nie było. Ona wyskoczyła na chwile jak króli z kapelusza przy Księciu Półkrwi i nic więcej:D
Kto mi powie co to za utwór leci po tym jak wychodzą na początku z pokoju od Gryfka i idą do Olivandera? Nie ma go na soundtracku. Nie znalazłem:/
Święta racja, ta cała Bonnie Wright grała deskę chyba a nie Ginny... porażka po prostu. W pierwszej części było to widać najbardziej . Mimo, że brała udział może w dwóch scenach, to zdążyła mnie zdenerwować.
Z Emmą i Rupertem (w części drugiej już) według mnie było dużo lepiej, powiedziałbym nawet, że było dobrze.
Filmy są do niczego, bo Harry jest nie z tą laską co trzeba? A wydawałoby się, że w Potterze wątek miłosny NIE JEST najważniejszy. To nie Zmierzch, gdzie fabuła kręci się tylko i wyłącznie wokół romansu i tego kto z kim gdzie i po co (tego nadal nie wiadomo).
Nie, nie, nie ;D Mnie o to chodziło, że są do niczego, bo najważniejszy wątek romantyczny totalnie nie wypalił (Hermiona/Ron), co nie przeczy temu, że wątki romantyczne w tej historii pełnią bardzo drugoplanową rolę, zgadzam się ;-)
A ja na wątki miłosne w Potterze w ogóle nie zwracam uwagi. Dla mnie Ron i Hermiona to dwójka przyjaciół, a nie para kochanków i to się chyba nigdy nie zmieni. Pozdrawiam fankę:)