W tym temacie nie umieszczamy śmiesznych cytatów ale takie ciekawe a nawet i smutne ;) a więc ...
"Albusie Severusie - powiedział tak cicho,że nie usłyszał tego nikt prócz Ginny ,a ona taktownie udała,że macha ręką do Rose,która już wsiadła do wagonu... NOSISZ IMIONA PO DWÓCH DYREKTORACH HOGWARTU.JEDEN Z NICH BYŁ ŚLIZGONEM I PRAWDOPODOBNIE NAJDZIELNIEJSZYM CZŁOWIEKIEM JAKIEGO ZNAŁEM..."
myślałam o tym... no ale myśle sobie już założyłam tamten to nie Będę się wygłupiać mój:
"Zeszłego wieczoru Ron, uparł się by Hermiona spała na poduszkach z kanapy więc leżała trochę wyżej od niego. Jedno ramię opadło jej na podłogę, tak że palcami dotykała dłoni Rona, Harry pomyślał, że pewnie zasnęli trzymając się za rękę, i poczuł się dziwnie samotny
Jeszcze może taki :P
"Czerwone oczy wpatrywały się w czarne oczy Snape’a z taką intensywnością, że niektórzy odwrócili głowy w bok, jakby się bali, że spopieli ich żar tego spojrzenia. Snape nie opuścił jednak głowy, patrzył spokojnie w twarz Voldemorta, a ten po dłuższej chwili wykrzywił wargi w grymasie, który miał być chyba uśmiechem. "
Albo ten ... ;((
"Spójrz...na...mnie - wyszeptał.
Zielone oczy odnalazły czarne oczy,ale po chwili coś w tych czarnych oczas znikło,stały się nieruchome,puste i martwe. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę i SNAPE już się więcej nie poruszył... " ;(
"...i Książę Półkrwi"
"..., ale w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Snape.
Ściskając w ręku różdżkę, omiótł scenę swoimi czarnymi oczami, od Dumbledore'a słaniającego się pod murem, po czterech śmierciożerców, w tym rożwścieczonego wilkołaka, i Malfoya.
- Mamy problem, Snape - powiedział Amycus, który już celował różdżką w Dumbledore'a. - Ten chłopak chyba nie jest w stanie...
Ale to ktoś inny wypowiedział cicho imię Snape'a.
- Severusie...
Ten głos przeraził Harry'ego bardziej niż wszystko, co do tej pory się wydarzyło. Po raz pierwszy usłyszał Dumbledore'a błagającego.
Snape nic nie powiedział, tylko podszedł do niego, odtrącając po drodze Malfoya. Śmierciożercy cofnęli się bez słowa. Nawet wilkołak wyglądał na przestraszonego.
Snape popatrzyła na Dumbledore'a, a na jego podłużnej twarzy odmalowała się odraza i nienawiść.
- Severusie... błagam...
Snape uniósł różdżkę i wycelował nią w Dumbledore'a.
- Avada kedavra!
Z końca jego różdżki wystrzelił strumień zielonego światła i ugodził Dumbledore'a prosto w pierś. Krzyk przerażenia nie wydarł się z gardła Harry'ego. Niemy i nieruchomy musiał patrzeć, jak moc zaklęcia wyrzuciła Dumbledore'a w powietrze, gdzie przez ułamek sekundy zawisł pod jaśniejącą czaszką, a potem powoli, jak wielka szmaciana lalka, opadł, przewalił się przez blankę i zniknął mu z oczu."
"...i Książę Półkrwi"
"- Na co oni sie tak gapią? - zapytał Hagrid, kiedy zbliżyli się do kamiennych stopni, z Kłem trzymającym się tuż przy ich nagach. - Ca tam leży w trawie?! - dodał ostrym tonem, ruszając w stronę podnóża Wieży Astronomicznej, gdzie zebrał się już mały tłum. - Widzisz, Harry? O, tam, pod wieżą! Pod tym Znakiem... Cholibka!... chyba kogos nie wyrzucili...
Nagle umilkł, bo najwyraźniej poraziła go myśl, której nie śmiał wypowiedzieć na głos. Harry szedł obok niego, czując ból i pieczenie na twarzy i na nogach, tam, gdzie tak niedawno ugodziły go różne klątwy i zaklęcia, ale ten ból był jakiś nierealny, dziwnie od niego oderwany, jakby doświadczał go ktoś idący obok. Prawdziwy i nieodparty był tylko straszny ucisk w klatce piersiowej.
Szedł z Hagridem jak we śnie przez pomrukający i szepczący tłum, aż na sam przód, gdzie oniemiali uczniowie i nauczyciele pozostawili wolne miejsce.
Usłyszał, jak Hagrid jęknął strasznie, ale sie nie zatrzymał, szedł powoli dalej, aż ujrzał leżące w trawie nieruchome ciało Dumbledore'a.
Wiedział już, że nie ma żadnej nadziei, od chwili, gdy został uwolniony z rzuconego na niego przez Dumbledore'a zaklęcia pełnego porażenia ciała, bo mogła się to stać tylko dlatego, że ten, który to zaklęcie rzucił, był juz martwy, ale i tak nie był gotów na ujrzenie go tutaj, w trawie, z pogruchotanymi kośćmi, z rozrzuconymi rekami i nogami - jego, własnie jego, najwiekszego czarodzieja, jakiego kiedykolwiek spotkał, jakiego kiedykolwiek spotka.
Dumbledore miał oczy zamknięte, ale gdyby nie sposób, w jaki rozłozone były jego ręce i nogi, można było pomysleć, że śpi. Harry pochylił się, poprawił mu okulary-połówki na zakrzywionym nosie i otarł rękawem krew z ust. Potem spojrzał z góry na te mądrą, starą twarz i spróbował wchłonąć w siebie straszną i niepojętą prawdę: Dumbledore nigdy już do niego nie przemówi, nigdy mu sie pomoże...
Usłyszał głosy za swoimi plecami. Nie wiedział, ile czasu już upłynęło, odkąd zobaczył to ciało, ale nagle uświadomił sobie, że klęczy na czymś twardym. Spojrzał na ziemię.
Leżał tam medalion, ten sam, który udało im się wykraść wiele godzin temu, a który musiał wypaść z kieszeni Dumbledore'a. Był otwarty, zapewne na skutek siły, z jaką ugodził w ziemię. I chociaż harry nie mógł już odczuwać wiekszej rozpaczy i bólu, chociaż nic już nie mogło bardziej nim wstrząsnąć, kiedy podniósł medalion, natychmiast poznał, że coś się nie zgadza...
Obrócił medalion w rękach. Był mniejszy od tego, który zobaczył w myślodsiewni, nie było też na nim żadnych znaków, żadnego ozdobnego "S", znaku Slytherina. Co więcej, w środku był tylko zwitek pergaminu, wciśnięty w miejsce, gdzie powinien byc portret.
Bezwiednie, nie myśląc o tym, co robi, Harry wyciągnął ów zwitek, rozwinął go i odczytał w świetle wielu różdżek, które teraz za nim się zapaliły:
Do Czarnego Pana
Wiem, że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy,
ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę.
To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa
i postanowiłem go zniszczyć.
Zmierzę sie ze śmiercią w nadziei,
że kiedy trafisz na godnego siebie przeciwnika,
będziesz znowu śmiertelny.
R.A.B.
Harry nie wiedział, jaki jest sens tego listu, i nie dbał o to. Liczyło się tylko jedno: to nie był horkruks. Dumbledore na darmo wyniszczył siebie, wypijając ten straszliwy eliksir. Harry zmiął pergamin w dłoni, a pod powiekami poczuł palące łzy. Za sobą usłyszał żałosne wycie Kła."
"...i Książę Półkrwi"
"...życie jest takie krótkie... wystarczy wspomnieć panią Bones czy Emmelinę Vance... Ja mogę być następny, prawda? Ale jeśli tak się stanie - powiedział z naciskiem (Harry), teraz patrząc prosto w niebieskie oczy Dumbledore'a, połyskujące w świetle różdżki - zabiorę ze sobą tylu śmierciożerców, ilu będę mógł, a nawet samego Voldemorta, jeśli mi się uda.
- Mówisz jak syn swojej matki i swojego ojca, ale i jak prawdziwy chrześniak Syriusza! - powiedział Dumbledore..."
Może to trochę dziwne, ale mi się podoba to:
Voldemort powstał. Teraz jeszcze mniej przypominał Toma Riddle'a. Na jego twarzy malowała się wściekłość.
"To pańskie ostatnie słowo?"
"Tak." - odrzekł Dumbledore.
"Więc nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia."
"Nie, nie mamy - powiedział Dumbledore, a na jego twarzy pojawił się głęboki smutek - Dawno minął czas, gdy mogłem cię przestraszyć płonącą szafą i zmusić, byś zadośćuczynił ofiarom swoich przestępstw. Ale tak bym pragnął, Tom... tak bym pragnął..."
"ie żałuj umarłych, Harry, żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy
żyją bez miłości." Dumblededore
"Życie, które stracił, jeszcze nigdy nie było mu tak bliskie, tak
rzeczywiste jak teraz, kiedy już wiedział, że zobaczy to miejsce, w którym
mu je zabrano."
"A co mi dasz w zamian Severusie?
W.. w zamian? - (...)- Wszystko."
Kocham ten cytat :P
Wzruszył mnie moment śmierci Severusa, gdy mówi on coś w tylu: spójrz mi w oczy Potter. Chce on wtedy jeszcze raz zobaczyć ukochane oczy Lily. Snape który chronił Harrego cały czas umiera w tak głupi i tragiczny sposób podczas gdy inni bezwartościowi śmierciożercy przeżywają.
A ja myślę, że dobrze, że go uśmiercili. To znaczy nie podoba mi się to, ale bez tej śmierci książka by straciła. To taki piękny, tragiczny wątek. Snape, Syriusz, Lupin. Eh, wszyscy moi ulubieni bohaterowie zginęli :( I to nie tylko w tej książce. Nieważne, co przeczytam, jeśli już ktoś umiera, to musi to być akurat mój ulubiony bohater;] Nie mam szczęścia.
Może i masz rację ...
Bardzo mi przykro że większość moim ulubionych bohaterów musiała zginąć walcząc o Hogwart.
To mnie rozwaliło to:
,,Stary woźny pojawił się właśnie, kuśtykając i krzycząc:
– Uczniowie nie są w łóżkach! Uczniowie są na korytarzach!
– I mają tam być, ty cholerny kretynie! A teraz idź i zrób coś pożytecznego! Znajdź mi Irytka!
– I-Irytka? – wyjąkał Filch, jakby po raz pierwszy usłyszał to imię.
– Tak, Irytka, głupcze, Irytka! Co, nie uskarżałeś się na niego przez ćwierć stulecia? Idź i sprowadź go tutaj natychmiast!
Filch najwyraźniej uznał, że profesor McGonagall pomieszało się w głowie, ale oddalił się przygarbiony, mrucząc coś pod nosem." xD
" ...I to że [Voldemort] porusza się szybciej niż Severus Snape gdy mu się zagrozi szamponem..."
"Voldemort walczył teraz jednocześnie z McGonagall, Slughornem i Kingsleyem, a na jego twarzy malowała się chłodna nienawiść, gdy krążyli wokół niego, uchylając się przed jego zakleciami, lecz nie mogąc go pokonać...
Bellatriks też wciąż walczyła, jakieś pięćdziesiąt metrów od Voldemorta, tak jak jej mistrz stawiając czoło trzem przeciwnikom : Hermionie, Ginny i Lunie. Wszystkie trzy walczyły zażarcie, ale Bellatriks nie była od nich gorsza i w pewnej chwili Mordercze Zqklęcie świsnęło tak blisko Ginny że śmierć minęła ją zaledwie o cal...
Harry który zmierzał w stronę Voldemorta natychmiast zmienił kierunek i ruszył ku niej ale po paru krokach ktoś zepchnął go na bok.
-NIE W MOJĄ CÓRKĘ SUKO!
Panie Weasley zrzuciła pelerynę ,biegnąc ku Bellatriks która obróciła się w miejscu i ryknęła śmiechem na jej widok.
- Z DROGI!- wrzasnęłą pani Weasley do trzech dziewcząt po czym machnąwszy różdżką przystąpiła do walki.
Harry patrzył z przerażeniem i podziwem jak różdżka Molly Weassley ze świstem przecina powietrze drga i wiruje błyskawicznie a szyderczy śmiech spełza z twarzy Bellatriks LEstrange i znamienia się w grymas wściekłości. Z obu różdżek raz po raz wytryskiwały strumienie światła, posadzka wokół nich rozgrzała się i popękała- obie walczyły by zabić.
-Nie!- krzyknęłą pani Weasley gdy podbiegło kilkoro uczniów żeby ją wesprzeć- Cofnąć się! Zostawcie ją mnie!
Pod ścianami stały już setki ludzi obserwując te dwa pojedynki. Harry też stanął niewidzialny w połowie drogi między Vodemortem i Bellatriks pragnąc atakować ale i bronić rónocześnie nie mając pewności czy trafi zaklęciem tego kogo chciał trafić.
-Co się stanie z twoimi dziećmi kiedy Cię zabiję?!- wrzasnęła Bellatriks ogarnięta szałem mordu tak jak jej pan podskakując i robiąc uniki wśród tańczących wokół niej świetlistych grotów- Kiedy mamusia połączy się ze swoim Frediem?!
- Już..nigdy...nie tkniesz... moich...dzieci!- krzyknęła pani Weasley.
Bellatriks zaniosłą się takim samym szyderczym śmiechem jak jej kuzyn Syriusz gdy padał do tyłu przez czarną zasłonę w Sli Śmierci... i nagle Harry poczył , ze wie co się zaraz stanie zanim to się stało.
Zaklęcie Molly przemknęło pod wyciągniętą ręką Bellatriks i ugodziło ją w pierś ,prosto w serce.
Szyderczy śmiech Bellatriks zamarł oczy wyszły jej na wierzch i zaledwie zrozumiała co się stało runęła na posadzkę. Obserwujęcy walkę tłum ryknął z zachwytu a Voldemort zawył z wściekłości."
Za jakiekolwiek błędy przepraszam spieszyłam się :)