Gdyby nie miał w tytule HITMAN i nie był o tym agencie 47 z serii gier Io-Interactive to miałbym
ten materiał za kolejny typowy film akcji.
*Teraz mogą być spoilery, ale czy to coś zmienia kiedy film i tak ssie?
Wiadomo, że filmy na podstawie gier rzadko kiedy są na takim poziomie, żeby fan serii był
zadowolony z seansu. Tak więc podchodziłem do tego filmu z dystansem. No ale nie da się!
Lubię hitmana, lecz nie jestem żadnym fanatykiem, żeby znać każdy szczegół na jego temat, a
mimo to jestem w stanie dostrzec masę bzdur i debilnych rozwiązań. Lista tych, które
najbardziej mnie wku*wiają:
-hitman się nie wychowywał, ani nigdy nie był dzieckiem; on jest po prostu klonem dorosłego
mężczyzny (paru mężczyzn dla ścisłości)
-strzelanie z akimbo smg i wystawianie się na ogień przez... żenada
-grupowe pojedynki na miecze z m.in. teoretycznym czarnym klonem(wtf?)
-brak zaplanowanych, cichych akcji(gdzie garota?)
-zero artyzmu związanego z zabijaniem jaki był w grze
-sam aktor, który wygląda o jakieś 20 lat za młodo i głos ma "trochę" nieodpowiedni
-to, że podczas filmu hitman powinien sobie narobić dziesiątek świadków to też jest pewnie
nieistotne
-wciśnięty romans prawdopodobnie na potrzebę lepszej sprzedaży filmu
-ogólna "nieśmiertelność" bohatera
Pewnie niektóre z wymienionych rzeczy mogą się wydawać przesadą, ale tak czy siak
hardcorowi fani potrafią wymienić o wiele więcej.
Ogólnie jestem zły na hollywood, na eidos, reżysera i na idiotyczny scenariusz. Ten film to jest
ewidentny przykład tego jak pieniądze i statystyki są ważniejsze od prawdziwych wartości dla
filmu. Zamieszczony na siłę wątek miłosny, akcja, która odbiega od tej z gry całkowicie, tak
samo jak sama postać, która jest praktycznie zupełnie kimś innym.
Na koniec dodam, że do napisania tego zmotywowały mnie te wszystkie komentarze i opinie,
jaki to ten film jest dobry, albo jak "gra jest świetna, a film jeszcze lepszy". Chwytam się za
głowę i zastanawiam co jest w tym filmie takiego dobrego i co on ma wspólnego z grą.