Podobno artyści podczas pracy twórczej nawiązują kontakt z jakąś wyższą rzeczywistością. Niektórzy z nich twierdzą nawet, że za ich pośrednictwem przemawia do ludzi jakaś potężna siła, że oni sami są jedynie narzędziem przez tą siłę kierowanym. Zastanawiam się więc jaka siła kierowała Pawłem Pawlikowskim i Rebeccą Lenkiewicz podczas pisania scenariusza do tego filmu...
Obawiam się, że nie był to niestety Duch Prawdy lecz raczej Demon Manipulacji.
Stworzona przez tą parę scenarzystów piękna postać Idy spełnia jedynie funkcję jasnego tła, na którym mają być wyraźnie wyeksponowane pozytywne, ludzkie cechy głównej bohaterki tego filmu, jaką jest Wanda Gruz - stalinowska sędzina, skazująca w latach pięćdziesiątych na śmierć niewinnych ludzi, którzy z powodów politycznych byli niewygodni dla komunistycznej władzy.
To bardzo szlachetne ze strony scenarzystów, że tworząc swój scenariusz wyszli z założenia, że w każdym człowieku, nawet tym, który dokonał strasznych czynów, można doszukać się pokładów dobra i że źródłem jego okrutnego postępowania mogą być krzywdy zaznane przez niego w przeszłości. Szkoda tylko, że w celu wyrażenia tego szlachetnego przekazu, scenarzyści skonstruowali swą opowieść w taki sposób, aby płynął z niej następujący wniosek : niesprawiedliwość trudnych czasów stalinowskich była jedynie pokłosiem prawdziwego ZŁA, którym był rozgrywający się na polskich ziemiach koszmar Holocaustu, dokonanego na ludności żydowskiej przez niemieckiego okupanta przy czynnym udziale Polaków. Właściwie to nawet wątek niemieckiego okupanta został tu sprytnie pominięty, aby tym jaskrawiej wydobyć na światło dzienne współodpowiedzialność Polaków za zbrodnię ludobójstwa.
Kino jest rodzajem sztuki szczególnie podatnym na manipulację. Poprzez delikatne przesunięcie akcentów, poprzez takie a nie inne zainscenizowanie na planie sceny zapisanej wcześniej na papierze, poprzez odpowiedni dobór słów padających z ekranu, można sprawić, że stosunek emocjonalny widza do prezentowanych mu postaci i sytuacji może ulec zmianie o sto osiemdziesiąt stopni. Podam dla przykładu dwie sceny z "Idy". Scena pierwsza (trwająca zaledwie czterdzieści sekund, 09:05-09:45) przedstawia rozprawę sądową. Ubrana w togę Wanda Gruz siedzi za stołem sędziowskim i słucha w milczeniu wywodów śmiesznego prokuratora, który stara się dowieść, że fakt zamordowania człowieka szablą należącą do piłsudczyka jest wyrazem antysocjalistycznych poglądów oskarżonego. Scena ta jest celowo zrealizowana w ten sposób, by nadać jej humorystyczny charakter. Chodzi o to, by widz pomyślał sobie z lekkim rozbawieniem : "ale to były głupie czasy", zamiast pomyśleć : "był to czas strasznego terroru, nie ustępujący swą grozą czasom okupacji niemieckiej, czas, w którym rosyjscy najeźdźcy, rękami żydowskich kolaborantów, zamordowali znaczną część elity polskiego narodu". Dodatkowo scena ta ma bardzo niejednoznaczny wydźwięk, bo została celowo skonstruowana w ten sposób, by widz nie wiedział, czy facet siedzący na ławie oskarżonych jest istotnie mordercą, czy też jesteśmy świadkami jednego z tak zwanych procesów pokazowych, opartych na sfingowanych zarzutach.
Jakże odmienny charakter ma scena przedstawiająca ekshumację szczątków zamordowanych przez Skibów Lebensteinów. Scena jest długa, trwa dwie minuty i czterdzieści pięć sekund (47:55-50:40) i jest z całą pewnością najmocniejszą sceną w filmie pod względem siły oddziaływania emocjonalnego. Skruszony zabójca siedzi ze spuszczoną głową na dnie głębokiego dołu i niczym na spowiedzi podaje drastyczne szczegóły swego zbrodniczego czynu. Widz patrzy na to ze zgrozą, a w jego umyśle krystalizuje się upiorna wizja bezlitosnego oprawcy zabijającego siekierą niewinne żydowskie dziecko.
Dziewicza, nieskalana grzechem i nieuświadomiona Ida opuszcza klasztor, by wyjść na spotkanie z Prawdą. Zastanówmy się tylko, jaką to prawdę twórcy scenariusza mieli na myśli. Czy chodziło im o gorzką prawdę, mówiącą, że niedawne ofiary okrutnej eksterminacji bardzo szybko potrafiły przeobrazić się w bezwzględnych katów? Na pewno nie. Gdyby tak było, to scenarzyści umieściliby w tekście sceny ukazujące bestialstwo i perfidię stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa. Zamiast mocnych, zapadających w pamięć scen, otrzymujemy jedynie rzucone mimochodem krótkie zdania : "Kiedyś byłam prokuratorem. Duże publiczne procesy. Wysłałam nawet kilka osób na śmierć. Krwawa Wanda to ja". Zdania te wypowiedziane są przez Agatę Kuleszę w bardzo znaczący sposób, z ironią i takim tonem, jakby opowiadała o tym, że w młodości robiła różne głupoty, o których już nie warto dzisiaj wspominać. Kwituje zresztą swą wypowiedź jednoznacznie brzmiącymi słowami : "Przeminęło z wiatrem". Nic więc dziwnego, że jej wyznanie nie robi zbyt dużego wrażenia na Idzie, która po krótkiej pauzie daje dowód na to, że jej myśli skupione są na jej prywatnych sprawach, związanych z wyjaśnieniem losów jej nieznanych rodziców. Ida nie drąży tematu ponurej przeszłości swej ciotki, lecz pyta : "I co będzie jak znajdziemy tego Szymona?". Dokładnie tak samo jak Ida reaguje na słowa Wandy widz (zwłaszcza młody, mający często spore braki w zakresie wiedzy historycznej), po którym spływają one jak woda po kaczce, bo naczelną zasadą przekazu filmowego jest operowanie obrazem o dużej sile wyrazu, a nie oddziaływanie poprzez nawet najstaranniej dobrane frazy wkładane w usta aktorów.
Twórcy filmu kreują postać Wandy Gruz z jednej strony na bezwolną ofiarę bezwzględnej Historii, a z drugiej strony na doświadczoną kobietę, dobrze znającą wszystkie kolory życia i w związku z tym doskonale nadającą się do roli przewodniczki po Drodze Do Prawdy, na którą nieśmiało wkracza jej niewinna siostrzenica.
Filmowa Wanda, to typ kobiety, o której zwykło się mówić : "równa babka". Jest bezpośrednia, ma poczucie humoru, lubi się zabawić. W pierwszym kontakcie może robić wrażenie osoby oschłej, niesympatycznej i nieprzystępnej, ale jednocześnie, zarówno Ida, jak i widzowie, otrzymują liczne sygnały świadczące o jej wrażliwości i dojrzałości emocjonalnej.
Jakże ludzka wydaje się postać tej kobiety w zestawieniu z ukazanymi w filmie postaciami polskich chłopów. Zarówno Szymon Skiba, jego syn Feliks, jak i jego żona Kaśka, bardziej przypominają nędzne szczury niż istoty ludzkie. Kierują nimi jedynie dwa uczucia : chciwość i strach. Nie mają wyrzutów sumienia. Boją się tylko, żeby prawda o tym, co zrobili nie wyszła na jaw i żeby nie przegnano ich z gospodarstwa przejętego po zamordowanych Lebensteinach.
W latach sześćdziesiątych, w których dzieje się akcja "Idy", Wanda Gruz nie pełni już żadnej ważnej funkcji publicznej, jest prawdopodobnie prokuratorem w stanie spoczynku. Niemniej jednak nadal posiada wpływy i znajomości wystarczające do tego, by w dotkliwy sposób zemścić się na zabójcach swej rodziny. Wanda mówi przecież do Feliksa : "Mogę cię zniszczyć". Wspaniałomyślnie nie robi tego jednak, gdyż pojawienie się w jej życiu czystej niczym anioł Idy uruchomiło w jej psychice skomplikowany mechanizm autorefleksji, który przez lata zalegał bezużytecznie w zakurzonym magazynie jej podświadomości. Ta autorefleksja prowadzi ją do uświadomienia sobie swej życiowej klęski i do podjęcia decyzji o samobójstwie. Scenarzyści zadbali więc o to, aby samobójstwo Wandy nie było ucieczką od życia znudzonej alkoholiczki, która nie potrafi pogodzić się z faktem, że lata jej świetności minęły bezpowrotnie, lecz uroczystym aktem końcowym przedstawienia, jakim było jej dziwne życie, któremu w ostatnim momencie zdołała nadać sens, poprzez odkrycie Prawdy i przekazanie tej Prawdy następnemu pokoleniu.
Można zadać pytanie : "Na jakiej postaci historycznej wzorowali się autorzy scenariusza, tworząc na papierze postać Wandy Gruz?" Czy była to Helena Wolińska-Brus, okryta złą sławą prokuratorka, oskarżająca w ważnych procesach politycznych okresu stalinowskiego? Raczej nie, gdyż pani ta do końca życia nie wyraziła skruchy za swe zbrodnie i w roku 2008 zmarła w Oksfordzie śmiercią naturalną. Podobnie zatwardziała w swych przekonaniach aż do grobowej deski pozostała sędzina Maria Gurowska, która skazała na karę śmierci generała Fieldorfa. Może więc twórców zainspirowała osoba Julii Brystiger, ps. Krwawa Luna, która słynęła z zadawania sadystycznych tortur przesłuchiwanym młodym więźniom? Ten trop wydaje się najwłaściwszy, zważywszy, że ta oddana funkcjonariuszka aparatu bezpieczeństwa pod koniec swego życia przeszła całkowitą przemianę duchową i odeszła z tego świata jako głęboko wierząca katoliczka. W 1997 nakręcono o niej nawet film dokumentalny "Świat Luny" w reżyserii Ignacego Szczepańskiego.
Brystiger, jako kobieta wykształcona i posiadająca skomplikowaną osobowość z pewnością świetnie nadawałaby się na bohaterkę interesującego filmu fabularnego. Dlaczego więc pan Paweł Pawlikowski i pani Rebecca Lenkiewicz nie zdecydowali się na zrobienie o niej filmu biograficznego? Odpowiedź jest oczywista. Ten numer by po prostu nie przeszedł, bo na twórców posypałyby się gromy ze strony różnych środowisk, niekoniecznie tylko prawicowych. Jak więc można dzisiaj próbować w kinie rehabilitować lub chociażby przedstawiać w pozytywnym świetle stalinowskie bestie pochodzenia żydowskiego w taki sposób, żeby opinia publiczna "łyknęła" taki kontrowersyjny przekaz bez sprzeciwu? Czy jest na to jakiś sposób? Okazuje się, że jest. Należy stworzyć postać anielską, która swym zbawiennym światłem opromieni mroczne wnętrze tajemniczej pani prokurator. Dodatkowo należy całość pięknie sfotografować, okrasić odpowiednią oprawą muzyczną i główne role powierzyć utalentowanym aktorom, którzy użyją swych umiejętności w taki sposób, by historia była dla widza maksymalnie wiarygodna. Międzynarodowy sukces "Idy" świadczy o tym, że taka sprytna strategia okazała się "strzałem w dziesiątkę".
Nie jestem całkowitym wrogiem manipulacji w sztuce. Dopuszczam możliwość zastosowania manipulacji w obrębie fikcyjnej, całkowicie wykreowanej przez twórcę rzeczywistości, jeśli służy ona wyższym celom, na przykład uwrażliwieniu widza na jakieś problemy dzisiejszego świata. Manipulacja nie może jednak dotyczyć tuszowania pewnych niewygodnych faktów historycznych, bo traci ona wówczas znamiona zabiegu artystycznego i staje się zwyczajnym fałszowaniem prawdy, które ze sztuką nie ma nic wspólnego.
Na koniec dodam tylko, że nie należę bynajmniej do szeregów Obrońców Krzyża Smoleńskiego, ani innej prawicowej grupy zrzeszającej klerykalno-antysemickich oszołomów. Zawsze bliższe były mi poglądy lewicowe. Nie mam również absolutnie nic przeciwko Żydom. Wręcz przeciwnie. Jestem po prostu typem kinomana szczególnie uwrażliwionego na próby wciskania mu kitu i robienia z niego balona. Nie zamierzam dochodzić przyczyn, dla których pan Pawlikowski i pani Lenkiewicz zdecydowali się na zastosowanie w scenariuszu tej wyrafinowanej manipulacji. Nie interesuje mnie tak naprawdę to, czy stoi za nimi jakieś potężne żydowskie lobby, czy też był to wyłącznie ich samodzielny pomysł. Dla mnie, jako kinomana, liczy się jedynie fakt, że dostrzegłem w tym filmie coś bardzo niefajnego, nieszczerego, ukrytego sprytnie pod atrakcyjnym plastycznie płaszczykiem.
Wobec podobnych zagrywek będę zawsze nastawiony negatywnie i zawsze będę przyznawał tego typu produkcjom symboliczną jedną gwiazdkę, bez względu na to, czy posiadać będą one jakieś dodatkowe walory artystyczne, czy też nie.
"sorki, pomylilem Krwawa Wande z Krwawa Julka Wolinska"
Po pierwsze, Wolińska miała na imię Helena. Po drugie, nigdy nie miała pseudonimu "krwawa ... ". "Krwawa Luna" mówiono (bo oczywiście nie był to żaden oficjalny pseudonim) o Julii Brystiger, ale ona z kolei nie była prokuratorem. Żadna z nich nie miała problemów z alkoholem i nie popełniła samobójstwa. "Krwawa Luna" pod koniec życia nawet się nawróciła na katolicyzm.
"To bylo dziwne, jak z kims rozmawiasz szczerze I pada takie pytanie dlaczego w Polsce jest taki antysemityzm"
Swoją drogą histeryczne reakcje na "Idę" pokazują, że jest większy niż można się było spodziewać. Ja już to wcześniej pisałem, ale powtórzę. Jeśli jakiś Żyd miałby ochotę na zrobienie niezłej antypolskiej propagandy, wystarczy, żeby przetłumaczył na angielski kilka wątków z FilmWebu o "Idzie" i puścił w świat. Więcej nie trzeba.
oj, masz racje z ta Helena, wlasnie sprawdzilem, gdzies mi omylkowo utkwila w pamieci Helena. Kurcze,musze lepiej sprawdzac u zrodla.
Odnosnie tlumaczenia filmwebu, to samo mozna powiedziec w drugo strone, jesli ktos potrafi tlumaczyc z herbrajskiego I wejdzie na strone o Idzie w izraelskim portalu, pewnie mozna zobaczyc wiele ciekawostek o nas, Polkach.
Moja kolezanka z Manchester, polska pol-zydowka, bardzo fajna dziewczyna, wyjechala na staz podoktorancki do Haifa I gdy ostatni raz z nia rozmawialem, powiedziala mi ze spotykala sie czesto z antypolskimi tekstami itp itd., przy czym teraz Izrael ma na glowie wiecej problemow niz myslenie o zlych Polaczkach. Mimo to, co brzmi naprawde dobrze, mlodzi zydzi sa bardziej otwarci na dialog, chociaz kto wie jak to jest. Przynajmniej w srodowisku universyteckim. Mysle, ze podobnie jest w Polsce I antysemityzm wystepuje tylko w bardzo waskim gronie.
Generalnie, tak sie zastanawiam, dlaczego w Polsce mialby byc antysemityzm? Czy Polacy nie lubia antysemitow bo mamy to we krwi, bo nielubimy ich kultury, czy dlatego ze roszcza prawa do dobr jakie stracili zza wojny, czy dlatego ze po prostu nas nie lubia i nie lubimy ich nawzajem?
"Generalnie, tak sie zastanawiam, dlaczego w Polsce mialby byc antysemityzm?"
Bo ostatnich stu lat nie da się wymazać gumką.
Cieszy mnie, że jesteś tego zdania :)
A jednak moje przewidywania odnośnie Oscara dla "Idy" sprawdziły się. Lobby nie mogło przecież przepuścić takiej idealnej okazji, by w zawoalowany i pseudoartystyczny sposób upomnieć się o swój interes.
Ale i tak każdy, kto naprawdę zna się na dobrym kinie, wie o tym, że "Lewiatan" jest prawdziwym tegorocznym zwycięzcą. Nawet "Dzikie historie", pomimo, że należą raczej do kategorii filmów rozrywkowych, prezentują wyższy poziom od "Idy" i są, w przeciwieństwie do niej, przykładem szczerej autorskiej wypowiedzi.
Dzisiejszy ranek utwierdził mnie w przekonaniu, że Polska była, jest i zawsze będzie krajem surrealistycznym, w którym króluje absurd i groteska. Jak w utworach Witkacego i Gombrowicza :) Włączyłem rano telewizję i co zobaczyłem? Zobaczyłem polskiego prezydenta uczestniczącego w pochodzie banderowców w Kijowie i brytyjskiego reżysera odbierającego w imieniu Polaków Oscara za antypolski film :) A gdy za rok świetny polski reżyser Wojciech Smarzowski będzie światu pokazywał swój bardzo potrzebny, bardzo ważny wstrząsający i zapewne bardzo dobrze zrobiony film "Wołyń", to lobby żydowskie z Hollywood nie będzie tym faktem zainteresowane, bo co ich obchodzi jakaś tam rzeź Polaczków na kresach Europy. Ale takie są reguły gry w tym filmowym biznesie. Producenci amerykańscy mają największą kasę i to oni rozdają karty.
Sytuacja polityczna w Polsce jest o tyle trudna, że każdy głos sprzeciwu przeciwko narracji, określanej jako "otwartość i brak kompleksów dotyczących rozliczeń z przeszłością" powoduje od razu zaklasyfikowanie do grona prawicowych fundamentalistów, zwolenników PiSu, partii określanej jako nacjonalistyczna i zaściankowa. PiS niestety przyczynił się do polaryzacji sceny politycznej i takiego klinczu ideologicznego w którym żyjemy, gdzie obrazy typu "Ida" przechodzić będą bez słowa analizy i skargi ze strony Polaków. My też mamy prawo do swojej historycznej weryfikacji, dlatego z zainteresowaniem przeczytałam Pana wątek, mam nadzieję że w Polsce znajdzie się więcej ludzi którzy potrafią myśleć samodzielnie i krytycznie przetwarzać mainstreamowy dyskurs zamiast z nim bezwolnie płynąć. Nie chodzi o to by kogoś uciszać, nie chodzi o to by cenzurować dzieła artystyczne zasługujące na swobodę metafory i dygresji. Chodzi jednak o swobodę wyrażenia choćby subiektywnej dezaprobaty, którego istnienie główny nurt medialny rzetelnie przekaże szerszej opinii publicznej bez manipulacji i posądzeń. Tego nie ma,
z czołowych telewizji i gazet płynie przekaz o szalonych antysemitach, tropiących antypolskie spiski, tam gdzie nie istnieją. To przykre, to uważam za problem. To znamionuje coś niepokojącego.
Reżyser ma prawo do swojej wizji, ma prawo do swoich środków wyrazu, ale tu ma Pan rację, obłuda płynąca z jego wypowiedzi, brak komentarza dla politycznej wymowy dzieła, wypieranie się tej politycznej interpretacji która jest przecież jasna, agresywna i jednoznacznie ferująca wyrok dla nas - Polaków ja odebrałam jako szytą grubymi nićmi manipulację, która ma na celu uniknięcie polemiki z tym oskarżeniem. A nie sądzę aby miał prawo wymykać się krytyce czy polemice ze stroną najbardziej zainteresowaną czyli Polakami, skoro pod naszym szyldem wysłał w świat swoje dzieło. Najbardziej zaś bolesne jest że polskie media, ustawiają się w pozycji zgodnej z narracją reżysera. Pan Pawlikowski wprost powiedział coś o takiej wymowie, że nie chce mieć z Polakami, którzy jego film interpretują negatywnie, nic wspólnego. Tą wypowiedzią stygmatyzuje takie osoby, przedstawiając je jako homogeniczną grupę zakompleksionych ksenofobów. Jednak widzę że głosy niezadowolenia nie tyle z filmu, tylko z zakazu polemiki z tym filmem, zakazu dyskusji nad tym filmem bez jednoznacznej stygmatyzacji - płyną nie tylko ze strony nacjonalistycznej prawicy. Widocznie ten film niepokoi nas, Polaków i domaga się wybrzmienia tego niepokoju. Mam jednak poczucie, że nie pozostawiono przestrzeni w Polsce dla reminiscencji po tym filmie. I to mnie martwi.
Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Trafiłaś w samą dziesiątkę, dotknęłaś sedna problemu!
Manipulacja zawarta w "Idzie" wywołuje we mnie niewątpliwie przykre odczucia, ale tym, co mnie znacznie bardziej wkurza niż dzieło Pawlikowskiego, jest reakcja polskiego społeczeństwa na ten film. Linia oddzielająca obrońców "Idy" od jej przeciwników nakłada się idealnie z linią dzielącą Polaków pod względem ich sympatii politycznych! Przecież to kompletny absurd! Agresja obu wrogich obozów jest tak duża, że postronny obserwator (z tą rolą najbardziej się osobiście utożsamiam) może odnieść wrażenie, iż "Ida" jest tu jedynie pretekstem do tego, by wylewać wiadrami pomyje na głowy wszystkich tych, którzy mają odmienne zdanie o filmie, a tym samym dają dowód swej przynależności do przeciwnego obozu politycznego.
Wystarczy przyjrzeć się wpisom na tym forum. Jedna wielka zażarta bitwa pomiędzy konserwatywno-katolickimi antysemitami i postępowymi Europejczykami z wytatuowanymi na czołach hasłami : PEACE, GENDER AND MARIJUANA. A merytorycznej dyskusji na temat przekazu zawartego w filmie Pawlikowskiego jest w tym wszystkim tyle, co kot napłakał.
Mało tego! Pojawiły się nawet głosy mówiące, że dyskusja analizująca ten film pod kątem jego zgodności z faktami historycznymi w przypadku tego przepełnionego poezją dzieła artystycznego jest wręcz czymś niestosownym i świadczącym o braku wyrobienia w odbiorze kina ambitnego, przejawiającym się w niedostrzeganiu różnicy pomiędzy filmem dokumentalnym a subiektywną wizją artystyczną.
Wczoraj w TVN pan Tomasz Raczek określił zwolenników analizowania "Idy" mianem osób o niezdrowej skłonności do dyskursu publicystycznego. Jego zdaniem powinniśmy pewnie chłonąć z niemym zachwytem wizualne piękno sączące się ze starannie skomponowanych czarno-białych kadrów i potraktować całość jako poetycką baśń o młodziutkiej zakonnicy poszukującej swej tożsamości.
A przecież dyskusja po filmie, którego wymowa jest tak oskarżycielska wobec nas Polaków, jest czymś absolutnie zrozumiałym i wręcz koniecznym! W każdym normalnym europejskim kraju rozgorzałaby burzliwa debata dotycząca TREŚCI filmu! A u nas jedni słodzą niemiłosiernie, przypominając do znudzenia o licznych nagrodach przyznanych filmowi i całkowicie pomijając przy tym sam temat filmu, a drudzy z kolei wypisują z pasją antysemickie referaty, które również nijak się mają do tego, co istotnie można odnaleźć w filmie Pawlikowskiego.
Czy naprawdę każdy dzień w tym dziwacznym kraju musi być Dniem Świra?!
Ida to kolejny żydowski film propagandowy, nakręcony za pieniądze Polskich podatników.
CELEM TEGO FILMU JEST WYMUSZENIE NA NARODZIE POLSKIM WYPŁATĘ DLA ŻYDÓW ODSZKODOWAŃ ZA HOLOCAUST.
Na Zachodzie zwłaszcza w USA i Anglii politycy naciskają rząd Polski na wypłatę ponad 65 miliardów złotych dla żydów.
Te filmy propagandowe mają na celu aby w społeczeństwach Zachodu utrwalić wizerunek, Polaków odpowiedzialnych za HOLOCAUST.
Dobrze, że Europa budzi się z filosemickiego snu. Zydzi poprzez swoja zbrodniczą okupację Palestyny, całkowicie roztrwonili kredyt zaufania jakim obdarzyła ich tzw. opinia publiczna. Juz chazarscy koczownicy uciekają z Francji, całe szczęście, ze nie do Polski, tylko do okupowanej Palestyny. IDA JEST SKRAJNĄ MANIPULACJĄ, zresztą jak mówi Pismo Święte: 'Pycha idzie przed upadkiem".
Kapitalne uzasadnienie. Mnie też wnerwiło w tym filmidle właśnie takie perfidne podejscie do tematu.
Oglądając to „dzieło” naprawdę nie nastawiałem się wcale anty. Miałem nadzieję, że zobaczę tam coś więcej niż dobre zdjęcia i mocną grę aktorską Agaty Kuleszy. I zobaczyłem w perfidny sposób ukazanego Polaka - mordercę Żydów. Podstawowym powodem mordu jest oczywiście zagarnięcie żydowskiej ziemi. Nie ma tam kontekstu historycznego, żadnej wzmianki o II wojnie światowej, że ciotka głównej bohaterki de facto skazywała na śmierć polskich bohaterów, którzy nie chcieli się godzić z narzuconym Polsce siłą komunizmem i terrorem stalinowskim. Kulesza w którymś momencie filmu po prostu stwierdza, że skazywała na śmierć zdrajców państwa polskiego. Bardzo fajny skrót, który komuś spoza PL nie mówi dokładnie nic. Natomiast mord na Żydach w celu zagarnięcia ich majątku jest tam pokazany bardzo klarownie – polski chłop zamordował, ponieważ chciał przejąć ziemię i dom. Cała historyjka zawoalowana jest poszukiwaniem przez główną bohaterkę swojego miejsca w życiu. Sprytnie… i bardzo krzywdzące dla przeciętnego Polaka, którego jeszcze bardziej nieświadomy historycznych kontekstów Europejczyk czy Amerykaniec po obejrzeniu tego filmu zwał będzie odtąd mordercą Żydów.
Cieszy mnie Twoja opinia o "Idzie", bo w tv i w polskim radiu wszyscy teraz tak cholernie słodzą na jej temat, że zacząłem się już zastanawiać, czy z moją percepcją jest wszystko ok :))
Muszę tu wyraźnie powiedzieć, że absolutnie nic nie mam do Żydów i nie mam też nic przeciwko temu, żeby pokazać w filmie fabularnym o czasach wojennych scenę, w której Polak zabija w celach rabunkowych lub innych osobę pochodzenia żydowskiego. Wiem, że takie przypadki miały miejsce i nie należy udawać, że wszyscy, bez wyjątku, przedstawiciele narodu polskiego byli rycerzami bez skazy. Wszystko jednak zależy od tego, jak pokaże się te sceny, w jakim kontekście i z jaką intencją. Przecież w "Pianiście" Polańskiego też były bardzo negatywne portrety niektórych z przedstawionych Polaków, ale jednak tam nie przeszkadzało mi to zupełnie, bo czułem, że Polański chce pokazać widzom iż podział na dobrych i złych ludzi nie pokrywał się z podziałem narodowościowym.
"Ida" jest perfidną manipulacją, bo nie dąży do ukazania prawdy obiektywnej, ale celem jej powstania jest ukazanie tylko wybranych elementów z ówczesnej rzeczywistości. Filmy o czasach drugiej wojny światowej nie przypadkiem trwają zwykle ponad dwie godziny. Autorzy tych filmów dążą przeważnie do przedstawienia skomplikowanej sytuacji z różnych punktów widzenia. Zwłaszcza te nowsze filmy wojenne unikają łatwego ferowania wyroków. Autorzy "Idy" celowo zrezygnowali z dłuższej, epickiej opowieści i wybrali wariant "artystyczny", trwający około 80 minut, bo w ten sposób mogli w delikatny sposób ukazać Polaków jako naród złodziejski, prymitywny i współodpowiedzialny za Holokaust, unikając przedstawienia sprawy w szerszym kontekście.
Dokładnie - brak kontekstu, brak odniesienia do konkretnego czasu, do realiów na ziemiach polskich w czasach II WŚ i po niej. Bez tego wszystkiego przeciętny jankes, Niemiec, Francuz etc ma jedynie jasny, klarowny obraz Polaka - mordercy i złodzieja, do tego wszystkiego niezbyt rozgarniętego.
Wielu Polaków żyjących za granicą już dawało takie sygnały iż "Ida" obejrzana przez przeciętnego (a przecież takich jest większość), ignoranckiego, nie znającego realiów historycznych widza, wzbudza często negatywne emocje wobec Polaków.
Piszę tutaj o skutkach, nie o samym filmie.
A ja miałem akurat inne "sygnały". Od Norwegów (małżeństwo), którzy po obejrzeniu Idy nie twierdzili, ze widzą w filmie wątki antypolskie.
Przecież nie musisz "przeżywać". Inni chcą podjąć wysiłek analizy i interpretacji, i bardzo dobrze, że i tacy są.