Gdyby na końcu filmu przyleciał jednorożec (najlepiej różowy), zrzygałbym się tęczą i poczuł lepiej.
A tak mam do dzisiaj niestrawność i poczucie straconego czasu. Pit powinien dostać Oskara w kategorii "rola męska na tle fajerwerków". Jak ktoś chcę zmarnować 3 godziny życia to niech
lepiej pogra w sapera, lub pokręci się w kółko na krześle biurowym. To na pewno lepsza
propozycja niż to kino.
Niech zgadnę... ktoś trzymał spluwę przy Twojej głowie i zmusił Cię do oglądania tego filmu... Prawda?
Nie czaję ludzi, którzy katują się 3 godziny(!) na jakimś filmie, który im kompletnie nie leży...
Swoją drogą, film jest genialny. Nie musi być realistyczny, bo nie o to w nim chodzi (zresztą pisze "Fantasy").
Zazwyczaj oglądam filmy i czytam książki od początku do końca. Wyjątkiem są twory poniżej poziomu jakiejkolwiek krytyki. Dodatkowo łudziłem się, że film, w którym gra Hopkins zaskoczy mnie w którymś momencie. Nie wymagam od kina realizmu, wręcz przeciwnie, lubię abstrakcyjne scenariusze. A ten film jest po prostu do wyrzygania przesłodzony w kiepawym amerykańskim stylu. Jest naiwny, przegadany i pełen drobnych sprzeczności. Co prawda robi wrażenie dobra obsada, która jednak rozczarowuje z każdą minutą filmu.
Dla takich filmów powinna być osobna kategoria łącząca w sobie wszystkie niestrawne, nietrzymające się kupy i niemiłosiernie przedłużające się pomyje bez krzty polotu i myśli przewodniej, z tym "dziełem" na czele. Gdybym był reżyserem, podpisałbym się pseudonimem na końcu, bo wstyd byłoby mi wymieniać prawdziwe nazwisko. Ten film to kpina z widza.