PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=37106}
6,5 2
oceny
6,5 10 1 2
Już nie lękam się nic

Franciszek Tytusz już nie lęka się nic. Raz dlatego, że - jak mówi - w jego wieku już nic niestraszne, a dwa - bo tyle się zmieniło. Na jego stole leży "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, a żona nie posiada się z radości, że można tak swobodnie o wszystkim mówić. Siedzą w swojej skromnej chacie przy zastawionym stole. Za oknem mróz i śnieg, ale im jest ciepło. Suto zakrapiana kolacja kończy się śpiewem. Śpiewają "Rozszumiały się wierzby płaczące".Franciszek Tytusz urodził się na Wileńszczyźnie. Ojciec miał dwunastohektarowe gospodarstwo, ale on nie chciał być rolnikiem. Skończył szkołę powszechną w Krewie, a potem w tym samym miasteczku poszedł do gimnazjum. Było połączone z seminarium duchownym. Nie został jednak księdzem. Wybuchła wojna. Na Wileńszczyznę wkroczyli Rosjanie i zaczęli wprowadzać swoje porządki. W 1941 roku przyszli Niemcy. Pan Franciszek wstąpił do Armii Krajowej. Z tamtego czasu zachował fragment legitymacji wystawionej dla "Żbika" i - w pamięci - tekst przysięgi, którą wtedy składał, a która po tylu latach i przejściach ciągle wyciska mu łzy w oczach.23 grudnia 1944 roku dostał się w łapy NKWD. Sąd w Oszmianie za "zdradę ojczyzny i przynależność do bandy" skazał go na 10 lat ciężkich robót. Wyrok odbywał w Jercewie, na dalekiej północy europejskiej części Rosji. Początkowo pracował przy wyrębie lasu. O mało nie umarł z wycieńczenia. Uratował go uwięziony w tym samym obozie lekarz - Kazik. Franciszek Tytusz odsiedział i odpracował cały wyrok. Po wyjściu z obozu nie wrócił jednak w rodzinne strony. Zamieszkał w osadzie znajdującej się tuż obok miejsca kaźni. Dostał pracę. Mieszkał kątem w stodole. Pół roku później wyszła z obozu dziewczyna, którą poznał za drutami. Pobrali się. Doczekali bliźniąt - syna i córki. Franciszek Tytusz mówi, że na życie nie może narzekać. Przeszedł przez nie sumiennie i sprawiedliwie. Tyle, że kiedyś tłumaczył Cycerona, a teraz tak mu wstyd, że kaleczy polszczyznę. Bohater gościł u siebie ekipę filmową przez jeden dzień. Kamera towarzyszyła mu od porannej krzątaniny po wesoło zakończoną kolację. Franciszek Tytusz opowiedział o całym swoim życiu, demonstrując nieliczne pamiątki, które mu pozostały z odległej przeszłości. Bardzo pragnął zobaczyć Polskę. Jego marzenie pozostało jednak niespełnione. Miał przyjechać do Warszawy na zaproszenie ekipy, która zrobiła o nim film. Zmarł 24 kwietnia 1995 roku.
[www.tvp.com.pl]

opis użytkownika

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones