Chodzi o scenę, gdy Keith i Natalie są na peronie i ona niby wysyła go w podróż, dając mu własnoręcznie namalowany bilet. Czy zwróciliście uwagę na ten moment, gdy on mówi do niej, że to wszystko pomiędzy nimi nie było naprawdę, że ją wyr****ł, a ona do niego: "Ja się z tobą kochałam" i potem, po swoim wyznaniu, prosi go o powtórzenie tego, co on powiedział. I on już nie miał odwagi powiedzieć jej tego znowu. Wg mnie to niesamowita scena, bez żadnych banalnych i ckliwych tekstów.
Co Wy sądzicie?
Mam takie samo zdanie! Rycze za kazdym razem przy tej scenie, choc film ogladam juz chyba po raz setny raz. Wgl wedlug mnie swietna gra aktorska McCartney, gdzie ja zawsze uwazalam go za malo utalentowanego, drugoplanowego pożal sie boże aktorzyne, a tu prosze! Pokazal co potrafi i juz nigdy nie bd go kojarzyla z jakimis glupiutkimi serialami.
Dla mnie to jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek widziałam. Jeśli chodzi o McCartneya to nie mogę powiedzieć, że jest moim ulubionym aktorem, ale w tym filmie stworzył naprawdę fajną rolę.
Cały ten film jest niesamowity. Przepadłam, kiedy Natalie powiedziała Keithowi, że zostanie z nim do końca. Coś pięknego.
A mi podobało się jeszcze jak tuż przed tą sceną którą opisałam wcześniej Keith przyjechał pod dom Natalii (ona wtedy składała jakiś silnik czy coś). On czekał opart o samochód i jak ją zobaczył to chyba chciał ją objąć, przywitać się, a ona tylko go minęła i wsiadła do jego samochodu. Keith zrobił wtedy taki gest, że niby wcale nie chciał tego zrobić, było mu trochę głupio i uśmiechnął się tak fajnie. Ja to odczytałam to jako to, że był dumny z tego, że ona zrobiła się taka twarda i niezależna. Tak jakby czuł, że to jego zasługa . Ehhh, co za film!