Dopiero co go oglądnęłam i niestety ale popłakałam się.
Jak dla mnie film był piękny ( i wcale tu nie chodzi o głównego aktora! ).
Po prostu podobało mi się wszystko, te ujęcia, ta jej końcowa obsesja na jego punkcie.
Najgorsza była jego śmierć, szkoda, że nic nie pokazano w związku z tym i to jest jedyny minus!
Oraz scena pocałunku nad tą wodą jest strasznie nie widoczna, tak do końca nie wiedziałam co tam się stało dopóki nie porozmawiali "szczerze" na lotnisku.
Film jest bardzo podobny do Szkoły Uczuć tylko, że tym razem to chłopak jest chory a dziewczyna zakochuje się z nim na zabój, i pod koniec spełnia jego marzenia.
Smutny był, ale naprawdę warto go oglądnąć.
Film dobry tyko ta tematyka to rutyna juz mam dosc filmow typu szkola uczuc. Ale Krith byl dosc inny do konca nie wiedzialam do czego jest zdolny. Uwazam ze zakonczyc to sie powino inaczej, troche lepiej.
ja zaczęłam ten film oglądać niestety nie od początku ale blisko:) i tak mnie wciągnął, że bym nie przypuszczała:)
Bardzo mi się podobał:)
W zasadzie to u mnie po obejrzeniu pojawiła się pewna 'pustka'. zabrakło mi jakiś 15 minut- w których ukazany zostałby ich związek. Moim zdaniem zbyt szybko się to zakończyło. Brakuje mi tych szczęśliwych momentów.
Ponadto- co wy gadacie. Film NIE JEST podobny do Szkoły Uczuć. Jedynym podobieństwem jest fakt, iż gł. bohater jest nieuleczalnie chory. Ale jest wiele filmów z tym wątkiem, więc nie oznacza to od razu, że Keith jest wzorowany na Walk a remember. Pozostałe rzeczy się różnią. Keith próbuje zniszczyć Natalie, chce wnieść zamęt w jej poukładane życie. Jednak tak na prawdę pokazuje jej prawdę- że jej życie nie daje jej szczęścia. Już bardziej przypomina to Słodki Listopad ;)
Nie mniej jednak film polecam w całości.
A Jesse zagrał NIESAMOWICIE!
zgadzam się z przedmówczynią. Owszem, poprzez chorobę głównego bohatera można skojarzyć ten film ze Szkołą uczuć, ale nie przesadzałabym z tymi porównaniami.
Film jest niesamowity, jedynie końcówka troche zawiodła. Szczerze mówiac nie spodziewałam się, ze Jeese poradzi sobie tak dobrze w filmie, więc mile mnie to zaskoczyło.
Ja również gorąco polecam. Właśnie go obejrzałam. Super film. Też się popłakałam na koniec ;P
Ja również polecam ten film, jest naprawdę świetny :) I też się popłakałam. A Jesse zagrał zabójczo, świetnie nadawał się do tej roli. Mam nadzieję, że jeszcze zagra w jakimś filmie główną rolę :)
Oglądałam ten film przedwczoraj a dalej jestem wstrząśnięta. Włączyłam film z myślą, że to kolejna denna produkcja z happy endem, a tu proszę! Bardzo miłe zaskoczenie. Film jest naprawdę dobry. Wszystkie sceny doskonale przemyślane, a zakończenie genialne. Polecam.
Obejrzalam go 8 marca 2009. . .Naprawde nie spodziewalam sie, ze Jesse Maccartney zagra tak niesamowicie. Tak jak juz wczesniej ktos wspomnial, ten film byl nieprzewidywalny chocby pod wzgledem tego Keith'a. Jeden z lepszych filmow w moim zyciu. POLECAM! pokazuje prawde o tym, ze trzeba byc soba i robic to na co ma sie ochote i nie przejmowac sie opinia innych:)
Ja oglądnełam go pare dni temu i dalej nie moge zapomniec o tym filmie :)
Caly czas sie nim zachwycam i w ogole :P Jesse swietnie zagral. Tylko szkoda ze nie pokazali jeszcze w tym filmie pare scen jak Keith i Natalie sa razem, ale i tak uwazam ze film jest zajebisty xD :)
Proszę Cie, na przyszłość jeśli chcesz coś pisać o treści filmu - oznacz to jakoś na początku wypowiedzi. Ja tego filmu nie oglądałem jeszcze, ale juz przez Twojego posta wiem o śmierci głównego bohatera. Dalszej czesci posta nie czytałem, żeby sie jeszcze więcej nie dowiedziec. To tak bez złośliwosci, ale pomyśl czasami o ludziach, którzy po czytaniu komentarzy dopiero decydują sie na obejrzenie (bądź nie) filmu.
Moim zdaniem jest milion razy lepszy niz "Szkola Uczuc". Nie jest taki ckliwy i ulozony. Bardzo mi sie podobal. Dawno nie widzialam zadnego filmu o milosci jednak ten byl idealny jak na odnowienie starego jak swiat gatunku.
Według mnie ,,Keith'' nie ma zbyt dużo wspólnego ze ,,Szkołą uczuć", oprócz faktu, że główny bohater jest śmiertelnie chory. Pozatym nie widzę żadnych podobieństw. Mogłabym raczej powiedzieć, iż oba te filmy są w pewnym sensie swoimi przeciwieństwami. W jednym z nich główny bohater zamienia lekkoducha w ,,spokojną, dobrą osobę", a w drugim w porządnickiej, poukładanej dziewczynie odnajduje tą szaloną stronę. Nie sądzę, jednak aby taka odwrotność była celowo zamierzona przez producentów.
Jeśli zmienionoby zakończenie na ,,żyli długo i szczęśliwie" film straciłby znacznie na głębokości. Powstałaby kolejna płytka, amerykańska produkcja, w której koniec końcem wszystko się układa i wszyscy są szczęśliwi - fałszywe, cukierkowe złudzenie.
Prawdę mówiąc zawsze odnosiłam wrażenie, że Jessie jest takim cukierkowym, słodkim chłopaczkiem. Co prawda lubię jego muzykę i on sam w sobie nie przeszkadza. Słysząc pierwszy raz o filmie sądziłam, że pewnie dostał rolę, w której jego bohater będzie równie cukierkowy i przesłodzony. Przeżyłam jednak szok (i nadal nie mogę się z niego otrząsnąć) gdy obejrzałam film. Nigdy bym nie pomyślała, że ten chłopak potrafi tak świetnie grać. A już w ogóle postać Keitha jest niesamowita.
Na początku kompletnie nic nie rozumiałam z jego zachowania, stwierdziłam, że ma chyba nie po kolei w głowie, ale gdy Al powiedział Natalie, że Keith poznał tego chłopca Billy'ego na chemioterapii wszystko stało się dla mnie jasne. Keith wiedzę, że niedługo pożegna się z życiem robi to co chce przekraczając wszelkie granice. Fakt, pomysł z unieszczęśliwieniem Natalie był podły, ale pewnie sam nie spodziewał się, że wszystko potoczy się inaczej i że się w niej zakocha.
Na końcu prawdopodobnie wbrew sobie chce ją jeszcze skrzywdzić, ale równocześnie krzywdzi siebie. Na szczęście Natalie mu na to nie pozwoliła, co mnie bardzo ucieszyło.
Musze się zgodzić z powyższymi komentarzami, że powinni dać co nieco o śmierci Keitha, np. myśli Natalie o nim gdy odszedł czy coś.
Natomiast nie zgodzę się z tym, że film jest SZKOŁĄ UCZUĆ 2. Prawdę mówiąc kocham ten film... a raczej książkę (jesienna miłość), ale Keith jest o klasę lepszy (film) i mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać książkę, w której znajduje się to opowiadanie.
Keith też coś wniósł do życia Natalie. W końcowej scenie dziewczyna zatrzymała się na rozdrożu. Keith uświadomił jej, że to ona decyduje o swoim życiu a nie jej rodzina. Może zrobić cokolwiek tylko chce. To i inne problemy, wartości, ukazane w tym filmie są pouczające, poruszające. Według mnie zakończenie idealne. Happy end nie pasował by tu. Jak dla mnie nie ma innego zakończenia. Szkoda, że film tak mało znany i niedoceniony.
TVP mnie zadziwia coraz to częściej. Muszę im wysłać podziękowanie. Będą wiedzieć, że jednak ktoś ich docenia i zaskoczą mnie jeszcze, jeszcze, jeszcze. Szkoda, że na filmwebie nie było tego filmu w programie TV. Pewnie nie jedna osoba go przez to przegapiła. Poza tym słaba reklama robi swoje. Z drugiej strony sam Jessie jest reklamą. Z trzeciej, nie przyciąga on tych osób którym film mógłby się (również) spodobać. Jak (prawie) każdy, widząc obsadę i opis 'komedia romantyczna', pomyślałam: Kolejna słodka komedyjka(?) Dla mnie 9/10.
Miał raka a chemia nie zadziałała. Pożegnał się z Natalie ona dała mu namalowany bilet i powiedziała że może iść gdziekolwiek chce. Sama też to zrozumiała. (Nie było pokazane jak umiera) Poszukaj w necie jakieś filmiki z końcówką może znajdziesz.
Moim zdaniem jednak nie zdecydowała się na ten uniwersytet i wybrała własną drogę.
No nieźle. Nigdy nie przepadałam za McCartneyem, ale jego gra mnie szczerze rozwaliła. Nie wiedziałam, że ma taki talent.
Wracając do filmu to obejrzałam go przypadkiem. Nudziło mi się i włączyłam TV w poszukiwaniu czegoś ciekawego. I zupełnie od tak zostawiłam na tym filmie. Nie znałam tytułu, nie wiedziałam o co chodzi. Ale jednak mnie zauroczył, zważając że ostatnim filmem jaki obejżałam był film o królu Edwardzie, który abdykował przez swoją ukochaną. Chodzi mi o to, że ile człowiek jest w stanie poświęcić dla uczuć. Co do postaci Keitha.. ile musiało być w nim bólu żeby do osoby, którą kochał (co dowiedzieliśmy się na końcu) powiedzieć, że od tak see ją wydymał. Ale i tak najlepsza pozostanie scena na lotnisku, gdzie miał się z nią pożegnać. Bo właściwie było to podsumowanie jego życia. No i podsumowując.. długo o tym filmie nie będę mogła zapomnieć. ;)
Gdzieś w opisie filmu przed chwilą przeczytałam, że to na podstawie jakiegoś krótkiego opowiadania ;)Ale nie pamiętam tytułu.:P
Też się popłakałam. Film był świetny, ale na końcu faktycznie czegoś zabrakło, choćby jakiejś wzmianki, jak długo jeszcze żył...
Jak dla mnie ani trochę nie przypomina "Szkoły uczuć". W zasadzie wyłącznie motyw śmierci łączy te dwa filmy.
Mi też ten film bardzo się podobał. Gra Jesse McCartney'a była idealna - sprawiał wrażenie, że na niczym mu nie zależy, że Natalie była tylko zabawą, a tak na prawdę oszukiwał tylko sam siebie. Podobało mi się jak Natalie walczyła o niego, nie przeszkadzała jej choroba Keith'a. Jak to mówiła? - "Masz nieograniczone możliwości" i jeszcze "chcieć to móc". Zakończenie też było idealne, bez głupiego happy end'u. Świetny film, jestem pod wrażeniem.. ;D 9/10
Przepiękny film. Kocham ''Szkołę uczuć'', a ''Keith'' jest o bardzo podobnej tematyce. Keith był tak pociagająco tajemniczy, wydaje mi się, że w filmie to było fajne, że nie był przewidywalny.
Właśnie go sobie ściągam. Serdecznie polecam! :)
Popłakałam się na nim, bo był naprawdę świetny. Nie powiem, że był zupełnie oryginalny, ale było w nim coś wyjątkowego. Szczerze polecam:)
Mnie się bardzo podobał, też się troszkę pod koniec popłakałam.
Ja także uważam, że powinni pokazać jakąś scenę jak są szczęśliwi razem i w ogóle ;) :P
Film leciał 2 dni temu, a ja cały czas o nim myślę. Jeszcze żaden tak na mnie nie wpłynął. "Keith" to naprawdę rewelacyjny film..i bardzo trudno uniknąć popłakania się przy nim... polecam wszystkim!!!
Jak dla mnie film jest rewelacyjny... Był to pierwszy film który tak mocno na mnie wpłynął. Płakałam na filmie i po filmie jak słuchałam ścieżki dźwiękowej z filmu to nie dałam rade nie płakać...Tak samo przez 2 dni chodziłam jakaś taka przybita i płakać mi się chciało ...i płakałam.
Jak dla mnie to zakończenie dobre i ten moment kiedy Natalie zbierała rzeczy z szafki Keitha....bardzo wzruszające.
Dalej na samą myśl o filmie płacze... Oj dobra nie śmiać się!
Dużo bardziej podobał mi sie 'Keith' niż 'Szkoła uczuć".
Jednak 'Keith' ma to coś w sobie czego zabrakło w 'Szkole uczuć' i nie chodzi tu wcale o Jessiego bo jego to akurat niecierpie
A ja z radością stwierdzam ze sie nie popłakałam chodz myślałam ze nie wytrzymam tego napięcia ale cóż trzeba było się wstrzymac w końcu oglądałam w towarzystwie:P Film świetny polecam najlepiej jak moge.
Do Inscenizowana - a ja myślałam, ze ze mną jest coś nie tak... mam dokładnie tak samo, cały czas żyje tym filmem, jeszcze nigdy tak nie miałam...
Fajny był motyw kiedy Keith chciał zjechać w przepaść ale wyskoczył z samochodu i go zatrzymał. W scenie pożegnania, powiedział do Natalie: "Wszystko miałem ułożone.Odejdę wcześniej i kogo to obchodzi? Życie i tak jest do kitu. I wtedy poznałem ciebie.(...) Po prostu chciałem trochę więcej czasu." Na końcu Natalie zrobiła to samo. Wyskoczyła z samochodu i dała sobie drugą szansę.
nie wiem czy zwrociliscie (a moze powinienem napisac 'zwrocilyscie') uwage, ale wiekszosc wypowiedzi w tym temacie nalezy do plci pieknej :) jak na faceta chyba jestem wrazliwy (choc znow bez przesady), niemniej jednak ten film nie zrobil na mnie wrazenia. Jakies tam emocje wywolal i zmusil do refleksji, ale na pewno nie moge ich przyrownac do tych, ktore odczuwalem po 'w pogoni za szczesciem', 'zapasnik' czy moze 'requiem dla snu'
moim skromnym zdaniem srednia ocena troche za wysoka. 7-ka ode mnie.