nazwiska aktorów niezbyt imponujące, no chyba, że McCartney. historia filmu ajakżę wzruszająca, szczególnie ostatnia scena jest niezłym wyciskaczem łez. poryczałam się tak tylko na "The Lion King".
polecam szczególnie dziewczynom - chłopakom albo się nie spodoba, albo go nie zrozumieją. powalił mnie szczególnie tytułowy "nie rozkminiam gościa" Keith (Jessie McCartney). Chciałabym dowiedzieć się, co brał/palił scenarzysta, kiedy wymyślał jego kwestie. :)