- możecie się śmiać. ta wędrówka, wiezienie tego rannego Żyda, i zatrzymywanie się w celu różnych rozważań, dialogi, spotkanie z różnymi osobami - kojarzyło mi się z ostatnią drogą Jezusa - jakby nie było także Żyda i jego spotkania z różnymi osobami, no a później rzymscy żołnierze w miejscu kaźni.
Nie zdziwił bym się gdybym kiedyś przeczytał, że twórcy filmu własnie z ostatniej drogi Jezusa wzięli schemat, który zrealizowali z tym ranionym Żydem i różnymi postawami jego otoczenia.
Naprawdę film jest świetny, jeżeli wywołuje takie skojarzenia, pomijając , grę aktorów, scenariusz i reżyserię.
Dużo do myślenia daje też to, że o filmie jest kompletnie cicho: ani recenzji, ani pochwał, ani ataków, ze rani czyjeś "uczucia religijne". Po prostu cisza. No, a aż taki słaby nie jest - więc co?