Albo inaczej "gorsza kopia Galerianek", bo inaczej nie potrafię tego nazwać. Wszystko można było zmieścić w krótkometrażowym filmie albo lepiej by wyszło reżyserce na dobre, gdyby zrobiła dokument.
Reżyserka co chwila pokazuje nam "relacje" z imprez, jakby nie wiedziała, co by tu jeszcze za "problem społeczny" przedstawić. Odkrywcze to to nie jest, że młodzi się pieprzą, wciągają różne chu jstwa, a później nie potrafią dotrzeć do domu.
Odkrywcze też nie jest, że laski wrzucają na fejsbusia półnagie zdjęcia, chwalą się, jakiego penisa ssały, no i że chodzą do supermarketów na ciuchy.
Zresztą nie obchodzi mnie to, jak koleś spuszcza się na brzuch laski.
Oczekiwałem czegoś więcej. Już lepiej wyjść sobie na ulicę i dokładnie to samo zaobserwujemy. To jest tak, jakby zrobić jeden dzień z życia napalonego rolnika i nazwać go "Klip".
No ale może ktoś ze starszego pokolenia się tym zachwycił i dało mu to do myślenia...
2/10.