Cytując za jedną stroną:
- Bardzo długo szukałem tematu na swój pełnometrażowy debiut, to właściwie ten film mnie znalazł. Wykonując w Kambodży całkowicie inną pracę filmową, trafiłem na Ilana Schcikmana, który na 51. Ulicy w Phnom Penh stara się utrzymać rodzinę, swoje marzenie o wolności, normalnym życiu, potrzebie miłości, która jest u niego ogromna. Ten człowiek, od pierwszej chwili, kiedy spotkaliśmy się, zafascynował mnie. I to całe jego otoczenie, bardzo ciemne. Tam nieopodal jest dyskoteka, która nazywa się "Jądro ciemności", jak z Conrada - powiedział reżyser w studiu krakowskiego festiwalu.
- ten film to dobra dekompozycja tego 'pierwszego dobrego wrażenia'. Na początku Ilan sprawia wrażenia naiwnego ale dobrodusznego frajera. Człowieka który był nikim w Izraelu, więc postanowił uciec do Trzeciego Świata. Uważa się za kogoś lepszego, emanuje pseudoduchowością ale w środku tak naprawdę jest zmanierowanym dzieciakiem i totalnym egoistą. I to wychodzi pod koniec filmu. Jego żenujące reakcje aby tylko pozbyć się drugiego dziecka, aby tylko zdjąć z siebie odrobinę odpowiedzialności.
Generalnie to film o tym jak frajer z Izraela robi dziecko Kambodżance a następnie uzależnia ją/terroryzuje, nie za pomocą pięści ale psychiki.
Tacy ludzie jak Ilan nie powinni mieć dzieci.