Jak dotąd jest to mój główny pretendent do tytułu " największe rozczarowanie roku" i wcale nie dlatego, że zmieszano SF z westernem. Czasami takie mikstury dają całkiem ciekawe rezultaty (chociażby niedawno wyświetlany "Ksiądz" gdzie akurat nawet nieźle wyszło) ...no i w sumie dlaczego skoro UFoki wielokrotnie wybierały Stany na miejsce swoich wizyt - nie miałyby i tego czynić wcześniej - czyli np. w czasach Dzikiego Zachodu ? ;-) Film po prostu NIE WCIĄGA!! Pomijam tutaj wszystkie nielogiczności i dziury w fabule - bo na to już się prawie nie zwraca uwagi -tak to nagminne występuje - ale tu jest największy z grzechów: ta opowieść się nie klei. Dlatego pomimo szelmowskiego uśmiechu spod kowbojskiego kapelusza Harrisona Forda, błękitnookiego spojrzenia Daniela Craiga i zaangażowania speców od efektów - jak dla mnie rozczarowanie. Twórcy filmu działali niczym szalony kucharz - który widząc, że ma zakalec nie ciasto nie wyrzuca tego gniota do kosza, tylko desperacko dosypuje coraz to nowe bakalie licząc, że nikt nie zwróci uwagi na strukturę ciasta. W filmie pojawiło się chyba wszystko co jest charakterystyczne dla westernów i SF - im bliżej końca tym bardziej rozpaczliwie dodawane. Nie pomogło.