z cyklu welcome in hell.. kwintesencja ulicznej poezji sensorycznej i stylu abla, kompletne i bezkompromisowe dzieło, na przekór regułom, wbrew oczekiwaniom - na przykład śmierć caruso to mistrzostwo - z katolickim poczuciem winy ukradkiem w tytułową postać wpisanym oraz możliwością odkupienia dyndającą gdzieś tam, hen, hen, na odległej galaktyce, daleko, daleko, za horyzontem zdarzeń, jeszcze, bez szans na dostrzeżenie (psujek alert, psujek alert!) (majtający się w aucie krucyfiks z końcówki filmu szybko traci ostrość rozmywając się w przestrzeni w trakcie śmierci tytułowego bohatera, ale ów gest majtający można równie dobrze potraktować jako zapowiedź Złego Porucznika) (postaci równie wyklętej wprawdzie, która jednak zachowa resztki człowieczeństwa i okruszynki sumienia) (tak zwane fragmentaryczne zniebieszczenie piekła, którego tutaj jeszcze nie ma).